niedziela, lutego 01, 2015

Sherlock Holmes - wiecznie żywy!...

"Ty dzika bestio, jesteś mordercą, dzikim zwierzęciem bez sumienia. Mam nadzieję, że Bóg cię skarze i nie pozwoli, aby tak potworna zbrodnia uszła ci bez kary. Swym czynem straciłeś Pan przyjaciół w Anglii i nie tylko”. Tej treści list otrzymał sir Arthur Conan Doyle (1859-1930), kiedy postanowił uśmiercić  swego bohatera, czyli Sherlocka Holmesa. Ale lokator z Baker Street 221 B w Londynie powrócił! Autor nie miał innego wyjścia. Oto potęga literackiej opinii czytelniczej! Tak, jak wraca do nas w coraz to nowszych adaptacjach filmowych. Jedną z ciekawszych kreacji telewizyjnych stworzył Jeremy Brett. Ocierająca się choć o epokę kinowa wersja z Robertem Downey Jr czy obdarta z wiktoriańskiej otoczki z Benedictem Cumberbatchem. Nie zapominajmy, że w historii TVP mamy też epizod pt. "Sherlock Holmes i Doctor Watson" z Geoffreym Whiteheadem w roli wiadomej. Smutne, że w tej telewizyjnej produkcji polscy aktorzy odgrywali drobne epizody, godne miary szeregowych statystów? Bez problemu docinki odnajdziemy na znanym kanale YT. Proszę przypomnieć sobie przy okazji ostatni odcinek doskonałego serialu "Alternatywny 4" St. Barei, tam jeden z bohaterów zostaje wysłany do siedziby TVP po... bramę triumfalną, którą ciec S. Anioł chciał przyozdobić wejście do bloku na przyjazd "dostojnych gości". Wtedy to widzimy scenerię, która zagrała w filmie o Holmesie!

Dr John H. Watson & Sherlock Holmes - wg. Sidneya Pageta
Jest-że bardziej rozpoznawalny postać literacka? Nie znam. Gdyby zrobić sondaż między Czytelnikami, miłośnikami kina, to nakreśliliby raczej zgodnie: wysoki, szczupły, w charakterystycznej czapce, z fajką w zębach, a w wolnej chwili ciągnący smyczkiem po strunach skrzypiec. Rysopis zgodny? Kto go wykreował? Jest poniżej!...

Nie wiem kiedy po raz pierwszy w moje dziecięce ucho wpadło dziwne imię. Do tego grona "popularnych celebrytów" filmowo-książkowych dorzucić można by Tarzana, Zorro, Robin Hooda lub Trzech Muszkieterów. W domu "na starym mieszkaniu" na pewno był w biblioteczce "Pies Baskerville'ów / The Hound of the Baskervilles". Na lekturę przyszło trochę poczekać. 
To w tej powieści znajdziemy subtelną opinię o doktorze Watsonie: "Watsonie, dalibóg, przechodzisz samego siebie — rzekł Holmes, odsuwając krzesło i zapalając papierosa. - Muszę przyznać, że we wszystkich raportach, jakie zdawałeś łaskawie z moich skromnych prac, nie doceniałeś własnych zdolności. Nie jesteś może sam przez się jaśniejącą pochodnią, ale doskonały z ciebie przewodnik w poszukiwaniu światła. Są ludzie, którzy, sami nie mając geniuszu, posiadają talent pobudzania go u innych. Wyznaję, mój drogi chłopcze, że jestem twoim dłużnikiem". Zapomniałem, jak wierny towarzysz, narrator opowieści miał na imię? Drobiazg? Bo przecież myślimy tylko "doktor Watson". A mu było  John H. Watson. Swoją drogą: czy z jakieś filmowej adaptacji dowiadujemy się, że ów miał... żonę? Większość z nas zapewne sądzi, że doktor był zatwardziałym kawalerem, jak jego przyjaciel z Baker Street 221 B. Cenną cechę jego charakteru było...: "Masz wielki dar milczenia, Watsonie [....] Czyni to ciebie bezcennym towarzyszem. Słowo daję, dla mnie wspaniałą rzeczą jest móc z kimś porozmawiać, moje własne przemyślenia są niezbyt przyjemne".
Ale skoro o doktorze, to proszę, jaką jego opinię o Sherlocku znalazłem w jednym z pierwszych opowiadań pt. "Skandal w Czechach / A Scandal in Bohemia": "Oprócz samej sprawy, która została zlecona mojemu przyjacielowi, znajdowałem także przyjemność w obserwowaniu jego systemu pracy u błyskotliwych, subtelnych metod, za pomocą których rozwiązywał nawet najbardziej zagmatwane, wręcz nierozwiązywalne tajemnice" - taki komentarz, a zarazem opinię o pracy Sherlocka pozostawił doktor Watson . Tą wypowiedź zamyka, to subtelne zdanie: "Tak już przyzwyczaiłem się do jego bezustannych sukcesów, że przestało mi nawet do głowy przychodzić, iż mógłby kiedyś ponieść porażkę". Ta angielska skromność?...

