poniedziałek, marca 02, 2015

Przeczytania... (29) - Maria Szypowska "Konopnicka jakiej nie znamy" (Wydawnictwo ZYSK i S-KA)

Dobrze się stało, że Wydawnictwo ZYSK i S-KA przypomniało książkę  Marii Szypowskiej "KONOPNICKA JAKIEJ NIE ZNAMY". Jest niezaprzeczalna okazja poznać życiorys kobiety niepospolitej, niezwykłej, a do tego zupełnie nieznanej, ba! zapominanej. Odpowiedzmy sobie uczciwie: co tak naprawdę wiemy o Marii Stanisławie z Wasiłowskich Konopnickiej? Jak w XXI w. żyje w świadomości narodowej? Z czym kojarzymy Jej twórczość?...  Śmiem twierdzić, że zaciera się w potocznej świadomości nawet to, ze była autorką "Roty". Przed laty tą książkę wydano w poczytnej serii "Ludzie żywi", którą to serwował wiernym czytelnikom Państwowy Instytut Wydawniczy (P.I.W.). Dzisiaj należałoby stworzyć nową: "Bohaterowie Zapomniani". Chyba nigdy nie wyrosnę z podziwu dla... Stefka Burczymuchy czy Pimpka Sadełki. Kupiłem na Walentynki memu wnukowi "Na jagody" Marii Konopnickiej z uroczymi rysunkami Olgi Reszelskiej. Tu również należy się ukłon w stronę Wydawnictwa ZYSK i S-KA, bo to Ono postarało się o edytorską oprawę tej bajki. Brawooo. Nie dość na tym: zadbano, aby w tym wydaniu pojawiły się... przypisy! W bajce? No przecież, to język XIX-wieczny, niektóre terminy umarły, dziecko a i rodzic AD 2015 nie jest w stanie tego zrozumieć. Ale tu miało być o książce Marii Szypowskiej...

Nie myliła się sama Maria Konopnicka, kiedy kładła na papier wiersz "Imagina", który stanowi klucz do biografii, którą mamy przed sobą:

Znana? Kto znał mnie? Chcę widzieć człowieka,
co by mi w oczy powtórzył to słowo
Tak, by mu kłamstwem nie drgnęła powieka.
znana "nasza". O nędzna wymowo,
Jakże ty jesteś od prawdy daleka!

Dodam: święta prawda. Maria Szypowska wprowadza nas w świat "lat dziecinnych", czasy między dwoma krwawymi powstaniami (1831-1862). Duch romantyzmu unosił się nad gruzami nadziei w walce o niepodległość. Obraz dzieciństwa miała później Maria wplatać w narracje swoich bajek, opowieści. I zaczyna się moja... walka? Kogo mam cytować: Autorkę biografii czy Marię Konopnicką?
Wspaniałość podobnych książek polega na tym, że odnajdujemy w nich bogactwo cytowanych źródeł. Dla historyka, to podstawa do poznania czasu przeszłego. O ile nie prowadzimy kwerend w archiwach i "po kościołach", to często może być pierwszy krok do własnego szukania. Wierzę, że cenne cytaty mogą pchnąć do własnych badań. Proszę bardzo, oto jak M. Konopnicka dostojnie (?) pisała o swej rodzinie: "Ród matki mojej i ojca mego jest ziemiański i przeważnie dotychczas trzyma się roli". Ciekawe, że panu Józefowi przez cztery miesiące zbywało na czasie, aby zgłosić w parafii w Suwałkach, że został ojcem? Urodzona 23 maja 1842 r. została ochrzczona dopiero 23 września tego roku? Zaskakująca zwłoka. Tym bardziej w XIX w., kiedy życie noworodka było bardzo kruche i byle infekcja mogła je brutalnie zakończyć?... Ledwo dwunastoletnia Marysia straciła matkę: "...w dniu 29 bieżącego miesiąca i roku, o godzinie dziesiątej wieczorem, umarła tu, w Kaliszu, Scholastyka Wasiłowska [...] lat trzydzieści cztery licząca...". Smutne, że w późniejszym okresie przyznawała, że... nie pamięta swej matki? Przecież nie była małym dzieckiem!...
Maria Szypowska wie, jak budować "badaną postać". Pewnie, że trafimy na swoiste "dziury" w biografii. Dlatego prowadzeni jesteśmy na spotkanie z... Elizą Orzeszkową de domo Pawłowską. Obie panny nie tylko, że łączyła głęboka przyjaźń, to jak uważa Autorka biografii, w życiorysie Elizy znaleźć można analogie. Relacjom obu panien poświęciła Szypowska rozdział III "Czy ty pamiętasz Elizo?...". Tytuł zaczerpnęła z listu, jaki Maria skierowała po latach do Elizy. Czytamy w  nim m. in.: "Ja Cię, Elizo, pamiętam dobrze: miałaś cerę bladą, obfite ciemne włosy i poważne spojrzenie. Nie byłaś dzieckiem". Sama o sobie pisała raczej krytycznie: "...nie oznaczała się ona niczym, chyba pustotą swoją".
Jest okazja zerknąć do innego, osobistego listu 16-letniej Mani: "Ani sobie wyobrazić możesz, jak mi tęskno, jak się boję tych długich dni i tygodni, które nas dzielą jeszcze od siebie [...] - głowa mnie boli, smutno mi, nie wiem za czym czy za kim, i ot, piszę do Ciebie, żeby choć trochę uobecnić sobie mego Aniołka". Mam nadzieję, że surowe oko dzisiejszego "stróża moralności" nie wyrugowałoby jednego z ostatnich zdań tego listu: "Ciebie, droga Kamilciu, całuję w ślicznego buziaczka. Całym sercem Wasza Maria W.". Czytając te strzępy korespondencji możemy tylko rozpaczać, że epistolografia zaczęła konać odkąd wymyślono smsy... Maria Szypowska szczodrze przytacza korespondencję panien Wasiłowskich. 
"...a kiedym mu się rzuciła na szyję, zdawało się, że na jego płaszczu wytartym przymarzły jakieś wieczne śniegi, a na jego twarzy wiecznego bólu wyraz" -  nie, nie, to nie uniesienie na widok lica jakiegoś młodzieńca. Tak Maria wspominała powrót z "rot aresztanckich" w 1859 r. swego stryja, Ignacego Wasiłowskiego. Maria Szypowska tak oceniła stan emocjonalny nastolatki,  panny Wasiłowskiej: "...naiwna i wzniosła, ulegająca środowisku i przerastająca je, instynktem dążąca do związania się z najistotniejszymi sprawami narodowego bytu". Sądzę, że to pochlebna opinia o przyszłej pisarce.
10 IX 1862 r. Maria Stanisława Wasiłowska zawarła w Kaliszu związek małżeński z "...Janem Jarosławem z Kroczowa Konopnickim młodzianem, dzierżawcą wsi Bronowa parafii uniejowskiej", jak skrupulatnie cytuje Maria Szypowska fragment metryki ślubu.  Oprowadza nas po Bronowie, gdzie zamieszkali państwo Konopniccy. Trudno powiedzieć, że założono zgodne stadło...


