czwartek, stycznia 08, 2015
Przeczytania... (25) - Robert Spałek "Komuniści przeciwko komunistom" (Wydawnictwo ZYSK I S-KA)
Wreszcie doczekaliśmy się tomu, na który ja osobiście czekałem od lat. Nie chodzi mi o autora, ale tematykę. Wydawnictwo ZYSK I S-KA daje nam możliwość zaczytania się w książce Roberta Spałka "Komuniści przeciwko komunistom". Pobieżne zerknięcie na okładkę odkrywa nam z jaką epoką będziemy mieli do czynienia na kilkuset stronach: Bierut - Gomułka - Minc! Swoisty bolszewicki triumwirat nad Wisłą. A w domyśle, jak kąsali się wzajemnie towarzysze - najpierw PPR, później PZPR! Trzy hieny, które odcisnęły swoje piętno na historii Polski po 1944 r. Szkoda, że nie uraczono nas podobiznami zbrodniarzy z UB... W końcu, to ci oprawcy stanowią obok swych ofiar są głównymi bohaterami tomiska.
Masa czytania zniechęci na pewno kogoś, kogo miarą jest objętość książki. Ostatnią literkę postawiono na stronie 1133, choć merytorycznie kończy się ledwo na stronie 1074? Już odstraszam? Nie. Po prostu, jak było w przypadku "Silva rerum" M. Grydzewskiego (Przeczytania... nr 20) nie zalecałbym brania książki Spałka pod namiot?... Jest co dźwigać. Wiem, że tu Wydawca wyszczerzy się na mnie, ale piszę jako niezależny czytelnik: tak objętościowo napisane dzieła winny ukazywać się w kilku tomach! I dla książki lepiej i dla... naszego zdrowia. W przeciwnym razie skazuje się nas na mękę "pod książką"!
"Rewolucja pożera własne dzieci" - to już klasyczne zdanie, którego autorem był Georges Danton. I o tym głównie jest książka Roberta Spałka. Znając wiele z opisywanych osób nie kryję, że ich gehenna nie robiła na mnie wrażenia. inaczej: nie wzbudzano we mnie współczucia lub oburzenia na metody śledztwa, łamania opornych, niszczenia kolejnych działaczy partyjnych!... Nie będę ukrywał, że najbardziej intrygowały mnie upadki takich bonzów komunistycznych, jak towarzyszy Mariana Spychalskiego i Władysława Gomułki. Ta książka daje nam wreszcie odpowiedź jak, dlaczego, po co strącono z postumentów takie figury. Gro z nazwisk, nie czarujmy się, dziś nam już nic nie mówią. Tym lepiej, że dostaliśmy możliwość "odrobienia kolejnej lekcji historii".
Kształtująca się po 22 lipca 1944 r. stalinowska rzeczywistość tutaj pokazana jest od strony... cel więziennych dla twórców tego bandyckiego systemu! Wypowiedzi szumowin pokroju Różańskiego "Będziemy wypruwać z ciebie żyły i łamać ci kości, a w drugim pokoju obok będziemy je składać na nowo - aż do skutku i jak długo zechcemy" - w tym wypadku nie robią wrażenia. Brzmi to strasznie, wiem. Niech mi będzie darowane, ale trudno mi jednak zebrać się na współczucie dla towarzysza Włodzimierza Lachowicza. System terroru, który stosował te same metody w walce z podziemiem teraz dosięgały sprawców!... Autor nie oszczędza nam przykładów. Możemy czytać nie tylko wyliczankę metod, jakie zastosowano, ale wręcz posłuchać, co na temat śledztwa po latach zeznawał sam minister bezpieczeństwa publicznego generał Stanisław Radkiewicz:: "W sprawie Lachowicza doszliśmy do szczytu stosowania metod bicia, a to dlatego, że w tej sprawie trzeba było wykazać się dużą dojrzałością polityczną, której nam było brak". Porażająca jest szczerość tego komunistycznego bandyty, kiedy czytamy choćby takie dwie wypowiedzi: "Biliśmy, bijemy i będziemy bili. A prokuraturze nic do tego. To jest nasza sprawa", kiedy był jeszcze "panem życia i śmierci" i trochę później "Robota bezpieczeństwa nie jest czysta i nie jest lekka". Inny więzień, towarzysz Alfred Jaroszewicz po latach wspominał "...zakuto mi ręce i nogi. Kij wkładano między nogi, kneblowano usta, później okrywano mnie derką i tłuczono kijami w stopy, które były obnażone i widoczne".
Każdy rozdział, to oddzielna biografia, życiowa droga, kariera komunistyczna. Rzadka możliwości ujrzenia, jak ludzie "z nizin" pieli się po szczeblach kariery, po trupach swoich ofiar! Że wielu z nich powinno budzić szacunek choćby z tego względu, że byli... ideowymi komunistami. To jednak na swój sposób wyjątkowa kategoria ludzi, jakkolwiek później potoczyła się ich droga. Absurdalność stawianych zarzutów, choćby w śledztwie Stanisława Nienałtowskiego. Poruszające są listy, jak ten który ów napisał 17 grudnia 1948 r. (czy wiedział, że dwa dni wcześniej powstała... P.Z.P.R.?): "Spodziewając się rychłej śmierci, bo nie wiem, czy sprostam ostatniej szansie [danej mi] przez p[ana] kapitana [Kędziorę]. Tą drogą zwracam się do Ob[watela] Pułkownika [Różańskiego], by zaopiekował się lub spowodował zaopiekowanie się moimi małymi dziećmi, którym na imię Zosia i Marysia, to jest, by obmyślił dla nich właściwe nazwisko (jeśli nie mogą chować się pod moim), umieścił w dobrym zakładzie wychowawczym, który by je mógł wychować na dobrych obywateli socjalistycznego państwa".
Czy ten morderczy system był bardziej wyrozumialszy dla kobiet? Los towarzyszki Stanisławy Sowińskiej nie był to pozazdroszczenia. "Nie dla zabawy chyba was »zdjęliśmy«, nie jesteście pierwszym lepszym przechodniem z ulicy! Biuro Polityczne kazało was aresztować" - usłyszała z ust niejakiego majora Józefa Duszy. To musiało być bolesne przebudzenie dla tak ideowej działaczki i bojowniczki komunistycznej?
Nie będę mnożył i streszczał każdej odbytej "drogi przez mękę". To trzeba przeczytać. Kogo jeszcze interesuje, jak budowano ten narzucony prze Sowietów system - musi wziąć do ręki książkę Roberta Spałka! Na pewno trudno stanąć... po stronie ofiar. Naprawdę. Zdobyć się na współczucie, kiedy wiemy jakich ludzi stawiano przed obliczem bezwzględnych siepaczy z MBP? Po lekturze tego typu książek mam zawsze jedno odczucie: chwała Panu, że nie znam tego okresu z autopsji, że darowano mi było... Wspaniale się jest dziś mądrzeć nad tym kto zdradził, kto posypał się w śledztwie - ale być tam, w tych mrocznych kazamatach, nie mieć prawa do korespondencji, spacerów, nie stać pod prysznicem przez lata? Tego nasze umysły nie są w stanie ogarnąć.
Za mało jest t a k i c h książek, jak ta autorstwa Roberta Spałka. Wiem, że objętość jej mogłaby "popłynąć" na dalsze tomy i tomy, i tomy. Szczególnie dedykowałbym "Komunistów przeciwko komunistom" tym wszystkim, którzy z upartym uporem stawiają tezę, że za komuny wcale nie było tak źle. Nie? To czym jest książka Roberta Spałka? Fantazja na zadany temat? To jest rzeczywiste oskarżenie tego systemu, który pewnie, że przez lata ewoluował, ale ludzie, którzy katowali swoich nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie! Mało tego - jesteśmy świadkami honorowej asysty w czasie pogrzebu jednego ze stalinowskich prawników?! Może po filmie "Nil" trzeba nakręcić kolejny obraz na kanwie książki "Komuniści przeciwko komunistom"?
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.