środa, maja 07, 2014

Po prostu - T O L A !

Gdybym chciał tu wymienić choć kilka nazwisk gwiazd przedwojennego kina, to zrobiłby się leksykon, słownik filmowy, prawdziwy (a nie sezonowy) gwiazdozbiór! Dlatego nie ukrywam, że bardzo mnie ucieszyło, kiedy dwa lata temu pojawiła się książka Ryszarda Wolańskiego "Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań" (wyd. Rebis, Poznań 2012). Znam ją tylko (!) z przeczytania. Pożyczyłem, ale do dziś nie zasiliłem tym tytułem swego księgozbioru. Wiem. Błąd! Tym bardziej ucieszyło mnie pojawienie się kolejnej książki R. Wolańskiego: "Tola Mankiewiczówna. Jak za dawnych lat". Chciałbym wierzyć, że autor nie spocznie na tych dwóch tytułach i będziemy czytać biografie choćby Mieczysławy Ćwiklińskiej, Jadwigi Smosarskiej, Miry Zimińskiej, Kazimierza Junoszy Stępowskiego, Aleksandra Żabczyńskiego, Stanisława Sielańskiego czy Ludwika Sempolińskiego? Na razie zabiera nas w świat dla nas niemal egzotyczny: sceny, estrady, kina przedwojennego. Dla wielu oglądanego z sentymentem. Dla wielu pewnie kinematograficzne śmieci?... Mylę się? Sam fakt, że muszę podpisywać fotografie świadczy, że młodsze pokolenie już nie kojarzy kim byli "pani Miecia", Michał Znicz czy nawet Adolf Dymsza!... Moje pokolenie "odrobiło lekcję" dzięki panu Stanisławowi Janickiemu i cyklowi "W starym kinie".


"Co mój mąż robi w nocy?" - reż. M. Waszyński (1934 r.)
Kiedy myślę "Tola Mankiewiczówna" widzę jej kreacje w "Co mój mąż robi nocą?", "Manewrach miłosnych", "Pani minister tańczy". Wybór oczywisty? Pewnie - tak. To przecież z nich pochodziło wiele nieśmiertelnych szlagierów, które wielu z nas do dziś nuci, ba! zapewne przywołują wspomnienia, otwierają dawne rany? Należy znaleźć czas i wsłuchać się w przepięknie wyśpiewane marzenie pokojówki Kazi Fafułówny, kiedy w "Co mój mąż..." śpiewała:

O czym marzy dziewczyna
Gdy dorastać zaczyna
Kiedy z pączka zmienia się w kwiat
Kiedy śpi gdy się ocknie
Za czym tęskni najmocniej
Czego chce aby dał jej świat… 

Odrobinę szczęścia w miłości
Odrobinę serca czyjegoś
Jedną małą chwilę radości
Przy boku kochanego
Stanąć z nim na ślubnym kobiercu
Nawet łzami zalać się
Potem stanąć sercem przy sercu
I usłyszeć… kocham cię.

A w cudownych  "Manewrach miłosnych"? Przecież to do jej ucha szepcze sam Aleksander Żabczyński nieśmiertelne:

Powróćmy jak za dawnych lat
w zaczarowany bajek świat.
Miłością swoją w piękną baśń
me życie zmień. 

Za siódmym morzem, z dala stąd,
znajdziemy czarodziejski ląd
i szczęście da nam każda noc
i każdy dzień.  

"Manewry miłosne" reż. J. Nowina-Przybylski i K. Tom (1935 r.)
A scena w karczmie? Adam Aston, który teraz wywołuj dreszcz na mym ciele, wpatruje się w płonący ogień i z żalem śpiewa najsmutniejszy song o miłości "Jak trudno zapomnieć":

Jak trudno jest zapomnieć,
gdy ktoś ci serce skradł.
Jak trudno jest zapomnieć,
gdy ktoś przesłonił świat.

Adam Aston - "Manewry miłosne"
Tola Mankiewiczówna (baronowa Kolmar w... stroju pokojówki) i Aleksander Żabczyński (porucznik Niko Quanti w stroju... adiutanta) - są tu tylko słuchaczami. A po chwili widzami najognistszego czardasza, jakiego wykrzesała swoimi pięknymi nogami wspaniała Loda Halama! Nie można nie znać tego filmu! Wolański w rozdziale 10. poświęca wiele miejsca opisom filmów, recenzjom, wzbogaca go o doskonałej jakości fotosy. W "Pani minister tańczy" Żabczyński czarował wyznaniem "Już nie mogę dłużej kryć". Sens piosenki poznamy tylko... oglądając ją. Bo w tej komedii Tola Mankiewiczówna wystąpiła w podwójnej roli! A to, jak sie domyślamy, kryje zawsze jakieś zamieszanie. On śpiewał:

Już nie mogę dłużej kryć,
co we mnie płonie.
Jak mi tętnią skronie,
jak się serce rwie (on kocha mnie).
Już nie mogę dłużej kryć,
jak brak mi Ciebie,
gaśnie dzień na niebie,
gdy nie widzę Cię (on kocha mnie).

