czwartek, lipca 11, 2013
70 rocznica rzezi wołyńskiej - "hurra wziat Lachiw!" - lipiec 1943
Nie, nie będzie słowa ode mnie. Niech z kart przeszłości przemówią sami zbrodniarze, ludzie na których rekach pozostaje krew barbarzyńsko wymordowanych: żołnierze UPA (Українська Повстанська Армія) i bojówki Służby Bezpieczeństwa OUN (Організація Українських Націоналістів). Ogrom zbrodni, to około 20 000 zamordowanych tylko w lipcu i sierpniu 1943 r.
Jurij STELMASZCZU, jeden z lokalnych komendantów UPA: "W (...) czerwcu 1943 roku spotkałem się w lesie kołkowskim z Kłymem Sawurem zastępcą przedstawiciela sztabu głównego dowództwa, z Andruszczenką. Sawur dal mi rozkaz wymordowania Polaków w okręgu kowelskim. (...) Nie miałem prawa nie wykonać rozkazu, zaś na wykoanie nie pozwalały mi osobiste przekonania. Zwróciłem się do Andruszczenki, który powiedział mi, że jest to polecenie nie z centrum, że jest to przekręcenie w terenie".
Wasyl KUK, ostatni dowódca UPA: "W początkowym okresie to nie UPA inicjowała antypolską akcję, mieliśmy do czynienia ze spontaniczną akcją ludności ukraińskiej. (...) W pierwszej fazie konfliktu na Wołyniu miały miejsce nie akcje bojowe partyzantów skierowanych przeciwko Polakom, lecz działania często uzbrojonej w siekiery, kosy, widły ludności ukraińskiej. Była to chłopska zemsta za lata zniewag i poniżania. Gdy okazało się, że my nie zabraniamy chłopom tego typu akcji przeciwko Polakom, nabrały one masowego charakteru".
Stepan REDESZA, żołnierz UPA: "Okrążyliśmy 5 polskich wsi i w ciągu nocy i następnego dnia spaliliśmy te wsie, a wszystkich mieszkańców starych i młodych wyrznęliśmy - w sumie ponad dwa tysiące osób. (...) Wielu Polaków - mężczyzn, kobiet, starców i dzieci - wrzucaliśmy żywcem do studni, a następnie dobijaliśmy ich, strzelając z broni palnej. Pozostałych kluliśmy bagnetami, zabijaliśmy siekierami i rozstrzeliwaliśmy. To wszystko robiliśmy pod hasłem: morduj polską szlachtę, która napływa na ukraińskie ziemi".
Wszystkie te relacje znalazłem we wstrząsającej książce Grzegorza Motyki "Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła. Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947" (Wydawnictwo Literackie Kraków 2011). Rzeź wołyńska, to porażający fakt okrucieństwa. Na stronie ukraińskiej znanej "medialnej encyklopedii" pada określenie Воли́нська траге́дія, dopiero w nawiasie, jako wytłumaczenie polskiego terminu padają dwa straszliwe słowa: «Волинська різанина».
Wszystkie te relacje znalazłem we wstrząsającej książce Grzegorza Motyki "Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła. Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947" (Wydawnictwo Literackie Kraków 2011). Rzeź wołyńska, to porażający fakt okrucieństwa. Na stronie ukraińskiej znanej "medialnej encyklopedii" pada określenie Воли́нська траге́дія, dopiero w nawiasie, jako wytłumaczenie polskiego terminu padają dwa straszliwe słowa: «Волинська різанина».
PS: Relacja świadka rzezi wołyńskiej Wincentego Romanowskiego:
"W jednej z wiosek w pobliżu Derażnego po pogromie znaleziono w chacie dziecko z wyprutymi wnętrznościami.
Jelita były rozpięte na ścianie w jakiś nieregularny sposób,
a na jednym z gwoździ wisiała kartka z napisem:
Polska od morza do morza".
Zastanawia mnie,jak cienka jest granica cywilizacyjna. To niesłychane, jak szybko ludzie zamieniają się w bestie, jeżeli się im na to pozwoli.Przemilczanie i nie porusznie tego tematu dziś może się okazać przyzwoleniem na podobne zbrodnie w przyszlości.Był kat i były ofiary, wiadomo kto jest kto, teraz należałoby oczekiwać rozliczenia za te straszne wydarzenia na Wołyniu.
OdpowiedzUsuńSmutne,kiedy do rozliczeń z historia miesza się polityka... A tak chyba jest i tym razem. Zbrodnia pozostanie zbrodnią. A nie ukarana, to więcej niż przyzwolenie, to nieomal współudział!...
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tym wypadku polityczne przepychanki są społecznym nośnikiem wiedzy o wydarzeniach, o których duża część społeczeństwa polskiego nic nie wie, albo już zapomniała.Ważne jest,aby przywrócić pamięć wydarzeń wołyńskich i nie przekłamywać historii. Rozliczenie z tych wydarzeń, to moim zdaniem, mówienie dziś prawdy o tym jak było.Nie oczekiwałabym już dziś sporawiedliwej kary dla sprawców, ale raczej skruchy i przyznania do popełnienia okrutnej zbrodni i prośby o wybaczenie za jej popełnienie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Tylko uczciwe uderzenie się w piersi mogłoby sprawę ułatwić. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach dziś nienawidzi Niemców? A przecież jeszcze w latach 70-tych i 80-tych na dźwięk słowa "Niemiec" wyobrażało się: rampę w Oświęcimiu... łapanki... SS...
OdpowiedzUsuńUkraina? Jutro już nie będzie Ukrainy. Tylko historia pozostanie.
OdpowiedzUsuńWlasnie problem w tym ze byly rozliczenia ale troche z przymusu. Nigdy nie bylo formy poczucia winy za zniszczenie wspanialego kraju, ktory do dzisiaj sie nie podniosl. A chyby najgorsze jest to ze mieszkancy Niemiec sa obecnie oklamywani i omamiani propaganda anty-Polska. Niedlugo okaze sie ze pomordowani ludzie sami byli sobie winni ze zgineli w rzeziach i wybudowali dla siebie obozy, w ktorych zgineli. Ze Polska okradla Niemcy z ziem (tego ucza w Niemczech na kursach dla obcokrajowcow). Do poki sa glupcy wojna bedzie trwac i nie ma zadnych rozliczen.
OdpowiedzUsuń