piątek, marca 14, 2014

Zofia Korecka 1 voto Koniecpolska de domo Opalińska (ok.1610-1657) - femme fatale XVII wieku?...

"Witam, 
mam pytanie odnośnie Twojego artykułu o hetmanie Koniecpolskim, może będziesz mi mógł odpowiedzieć na pewne nurtujące moją mamę pytanie odnośnie okoliczności śmierci hetmana Koniecpolskiego. Przeszukała już dużą ilość literatury i nie może znaleźć odpowiedzi na temat okoliczności i przyczyny śmierci Koniecpolskiego.
Łodzia h. Opalińskich
Mam nadzieję, że będziesz coś na ten temat wiedzieć i podzielisz się informacją.
Pozdrawiam,

Paulina".
Taka prośba pojawiła się na Facebooku mego blogu "historia i ja". Moja odpowiedź nie byłaby zbyt oryginalna, gdyż powtarzana od kilku stuleci wersja, co do okoliczności zejścia z tego świata hetmana wielkiego koronnego i kanclerza wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego jest raczej rzetelnie opisana w literaturze. Wiem, że zerkanie pod kołdrę wielkim tego świata, to żadna nowość i nie wiek XXI to wymyślił. Erotyczne ekscesy wielkich Polaków, to temat rzekaaaaaaaaa... można by płynąć. Jak nic muszę skoncentrować się na osobie ostatniej pani Koniecpolskiej. Myślę, że zbytnio nie mijam się z oczekiwaniem Pauliny. Jeśli jednak Ją rozczaruję, to proszę o niski wymiar kary...

Ostatnia pani Koniecpolska, Zofia, pochodziła z potężnego, jak to się mawiało "możnego" rodu wielkopolskiego: OPALIŃSKICH herbu ŁODZIA. Nie będę wdzierał się na jej drzewo genealogiczne, ale sumienność historyczna nakazuje mi tylko przypomnieć, że jej braćmi byli: Łukasz Opaliński (1612-1662) znany poeta i satyryk epoki. to spod jego pióra spłynęły na papier słowa, które powinien sobie do serca wziąć każdy "raczkujący rymotwórca":

Ten jest poetą, moim rozumieniem,
Co doskonałym rzeczy zważeniem
Przenika wszytko, a, co chce, prawdziwie,
Gładko, łagodnie, miękko i szczęśliwie
Wymówi albo tak ładnie wyleje,
Że z czytających każdy się zdumieje,
I nie tylko się uznawa wzruszonym,
Ale już prawie niemal zachwyconym. 

Jak mniemam bardziej zapamiętany przez pokolenia pozostał starszy z braci Krzysztof Opaliński (1611-1655), wojewoda poznański, takoż człowiek, co od pióra nie stronił, ale niestety do dziejów ojczystych wpisał się jako... zdrajca spod Ujścia , kiedy to poddał się pod protekcję Carolusa Gustava w 1655 r. Hańbą okrywając rodowe nazwisko!...Pisać o cnotach rycerskich na pewno umiał:

Pan Bóg nas ma jak błaznów. I to prawdy blisko,
Że między ludźmi Polak jest Boże igrzysko.
Kiedy by nas wszechmocna boska nie trzymała
Ręka, już byśmy dawno rąk nieprzyjacielskich
Nie uszli, a że przydam, i ostatniej zguby.
Ten nas trzyma, ten nas sam okrywa i szczyci.
Zgoła tak sobie z nami Bóg więc zwykł poczynać,
Jako który pan z błaznem. Gdy błazna opadną
Chłopięta, jeden go w zad uszczypnie, drugi go
Zakole gdzie najgorzej, błazen się opędza
I wrzeszczy raz, drugi raz. Cierpliwie pan słucha