W styczniu 1863 r. wybuchnie kolejna narodowa insurekcja. Gromy padają na młodą mężatkę! Najpierw aresztowanie przez Moskala męża. Jest cytowany obszerny fragment listu dotyczący tych wydarzeń. W innym, pisanym w ten czas marsowy, nadmieniła: "...jedyny brat [Jan Wasiłowski - przyp.KN] zginął w pierwszej bitwie pod Krzywosądzem, przyszedłszy z Liège, gdzie był na uniwersytecie, z partią Mierosławskiego". Szypowska cytuje później wypowiedzi m. in. Laury i Zofii, córek Konopnickiej, które ubarwiała losy rodziny w czasie krwawych wydarzeń 1863 r. Niestety ze szkodą dla wiarygodności podobnych źródeł... O życiu w Bronowie po powrocie z krótkiej emigracji, losie dorastających dzieci dowiadujemy się tak z narracji Szypowskiej, jak i obficie wykorzystywanych listów. Warto chyba zacytować, co pisał Maria do sióstr: "...tu nie można oglądać się na wczoraj, bo przyszłość zabiera szturmem nasze myśli i dążenia. Jutro podrosną dzieci twoje, jutro może ci przynieść z nich pociechę, jutro może deszcz użyźnić twoją ziemię...". 
Poznajemy okoliczności odkrycia książek na strychu bronowickiego dworu! "Nie dziwi nas wstrząs - pisze Szypowska - jaki Maria przeżywała wziąwszy do ręki Essais Montaigne'a. Czymże dla pani cichego dziewiętnastowiecznego dworku musiało być zetknięcie z tym sceptycznym umysłem podważającym cały świat skostniałych pojęć". Czy wielu z nas nie doznało na swej czytelniczej drodze podobnych objawień? Sama konopnicka o wspomnianej książce przyznała: "Była to pierwsza książka burząca jak taran wiele moich dziecinnych jeszcze wyobrażeń i złudzeń". Kto wie czy nie bardziej poruszające były okoliczności poznania pierwszej, prasowej opinii o swej poetyckiej twórczości. I to czyjego autorstwa! Samego "Litwosa", czyli Henryka Sienkiewicza!...
Często my nauczyciele historii słyszymy zarzut, że... uprawiamy historię militarną. To prawda - więcej u nas huku dział, krwi i rżenia koni. Jako Wielkopolanin, po przodkach, którzy spod Wrześni wywodzili swe korzenie nie mogę zatrzymać się nad "Rotą". Bo, jesli tylko ONA miałaby kojarzyć się z poezją Marii Konopnickiej, to juz jest powód, aby nie zapominać o Jej wkładzie do narodowej literatury. "Wszyscy jesteśmy ogromnie wzburzeni wrzesińską sprawą - pisała 8 XII 1901 z Florencji. - Zdaje sie, że rozbudzenie poczucia krzywd narodowych jest powszechne i rozszerza się coraz bardziej. Myśl, aby zorganizować protest kobiet w różnych krajach, dojrzała i zaczyna się wcielać. Oby z dobrym skutkiem!". Ten jeden rozdział, tak bogaty w cytowaną korespondencję, powinien stanowić materiał do debat nad myślą polityczną i społeczna zapomnianej pisarki-poetki Marii Konopnickiej! "Lud, który nie ma ojczystej ziemi pod stopami, narodem być nie może. Ziemia i lud, przynależne sobie, jedne, nierozdzielne na życie i na śmierć - to dopiero naród. Póki ziemi, póty ojczyzny; póki ojczyzny, póty i narodu" - założę się, że gdybyśmy nie wiedzieli czyje to słowa, to ktoś zakrzyknąłby: a cóż to za orator! trybun ludowy! Na to my wypnijmy dumnie piersi i powiedzmy: MARIA KONOPNICKA! 
A jak tam wyglądało z kochaniem się pani Marii? Teraz łatwiej, ale pół wieku temu? "Szeptem miłości" wprowadza nas w atmosferę miłosnych uniesień? A proszę samemu zerknąć i ocenić... Wolę w to miejsce zacytować Bohaterkę biografii, bo w jednym z listów napomknęła: "Kto kocha człowieka - ułomność kocha. Niechże nie narzeka, kiedy mu się ta cała miłość w sercu pokruszy. [...] Kto cierpi dla człowieka, roztkliwia się sam nad sobą i płacze [...]. Poezja tak jak miłość - jeśli nie jest siłą, jest słabością [...] Mówię to, bo sama nieraz grzeszyłam podobnie i grzeszę". 


