wtorek, czerwca 03, 2014

XXV lat - 4 VI 1989 r. - Heterocera

35 % miejsc w Sejmie!
100 % miejsc w Senacie!
Świat nad Wisłą był taki prosty! Byli - ONI? Byliśmy - MY! Wtedy nikt nie miał wątpliwości, kto był po stronie  Z. O. M. O.  Co było do wzięcia, to opozycja wzięła! Tyle zakontraktowano! Jak w skupie żywca? Tylko, że tym razem do podziału był łakomy kąsek:  w ł a d z a !  Dla wielu działaczy N.S.Z.Z. Solidarności, to była i jest zdrada. Siadać do jednego stołu z Kiszczakiem i Jaruzelskim? Ofiary 13 grudnia 1981 r. - i ich oprawcy?! Dziejowa chwila i podniosły moment.

Czy skutek wyborów AD 1989 przerósł "stronę rządową"? W ferworze świętowania ćwierćwiecza nie zapominajmy, że to jednak nie były w 100 % wolne i demokratyczne wybory. Takie być po prostu nie mogły! Po rozmowach w Magdalence i dawnym pałacu namiestnikowskim - opozycja, która wyciągnęła rękę do zgody, godziła się na taki, a nie inny krok.


Nie rozumiem dlaczego są środowiska, które totalnie plwają na osiągnięcia tamtych rozmów? Mi też wiele spraw nie przypadło do gustu. Ale z jednej strony zawsze podziwiałem ludzi, którzy potrafili wznieść się ponad podziały i konsekwentnie dążyć do pojednania. Spotkać się ze swoim prześladowcą, który nas tropił, ścigał, próbował dopaść i zniszczyć - wielkie wyzwanie i odwaga. Bujak i Kiszczak?...


Trudno zapomnieć entuzjazmu tamtego czerwca. Czy naprawdę była w nas obezwładniająca wiara, że oto wali się komunizm w Polsce? Przecież nie znikali w mroku niebytu różni Jaruzelscy, Kiszczakowie,  Zemkowie, Kwaśniewscy, Millery - wręcz przeciwnie! Miękko przenikali z jednej rzeczywistości w drugą. Swoją drogą, kiedy będę miał okazję spotkać byłego prezydenta, to zapytam: jak w ciągu jednej nocy z komunisty stać się socjaldemokratą? Bo dla mnie to jest niepojęta historycznie metamorfoza!... Obrzydliwa ćma (Heterocera)  stawała się paziem królowej (Papilio machaon) ?... Umożliwił to również 4 czerwca 1989 r.


Komunizm nie runął tego dnia! Zresztą pamiętne zdanie pani Joanna Szczepkowska wypowie dopiero... jesienią '89. Fantaści mogli wierzyć. Snuć fantasmagorie. Szary obywatel PRL-u wtedy myślał, gdzie mam zdobyć to, co mi komuchy wypisały na kartce, czy dostanę "Bebiko" w "Super-samie", dlaczego nie wykupiłem "Vibowitu" w aptece. Bo go k... nie było! Czerwiec 1989 to był jeszcze długo nienormalny czas! Przypominaliśmy troglodytów z epoki kamienia łupanego. Nie, nie żebyśmy chodzili w skórach i mieszkali w jaskiniach! Ale myśmy nie kupowali - myśmy polowali na towar! Popularne wtedy zdanie "gdzie rzucili?!" brzmiało, jak mantra. Oczywiście nie dla tych komunistycznych hipokrytów z KW czy KC. 


Na 4 czerwca 1989 r. patrzymy z perspektywy minionych XXV lat.  Demonizujemy jego znaczenie. To było lekkie otworzenie stalowej klatki, w którą pakowano Naród od stycznia 1944, kiedy pierwszy sowiecki żołdak przekroczył polską granicę pod Równem! Gdybym jednak tego dnia usłyszał, że Orzeł będzie mieć koronę... 11 listopada będzie świętem... rozpadnie się Z.S.R.R.... a Polska zostanie członkiem N.A.T.O.  i to nie za dojrzałości mego wtedy rocznego Syna, ale mojego życia - to powiedziałbym o tym kimś: "wariat!". Na to trzeba było być Wernyhorą, aby uwierzyć, że 4 czerwca to na prawdę początek drogi!...


 PS: Smutne, że młode pokolenie nie wie... kim jest szeryf ze słynnego plakatu!

4 komentarze:

  1. A matoły wierzą, że wtedy upadła komuna. Ten potwór nigdy i nigdzie nie upadł.

    OdpowiedzUsuń
  2. 4 czerwca 1989 r. to ważny dzień, ale barwy nabrał dopiero z perspektywy lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Należało po 4 VI wytruć tą morową, bolszewicką zarazę, a nie żeby teraz mądrowali się różni Kwaśniewscy! To TW "Alek" tego jakoś nikt nie pamięta, Tylko, że Lechu "Bolek".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.