K. Opaliński (1611-1655)
Ł. Opaliński (1612-1662)
O Zofii z Opalińskich nie wiemy podstawowej informacji: gdzie i kiedy przyszła na świat. Podaje się ogólnie około 1620 r. Rodzicami byli Piotr i Zofia z Kostków małżonkowie  Opalińscy. Miała zaledwie jakieś cztery lata, kiedy ojciec zmarł w 1624 r., a matka w 1639 r., kiedy mogla mieć około 19. lat. Opiekę nad siostra przejął starszy brat Krzysztof! Korespondencje, jakie zostawił nie ukazują Zofii w różowym świetle. Jeśli szukalibyśmy nabożnej panny, co to dniem i nocą z różańcem w dłoni śledziła modlitwę za modlitwą, to byłby zw błędzie. Hajduczek, też raczej z niej nie był? "Nie masz ani pobożności, ani ostrożności, ani skromności, omnia soluta et libera [wszystko wyuzdane i swobodne]". Tylko włosy z podgolonej głowy rwać, a wąsa targać? Do tego była: swobodnego obycia i stroju, pychy srogiej, zgorszenie siejąca! Rzecz można: sami sobie winni jesteście narzekacze! skoro dziewczę wzrastało w przepychu, puchu i magnackim miodzie, to jak się  miała zachowywać, kiedy i na urodzie jej nie zbywało?! Nie gotowano jej do życia za zakonną furtą. Z wiankiem cnoty jak było - tego chyba nikt nie byłby w stanie ocenić, ale wielu się wokół wojewodzianki kręciło. Zwykły szlachcic nawet nie mógł marzyc, by choć z nim "poszła w tany". Jej rekuzy musiały być głośne i znamienne (mówiło sie o nich w środowisku?), skoro nawet znamy nazwisko jednego z nich, to niejaki Strzałkowski.
J. Ossoliński
S. Koniecpolski
Lata biegły, a panna Opalińska do opamiętania nie była skora. Małoż tego  nie szła za nikogo? "Panna w lata idzie. Owej pięknej płetki i połowicę już nie ma". Ale od czegóż bracia w świecie bywali? Widać los siostry ich marsowe serca wzruszał? Dość mieli i jej fanaberii, a i okazywało się, że panna w alkierzu łzy roni?!... Znaczy się pierwszy lepszy? Nie z panną Opalińską! Furii dostawał brat Krzysztof, kiedy m. in odrzuciła konkury Ludwika Wejhera: "...kiedyby się mogło przebierać jak w grzybach, ale zgoła odstraszyliśmy ludzi tym naszym zwlekaniem". Nie chce się wierzyć, ale w sukurs braciom Opalińskim szedł nawet dostojny kanclerz koronny Jerzy Ossoliński (1595-1650). Zdawało się, że "leciwa w latach", jakieś dwadzieścia pięć wiosen mająca za sobą Zofia, naprawdę będzie musiał oddać się służbie Bogu i Przenajświętszej Panienki. Bo w mariaż z kimś "niżej postawionym" - jakoś osobiście nie wierzę. Zafrasowany Krzysztof pisał: "...abyśmy się zatrzymali do Sejmu. Obiecuje tak od Kanclerza, jako i innych [...] tuzinami młodzieńców i wdowców". To była sugestia wynikająca z prośby jakiegoś znajomego rodziny?
No i zdarzyło się, jak ślepej kurze ziarno. Oto umarło się Krystynie z Lubomirskich Koniecpolskiej, drugiej żonie hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego. Namówiono bohatera spod Trzciany, który (patrząc mu w kalendarz) mógł być jej ojcem do poślubienia właśnie Opalińskiej! Jak to mawiano onegdaj "jeszcze nieboszczka dobrze nie ostygła", a już panna Zofia Opalińska (16 stycznia 1646 r.) stawała się trzecią panią Koniecpolską! Mamy zachowane dwie opinie. Jedna autorstwa nieocenionego Krzysztofa Opalińskiego, brata i szwagra "Pan Krakowski [tj. S. Koniecpolski - przyp. K.N.] niesłychanie z żony kontent, nie tylko mnie, ale wszystkim przyjaciołom w bród w listach opowiada", a Stanisław Koniecpolski, mąż i szwagier odpisywał: "Nie zawiodłeś mię w tym, coś mi obiecował w tym przyjacielu, któregom nabył i któregom Bogu nie zasłużył". 
Fragment nagrobka hetmana S. Koniecpolskiego w Koniecpolu
Niespełna dwa miesiące później gruchnęła po Rzeczypospolitej hiobowa wieść: w Brodach zmarł 11 marca 1646 r. hetman-kanclerz koronny! Taki wakat?!... Trochę mnie dziwi, kiedy czytam o... zgodnym małżeństwie. Bez sarkazmu z mojej strony, ale nowa pani Koniecpolska nie nażyła się ze swym pierwszym małżonkiem. A, że w latach posunięty magnat wziął sobie rówieśnicę syna własnego di łożnicy, to i nie dziwota, że chciał... jurnością dokazywać, jak w młodych leciach. I to dopiero dochodzę do odpowiedzi na pytanie Pauliny Wawrzyniak?
Lakonicznie opisał to Joachim Jerlicz (1598-1673) w swoim dziele "Latopisiec kroniczka" . Na stronie 49 wydania warszawskiego z  1853 r. znajdujemy zapis, po który chętnie wszyscy sięgają: "P. Stanisław Koniecpolski Hetman Koronny zmarł w majętności swej kupionej, w Brodach, w kilka niedziel po ożenieniu od konfortatywy, która zażywał dla młodej zony, a która przesadzono, bo mu aptekarz na raz kilka był dał, co on razem zażył, i tak swego życia wiek dokonał". Nie wiem, na jakiej podstawie Zbigniew Kuchowicz (1927-1991) dopełnił ów smutny fakt zejścia małżonka Zofii szczegółem: "Można domniemywać, iż wystąpił po prostu priapizm. chcący zaimponować żonie nie tylko wojenną walecznością, hetman przypłacił to życiem". Czy ta odpowiedź zadowala moją Czytelniczkę? XVIII-wieczny historyk Franciszek Siarczyński (1758-1829) tak rzecz ujął: "Zbytnia miłość rozkochanego starca ku Zofii Opalińskiej, córce Andrzeja, wojewody poznańskiego, pięknej, młodej i ulubionej żonie... o śmierć go przyprawiła".  Aby rzecz źródłowo zamknąć powołam się na kronikarza czasów owych samego księcia Albrychta Stanisława Radziwiłła (1593-1656): "Przyczynę śmierci różnie powiadają. Jedni składają na czary, drudzy na nowa zonę... która, że młoda i piękna, zbyteczna ku niej miłość przyczyną była śmiertelnej boleści i ją w smutku zostawiła".
Zofia nie tylko pozostała wdową, ale do tego wdową ubogą! Trudno rozstrzygnąć czy winą był nagły zgon małżonka?  Skoro owe dwa miesiące pożycia były taką idyllą, to wątpliwe, aby Koniecpolski myślal o zgonie i pochówku w Koniecpolu! Z drugiej strony Kuchowicz dodaje: "Umierał przytomnie, zdając sobie sprawę z przyczyny katastrofy, ale ani jednym słowem nie wspomniał, ani tez nie pragnął nawet widzieć ubóstwianej do niedawna małżonki". Krzysztof Opaliński nie darował sobie napisać: "Niepodobna rzecz opisać zakamienialszego serca przeciwko żenie, jako tego człeka in extrema [w ostatnich chwilach życia]".
A jednak syn zmarłego Aleksander Koniecpolski nie ukrzywdził macochy.
Zofia Koniecpolska długo ponoć nie mogła otrząsnąć się z szoku, jakim był nagły zgon hetmańskiego małżonka. Krzysztof Opaliński tak charakteryzował siostrę w liście do brata Łukasza: "Cudownie byś ją WMć znalazł odmienną od siebie i prawie, prawie światem gardzącą". Niewiele brakowało, a jednak dokonałaby żywotu za klasztorna furta, aliści wyszła ponownie za mąż!
Pogoń h. Koreckich
Książę Samuel Karol Korecki, to paralela z najwyższej półki. Cała magnacka elita zjechała na ślub, który dobył się w rytwianach na początku lutego 1651 r. Kogóż tam nie było: Opalińscy i Radziwiłłowie, Czartoryscy i Hlebowiczowie! Pan młody, niemal rówieśnik wdowy, stawał przed ołtarzem właściwie niemocą łamany, bo mu rany wojenne odnawiały się. Sześć dni po sakramentalnym "tak" pan młody leżał już na marach!... To się huczek poniósł po całej Rzeczypospolitej i wśród Kozactwa. Dla jednych nagle Zofia Korecka 1 voto Koniecpolska de domo Opalińska stała się nieomal "czarną wdową", dla drugich "przeklętą Laszką" nasłana przez nieczyste siły na ukochanego kniazia. Układano pieni o "Laszce diablicy", ktoś do weselnego wiersza dopisał strofę:

Zgasła prędko książęca Jasność z Wielmożnością.
Krótkie pociechy długą płacą się żałością.
Książę oczarowany: na księżnę nasłano
Diabelstwo. Męczennicą tu jej być kazano.

Jak przypomina Kuchowicz: "Pieśń tę śpiewano szeroko po Ukrainie i Białorusi, zawodzili ją starzy lirnicy i młode dziewczęta, śpiewali kozacy w stepie i chłopi białoruscy w puszczanych ostępach". Zofia zmarła w 1657 roku. Nie ma pewności na ile ostatnie lata trawiła na ascezę czy modlitwę. Nie dożyła prawdopodobnie 40-tki. Śmierć obu małżonków i to tak rychła kładły się ponurym cieniem na ostatnie lata jej życia. Smutny żywot magnackiej córki, potężnego rodu...
Chyba nie zachował się żaden wizerunek naszej bohaterki. W każdym bądź razie ja na takowy nie natrafiłem. Wszystkich zainteresowanych tematem i losami kobiet niezwykłych odsyłam do książki Zbigniewa Kuchowicza "Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich XVI-XVIII wieku", bez wertowania której nie powstałaby ten post.
Portret trumienny nieznanej kobiety ok. 1660 r.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.