"Cała Polska zapłakała, ale lud siermiężny ma największy powód do łez i żalu. stracił on przyjaciółkę. [...] Nie służyła możnym, ale uciśnionym i upośledzonym. Bóg zapłać w górnej krainie" - tak nad grobem, 11 października 1910 r., Wielkiej Marii przemawiał Jakub Bojka. Maria Konopnicka zmarła 8 października. Proszę zapytać znajomych: gdzie pochowana jest ta niezwykła kobieta polskiej kultury? "...przez tych kilka dni miasto przywdziało grubą żałobę, na ustach wszystkich było tylko imię zmarłej; imię to drogie, niezapomniane przypominały olbrzymie klepsydry rozlepione po wszystkich ulicach i placach, flagi żałobne [...]" - miastem, które żegnało autorkę losów Sierotki Marysi był  L W Ó W !... I na Cmentarzu Łyczakowskim znalazła miejsce wiecznego spoczynku. Nie zapominajmy, że w dniu Jej ostatnich urodzin, 23 maja 1910 r., w Grodnie odbył się... pogrzeb Elizy Orzeszkowej.
Rzetelność pracy Marii Szypowskiej sprawia, że mimo upływu lat od pierwszego wydania (a to mój rówieśnik!), książkę dalej czyta się z przejęciem. Dla młodszych może stać się nieomal szablonem, jak powinno się pisać. Widzimy wszystko, jak na dłoni: pasję Autorki, uznanie i zachwyt nad poznawaną Bohaterką biografii.  Jestem pełen podziwu dla pracy, jaką przeszło pół wieku temu zrobiono. A przecież warsztat pracy był zupełnie inny, niż teraz. Do relacji, listów, opinii trzeba było dotrzeć mozolną i mrówczą pracą. 
Nie da się w kilku akapitach zamknąć zachęty nad "Konopnicką jakiej nie znamy"! Pisarstwo było tylko tą widzialną stroną Jej życia. A przecież była też troskliwą matką. Życie nie głaskało jej. Znajdziemy cytowany list do Teofila Lenartowicza z lipca 1888 r.: "...miałam tu ciężkie smutki rodzinne, których gorycz trzeba było zdusić w piersiach i na świat nie puszczać. A teraz ustają się te męty na dnie duszy i czystsza na dnie powierzchnia myśli się wybija...". Rok później zwierzy się poecie: "Smutki czasem są takiego ciężaru, że pod nim tchnąć się trudno. Dusza zwija się wtedy w sobie, żeby zebrać wszystkie siły na odparcie lub podtrzymanie brzemienia". Ta książka, to prawdziwe bogactwo.


 "JAKŻEBYM JA UMRZEĆ MOGŁA? 
JA BYM TAM NIE WYTRZYMAŁA. 
JA BYM SIĘ WYRWAŁA SPOD ZIEMI".

Brak komentarzy: