niedziela, listopada 30, 2014

Spotkanie z Pegazem - 39 - Jacek Kaczmarski "Somosierra".

30 listopada 1808 r. zamazuje się w świadomości narodowej. Coraz mnie osób sięga po książki W. Gąsiorowskiego, W. Przyborowskiego, M. Brandysa, R. Bieleckiego czy W. Łysiaka. Gdzie tu mówić o klasykach historiografii:  Sz. Askenazego, W. Tokarza, M. Kukiela, A. Zahorskiego lub J. Skowronka. Po co czytać? Lepiej oglądać? No to gnajmy przed płótna mistrzów tej miary, co J. Suchodolski, P. Michałowski czy W. Kossak! Widzę w muzeach reakcję: odkrycia Ameryki! Kreska tych genialnych mistrzów pędzla i palety jest dziś coraz mnie rozpoznawalna.


Dlatego po raz kolejny, po prawie dwóch miesiącach, wkraczam do krainy Pegaza... Rok temu była M. Konopnicka - w tym Jacek Kaczmarski. Nie po raz pierwszy bard lat minionych wypełnia niszę. Zapewne łatwiej mu trafić między publikę. O ile owa publika będzie chciała go słuchać. A przecież warto. Bo dzięki Kaczmarskiemu historia staje się bardziej strawna! I przyswajalna. To taka kroplówka-repetytorium! Bezcenna pomoc w rozumieniu czasu przeszłego dokonanego. Tym razem "SOMOSIERRA"! Baczymy na poprawność tej słynnej nazwy geograficznej. Tam, jak byk po pierwszym "s" stoi "O", a nie "a".


"Szarża pod Somosierrą - pisze Iwona Grabska w książce "Lekcja historii Jacka Kaczmarskiego" - trwała niewiele dłużej niż piosenka Jacka Kaczmarskiego na jej temat. (...) Po ośmiu minutach wąwóz został zdobyty, a olbrzymie straty własne jednego szwadronu były niczym w porównaniu z wykrwawieniem armii wielogodzinnym szturmem pieszym". Kto dziś wymienia nazwiska odważnych szwoleżerów gwardii? Nie pamiętam apelu poległych, na który wzywano ich i czczono frazą: "Polegli na polu chwały!"? Może treść tej pieśni choć na chwilę, choć bezimiennie (w przeciwieństwie do Marii Konopnickiej) przypomni tamten listopadowy dzień sprzed 206 laty. Dla jednych symbol bohaterstwa i oddania. Dla innych bezcelowej ofiary krwi. A jeszcze dla innych obraz zaprzedania się idei wolności, bo na polskich szablach niesiono zniewolenie odważnym Hiszpanom.

 Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom
 Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy
 Przez szwoleżerów łatwopalny szwadron
 Gardła armatnie kolanami dławić
 W mokry mrok topi głowy szwoleżerów
 Deszcz gliny, ziemi i rozbitej skały
 Ci, co polegną - pójdą w bohatery
 Ci, co przeżyją - pójdą w generały
  
 Potem twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
 Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
 Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
 Uszy nastawić na szeptów oddechy
 Zwycięskie piersi obciążą ordery
 I wstęgi spłyną z ramion sytych chwały
 Ci, co polegli - idą w bohatery
 Ci, co przeżyli - idą w generały
  
 Potem zaś czyści w paradnych mundurach
 Galopem w wąwóz wielkiej polityki
 Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach
 Pióra miast, armat, państw krzyżują szyki
 I tylko niektórym ominie pokuta
 W mrowisku lękiem karmionych koterii
 Nieść będą ciężar wytrząśniętej z buta
 Grudki zaschniętej gliny Somosierry
  
 Ale twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
 Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
 Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
 Uszy nastawić na szeptów oddechy
 Nie ten umiera co właśnie umiera
 Lecz ten, co żyjąc w martwej kroczy chwale
 Więc ci, co zginęli, poszli w bohatery
 Ci, co przeżyli - muszą walczyć dalej 




Nie zapominajmy, że "żelazny" Otto von Bismarck wystąpił kiedyś w obronie honoru polskich szwoleżerów spod Somosierry i publicznie przyznał:

"Możliwe, że konie poniosły. Ale jeżeli na koniach siedzą tchórze, to ponoszą one do tyłu. Natomiast gdy siedzą na nich mężni, 
to ponoszą do przodu - na nieprzyjaciela".

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.