Pomyśleć, że w 1944 r. w życiorys Wielkiego Amanta wpisana zostanie nazwa pewnego włoskiego masywu: Monte Cassino. Nie zapominajmy o tym, akurat w miesiącu, w którym przypada 70. rocznica heroicznego jego zdobycia!...
Dzięki książce Wolańskiego, a daje ona możliwości przeprowadzenia swoistych "badań ikonograficznych", możemy prześledzić, jak wiejska dziewuszka Teodora Oleksa z Bronowa nad Narwią stała się damą warszawskich scen operowych i operetkowych jako TOLA MANKIEWICZÓWNA. Właśnie dziś, 7 maja, przypada 114 rocznica urodzin Artystki. Nie mnie oceniać urodę pani Toli, ale jeśli pamiętamy sceny z "Manewrów..." i widzimy dojrzałą, atrakcyjną blondynkę - to jest okazja, żeby przekonać się, jak wykształcił się ten Łabędź scen polskich! I dodajmy: europejskich!

"Pani minister tańczy" reż. J. Garden (1937 r.)
Czyż nie była oklaskiwana na scenach m. in. Berlina czy Hamburga? Złośliwi dodadzą "za III Rzeszy" lub "w przytomności dra Goebbelsa!". A mnie co innego urzekło, że tamtejsza krytyka, ocena kunsztu aktorskiego była na najwyższym poziomie. Widać sceny niemieckie jeszcze nie zatruł jad anty-słowiańszczyzny? Smutnie patrzy się na berlińską fotografię, gdzie Mankiewiczówna stoi w otoczeniu Mieczysława Krawicza i Franciszka Brodniewicza - obaj zginą w czasie powstania warszawskiego. Ona - będzie śpiewać na barykadach tego powstania! Na razie jest fetowana blaskiem fleszy, neonów, burzą oklasków. I tu nie chodzi o jednostkowe turne. Po wizycie w 1935 było i 1938. Wolański podaje: "Każde jej pojawienie się na ulicy wywoływało zbiegowisko, które z trudem udawało się rozproszyć niemieckiej policji, tak wiele było łowczyń i łowców autografów, wyposażonych przez organizatorów w reklamowe ulotki z jej podobizną". W końcu to na Jej cześć nad wejściem do teatru Wintergarten pojawił się neon: "TOLA MANKIEWICZ die berühmte polnische Sängerin" (Tola Mankiewicz znana polska piosenkarka). Szkoda, że autor biografii ograniczył się tylko do wymienienia z tytułów "najpoważniejszych pism stolicy Niemiec". Muszę posiłkować się relacją "Zet-Es" dla polskiego "Kina": "Tola Mankiewiczówna wychodzi na scenę. Od razu brawa, gdyż ją tu znają i lubią. Orkiestra zagrała kilka taktów, ale widać teraz taka moda u śpiewaków, bo  i Tola chce przemawiać. Przemiłym głosem powiada po niemiecku, że będzie śpiewała piosenkę o dziewczynie, która straciła swe serce i w żaden sposób nie może go odnaleźć. I śpiewa po polsku. Publiczność szaleje z zachwytu. Brawa są wprost huraganowe".

Berlińskie turne - po prawej F. Brodniewicz, z lewej M. Krawicz
T. Mankiewiczówna
Nikt nie pozostanie obojętny na wojenne losy Aktorki. Nie wolno nam zapomnieć, że Jej mężem (od 21 XII 1935 r.) był Jan Tadeusz Raabe, potomek żydowskiej rodziny z dawnej guberni siedleckiej. Rok 1939 zniweczył wszelkie plany, zdruzgotał małżeńskie szczęście obojga! R.Wolański szczegółowo prześledził tułaczkę małżonków Raabe. Losy Tadeusza (bo to imię używał) mogłyby posłużyć za kanwę oddzielnej biografii. Kiedy w zajętej przez Niemców Warszawie okazało się, że dla polskich Żydów nadchodzą dni niebezpieczne - postanowili uciec. Gdzie? Na "sowiecką stronę". Nie pojmę nigdy łagodnej oceny (oględnie mówiąc) "kulturalnej kolaboracji" środowisk artystycznych w polskim Wilnie i Lwowie, które zajął Moskal!... Małżonkowie Raabe zostali ujęci w czasie nielegalnej próby przekroczenia granicy nowej, sowieckiej Białorusi (w jej granicach nie tylko Wilejka, Lida czy Grodno, ale też Białystok)! Tadeusz został zesłany do Kazachstanu! Toli Mankiewiczównie nie przeszkadzało występowanie w... Państwowym Teatrze Polskim Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej? Polakom na ziemiach wcielonych do Rzeszy wyrzyguje się od przeszło 70-tu lat, że podpisywali Volkslistę, w Warszawie golono głowy za grę w niemieckich teatrach lub likwidowano za kolaborację!... Tola Mankiewiczówna (nie dowiemy się na jakiej zasadzie?) wróciła w 1941 r. do Warszawy. Może dla Wolańskiego to "przedzieranie się" i pokonywania "ponadtrzystukilometrowej podróży" - nie wymaga wyjaśnienia. A ja bym chciał wiedzieć czy to skutek choćby agresji niemieckiej (22 VI 1941 r.) i chaosu, jaki ona wywołała u Sowietów? Czy może chodzi o heroizm samotnej ucieczki? Cisza! Nikt nic nie wie. W Warszawie odnalazła siostrę, znalazła zatrudnienie m. in. w kawiarni "U Aktorek". Zachowała się nawet fotografia z 1943 r. z jednego z występów. To tam wykonywała m. in. piosenkę "Wojsko kolorowe":