Jeremy Brett jako Sherlock Holmes
Chyba wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że wspominany wizerunek detektywa, który wrył się w umysły pokoleń, to jednak wizja... rysownika Sidneya Pageta (1860-1908), a nie fantazja sir Arthura. Siła jego rysunków, popularność sprawiła, że Sherlock, poza jakimiś uwspółcześnionym wydziwianiem, jest zawsze taki sam? Do tego pisania też jeden z nich zapożyczyłem sobie... 28 stycznia minęła 108 rocznica śmierci S. Pageta.

Sidney Paget (1860-1908)
Zapomniałem o jeszcze jednym atrybucie genialnego detektywa? Tak, jego  f a j c e  : "To problem na jakieś trzy fajki i błagam cię, nie mów nic do mnie przez następne pięćdziesiąt minut". Usłyszał Watson, co my możemy przeczytać w "Stowarzyszeniu Rudowłosych / The Red-headed League". Dziś pewnie patrzono by na ten nałóg z marsowym obliczem. Na dwóch zamieszczonych ilustracjach Holmes jest z fajką. W końcu, to nie Kojak, aby ssał lizaka-okrąglaka. A i ten nie stronił od nikotyny. W XIX w. dostrzegano medyczne zalety... palenia tytoniu.
Podejrzewam, że każdemu z nas imponowało słowo/czynność, które wrosło w to, co i jak robił Holmes: "dedukcja". Tak, to dostrzeganie szczegółów, wyciąganie z nich cennych i celnych wniosków. Jak to imponowało: "Nie tyle niewidoczne, co niezauważone, Watsonie. Nie wiedziałeś, gdzie patrzeć, więc opuściłeś wszystko, co ważne. Chyba nigdy nie uda mi się ciebie nauczyć, jak ważne są rękawy czy paznokcie kciuków lub ile znaczenia może się kryć w sznurówkach butów. dobrze, jakie informacje zebrałeś na podstawie wyglądu tej kobiety? Opisz ją". Czytając dalej "Sprawę tożsamości / A Case of Identity" znajdziemy cenne uwagi... co i do jakich wniosków doprowadza wprawne oko. Raz po raz też nas bawi taka obserwacja. Chyba się nie mylę.
Nie zdziwiłbym się zupełnie, gdyby dla wielu z nas oglądanie seriali i filmów z Holmesem było pierwszym spotkaniem z... pewnymi terminami prawniczymi. Na pewno w naszych uszach pobrzmiewało tak cenne określenie, jak "poszlaka": "Poszlaki potrafią bardzo zmylić - powiedział Holmes, zamyślając się. - Mogą pozornie wskazywać na jedną rzecz lub osobę, ale wystarczy lekko zmienić punkt widzenia, by to samo jednoznaczne zdarzenie wskazywało na zupełnie inne rozwiązanie". W "Tajemnicy doliny Boscombe / The Boscombe Valley Mystery" również rewelacyjne spostrzeżenie, co do "faktów oczywistych". Daruje sobie jedna już cytowanie tego szczegółu.

Sir Arthur Conan Doyle (1859-1930)
Jaki atrybut Sherlocka Holmesa cały czas pomijam? No, a co kojarzy nam się z poszukiwaniem śladów na miejscu zbrodni? Jest na okładce jednej z reprodukowanych tu książek: "Przez długi czas nie ruszał się z miejsca, przewracał liście i suche patyki, zbierając do koperty coś, co mnie wydawało się być jedynie kurzem. Potem pod szkłem powiększającym oglądał nie tylko ziemię, ale nawet korę drzewa na takiej wysokości, do jakiej tylko mógł dosięgnąć". Oczywiście! Szkło powiększające, lupa! Nie było tego w naszych zabawach? Biedny był domowy filatelista, o ile podbieraliśmy mu "jego sprzęt". Ale bez tego "oka" kiepsko wyglądało nasze śledztwo.
"Panie nic nas nie obchodzą pańskie łajdackie sztuczki. Holmes żyje bo nikt przy zdrowych zmysłach nie da wiary, że ktoś taki jak on dał się wykiwać pierwszemu lepszemu przestępcy. Nic nas nie obchodzi jak Pan to załatwi, ale radzimy, żeby najdalej w ciągu roku znalazł pan żywego Sherlocka Holmesa” - pieklił się inny rozgorączkowany miłośnik bohatera sir Arthura. Dzięki determinacji takich Czytelników Sherlock Holmes nie stał się drobnym epizodem prasowym. Wątpliwe, by jego Autor miał świadomość, jak niesamowitą postać tworzy. I na tym polega rewelacyjność tworzenia i pisania...
A wszystko zaczęło się od "Studium w szkarłacie / A Study in Scarlet", opowiadania, które  mogli poznać czytelnicy  "Beeton's Christmas Annual" pod koniec 1887 r. Pierwodruki owego debiutu prasowego, to dziś rarytasy kolekcjonerskie. Aby tytuł tego postu był bardziej dobitny dodam (co chyba nikogo w XXI w. nie powinno zdziwić), że "ślady" Sherlocka Holmesa znajdziemy także na Facebooku. Oto jest: Sherlock Holmes and Arthur Conan Doyle Books (https://www.facebook.com/BooksSherlockHolmes). Po prostu: Sherlock Holmes  - wiecznie żywy!...

Udostępnione z www.facebook.com/BooksSherlockHolmes
PS: Zerkałem też m. in. na strony... Polskiego Radia.
 http://www.polskieradio.pl/24/289/Artykul/751069,Najslynniejszy-detektyw-swiata-obchodzi-125-urodziny/?utm_source=box&utm_medium=link&utm_campaign=related,
http://www.polskieradio.pl/39/246/Artykul/879011,Sir-Arthur-Conan-Doyle-%E2%80%93-zakladnik-Sherlocka-Holmesa/?utm_source=box&utm_medium=link&utm_campaign=related

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Sherlocka! Wersja filmowa też niczego sobie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Sherlocka, uwielbiam ksiazki A. Christie (jej tez nie pozwolono pozbyc sie H. Poirota), uwielbiam kryminaly. NIe ma to jak wysublimowane morderstwo na deser, albo i dwa, na zasadzie wszyscy sa podejrzani.

    OdpowiedzUsuń
  3. A PAMIĘTA KTOŚ WERSJĘ CZECHOSŁOWACKĄ? TAK S.H. MÓWIĄCY PO PEPICZKOWEMU! JAKI CZAD. MUSZĘ TEGO POSZUKAĆ. POZADRÓWKO, BO JADĘ DO ROBOTY!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobają mi się przytoczone przez Ciebie słowa" Są ludzie, którzy sami nie mają geniuszu, posiadają talent pobudzania go u innych. Wyznaję mój drogi chłopcze, że jestem Twoim dłużnikiem." Są to słowa o tyle ważne, bo wyjaśniają, wydawałoby się dziwny związek tej pary. Czy Sherlock Holmes, byłby tak samo interesujący, czy zaciekawiał by nas tak samo bez pomagiera Watsona ? Rzeczywiście postać detektywa z Baker Street odradza się ciągle na nowo w różnych wcieleniach i jest w czym wybierać. Zaczęłam oglądać serial amerykański "Elementary" i nawet podobała mi się konwencja reżysera z uczynienia z Watsona kobiety. Natomiast nie przypadł mi do gustu serial TV brytyjski " Gra tajemnic", kilka lat temu oglądałam kinową wersję pt."Sherlock Holmes - Gra cieni" i było to dobre kino.

    OdpowiedzUsuń