Siedziała Jadzia na płocie,
Liczyła szabelki w locie,
Przejeżdżał ułan po łące,
Zostawił uśmiech i słońce.
Wojsko kolorowe, żołnierze jak maki,
Zawrócili głowę, sfrunęli jak ptaki,
Zawrócili głowę, sfrunęli jak ptaki.
Zosieńka jasna jak zorze,
Z podziwu wyjść już nie może,

M. Ćwiklińska
Sama później wspominała: "Lubiłam tam śpiewać, szczególnie tak bliskie wtedy sercu śpiewki żołnierskie (...). Ale to było niebezpieczne, toteż Ćwiklińska, znana dobrze ze swej energiczności, robiła wywiad, czy nie ma na sali kogoś obcego". Wybuch powstania zaskoczył Ją. Nie mogła wiedzieć, że ukochany siostrzeniec Jerzyk (pan Jerzy Grądzki) był najpierw w "Szarych Szeregach", a później Armii Krajowej. W zawierusze powstańczej zginie wielu jej kolegów ze sceny, m. in. Józef Orwid, Franciszek Brodniewicz, Zbigniew Rakowiecki. W kanałach zaginęła Ina Benita ze swym malutkim synkiem, uwodzicielski wamp, która chyba trochę "pogubiła się" w okupowanej stolicy, wiążąc z pewnym oficerem Wehrmachtu... Tola Mankiewiczówna, po kapitulacji Warszawy, razem z siostrą wydostały się z miasta, nie trafiły do Pruszkowa. Już w styczniu 1945 r. wróciła do zrujnowanej Stolicy. Okazało się, że Tadeusz Raabe przeżył kazachską zsyłkę. Najpierw znalazł się w Armii Andersa, nie wyszedł jednak do Persji, został na "nieludzkiej ziemi" i wracał z Armią Berlinga.

Ina Bonita i Zbigniew Rakowiecki w filmie "Ja tu rządzę", reż. M. Krawicz  (1939 r.)
Polska Ludowa okazała się pokrętna matką dla estradowej drogi życiowej Toli Mankiewiczówny. A jakże - występowała na partyjnych rautach czy akademiach ku czci generalissimusa, nawet w roli kołchoźnicy, ale... Proszę zerknąć do książki Ryszarda Wolańskiego. Dla młodszego pokolenia to będzie prawdziwa lekcja historii - np. w zakresie podróże do Londynu?... Dziś jakoś cicho wobec faktów wspierania budowy Zamku Królewskiego w Warszawie czy wzbogacaniu zbiorów na Wawelu? Oto klasa Wielkiej Artystki - nie próżnej zaszczytów fanfaronady, ale prawdziwej Damy! Chciałbym widzieć, jak dzisiejsze "serialowe divy" sypią groszem na wsparcie kultury narodowej,tej przez wielkie "KN". A może powinny same przeczytać biografię niezwykłej Aktorki, jaką była TOLA MANKIEWICZÓWNA. 
Artystka zmarła 27 października 1985 r.

6 komentarzy:

  1. Znam wszystkie role filmowe Toli Mankiewiczówny, oczywiście w filmach pokazanych w telewizji, ale nic z jej prywatnego życia. To zresztą nie dziwi, bo do niedawna praktycznie niewiele wiedzieliśmy o wszystkich innych aktorach kina przedwojennego. O ich prywatności, o ich postawach w czasie wojny i w Polsce Ludowej.
    Ja staram się nie oceniać bezwzględnie zachowań wobec obu naszych okupantów. Nie wiemy, jak my zachowalibyśmy się w warunkach zagrożenia życia - a nie każdy musi być bohaterem. Tu niestety skala zdrady, czy chociażby stopnie nieprzyzwoitości współpracy są różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oceniam. Tylko nie mogę zrozumieć: dlaczego pobłaża się za występy we Lwowie czy Wilnie, a piętnuje w Warszawie?...

      Usuń
    2. A może powodem jest słaba znajomość faktów? Dopiero teraz poznajemy szczegóły tych życiorysów.

      Usuń
    3. Prawda zapewne, jak zwykle, leże między....

      Usuń
  2. Wlasnie koncze te ksiazke. A czeka tez jego o E. Bodo. Slyszalam, ze Wolanski pisze tez o Helenie Grossownie. Mala poprawka - wg. oststnich danych Ina Benita nie zginela w kanalam]ch tylko podczas bombardowania Srodmiescia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, że tyle jest kontrowersji wokół śmierci Iny Bonity jest doskonałym przykładem żywotności historii. Biografie E. Bodo polecam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.