wtorek, czerwca 25, 2013
Erato - część III
- Twoja matka jest
wielka! Winnaś o tym pamiętać. I twój ojciec jest wielki. A brat
jego, Agamemnon, z nich największy.
- Orestes?
- Moja mała Hermionko...
- z matczyną tkliwością pokiwała głową Atena. Co miała jej
powiedzieć? Że ten związek, to jak budowanie dachu bez kolumn?! Że
Orestes będzie kiedyś jeszcze zabiegał o jej względy i spłodzi z
nią Tisamenusa, ba! zgładzą go Heraklidzi. Nie mogła jej tego
powiedzieć. Wiedziała przecież o planach Menelaosa zerwania
zaręczyn. Ważniejsze było pozyskanie Achillesa. Nie wytrzymała i
rzuciła, jakby od niechcenia: Ucz się imienia Neoptolemosa.
- Dlaczego?! - Hermiona aż zadrżała na dźwięk imienia achillesowego syna. Ale Ateny już przy niej nie było. Za to pojawił się jeszcze jakiś cień. Rosły, barczysty mężczyzna szedł prosto na nią, niczym rozjuszony byk. Po ruchach ramionami poznała w nim ojca.
- Dlaczego?! - Hermiona aż zadrżała na dźwięk imienia achillesowego syna. Ale Ateny już przy niej nie było. Za to pojawił się jeszcze jakiś cień. Rosły, barczysty mężczyzna szedł prosto na nią, niczym rozjuszony byk. Po ruchach ramionami poznała w nim ojca.
- Tu jesteś! - krzyknął
na jej widok Menelaos.- Kryjesz się, kiedy twój stryj...
- Czy to prawda?! - tym
krzyknięciem powstrzymała ojca. Dostrzegł w jej oczach iskry?
- Co?!
- Że zerwałeś
zaręczyny z przyrzeczonym mi Orestesem?!
- Skąd to wiesz?! -
tembr głosu króla Sparty lekko zmienił swoją barwę.- Orestes nie
jest godny mojej pięknej córki!- odburknął pospiesznie. Nie
wiedział, jak i skąd córka dowiedziała się o jego tajnych
związkach z Achillesem.
- Jeszcze rok temu był
godny! Mam uczyć się imienia Neoptolemosa?!
Menelaos poczuł się
niepewnie. Takie sekrety rodzą się w umysłach ojców. Zamysły
mogą ujrzeć światło dzienne, kiedy zostanie dopowiedziane
ostatnie słowo. O jego rozmowach z Achillesem nikt nie wiedział.
Nawet Helena. To skąd Hermiona teraz...
- Widzę, że przed Tobą
nic się nie da ukryć. Słałaś do Pytii? - zawiesił głos. Lubił patrzeć, jak chmura okrywała to lico. Jako ojciec nie ważył się na górne wyznania, ale w takiej chwili chciał jej powiedzieć: "Jaka jesteś piękna córko!", ale zdobył się na wyjaśnienie: Tak, Achilles zachodzi w
głowę, aby skoligacić nasze domy. I zanim ruszymy pod mury Troi
oddasz swoją rękę Neoptolemosowi! Taka jest moja wola!
- Taka jest twoja wola,
ojcze królu?! - Hermiona aż zatrzęsła się odgarnęła na bok
włosy. W takiej chwili bardzo przypominała matkę. Władcza, nie
uznająca sprzeciwu.- Ojcze! A moje zdanie nie liczy się?! Orestes
jest mi przeznaczona!
- Hermiono! - w piersi
ojca-króla wzbierała burza. Gromowładny na boskim Olimpie nie
inaczej reagował, kiedy pomiędzy bogami dochodziło do niesnasek. –
Zamilcz, kobieto!
Ostatni słowo zaskoczyło
Hermionę. Zawsze była dla ojca córką, dzieckiem, ale nigdy... Oto
stawała się kobietą? Nie dość, że sięgały po nią ręce
Achillesa, to teraz... Nie wiedzieć czemu, ale spojrzała na swoje
dłonie. Kiedyś słyszała, jak stara piastunka radziła komuś, jak
wcierać maści w starzejące się ręce. Jej długie palce były
niczym alabaster w rękach mistrza dłuta. Zatopiła je w
zmierzwionej i niepokornej grzywie.
Menelaos przytulił ją
do siebie.
- Tato! - syknęła.-
Jestem kobietą.
- Jesteś moją córką,
Hermiono. I przede wszystkim córką. A córka powinna...
- Być posłuszna? -
dokończyła za niego.- Nie zapominasz ojcze, że jestem też twoją
córką? Wyniosłą! Nie, nie chcę Neoptolemosa!
- Uparta!... Jak matka...
- Ale kochasz ją?
Menelaos nic nie
odpowiedział. Ona czuła przyspieszone bicie jego masywnego serca.
To nieprawda, że był nieczuły. Dla innych na pewno takim był,
musiał być. Dla niej pozostawał czułym ojcem. Widziała, że i
tym razem batalia przechyla się na jej stronę. Miękł w jej
rękach, jak wosk.
- Nie wyjdę za
Neoptolemosa - wszeptała mu do ucha.- Prędzej popłynę na Kretę
paść kozy.
- A ja nim wejdę na
pokład mego okrętu ciebie zostawię w Sparcie, jako żonę syna
Achillesa. Bez względu czy ci się to podoba czy nie, moja dumna
córko!
- Tak dumna! Czyż nie
jestem córą Atrydy?!
- I jako taka, masz być
mi posłuszna! - ta rozmowa już go męczyła. W końcu nie na nią
się gotował. Miał przecież tylko rozmówić się o jej zachowaniu
w obecności Agamemnona, a tu nie wiedzieć skąd wyszło całe to
zamieszanie wokół zamążpójścia!... Zaczął przemawiać, jak
król, nie jak ojciec: Jesteś córką króla Sparty, Hermiono!
Winnaś mi posłuszeństwo i oddanie. Jako król nakazuję ci
poślubienie tego młodzieńca. O Orestesie masz zapomnieć. Tego
wymaga... nasza... racja stanu...
Hermiona zrobiła ogromne
oczy.
- ...a może i los całej
Sparty. Nie chcę twego bólu i goryczy, ale w życiu już tak bywa,
że musimy dokonywać wyborów, poświęcać się. O takie
poświęcenie i mądrość proszę moją boską córkę. Musisz...
Widać było ile ta
rozmowa kosztuje dumnego władcę. Znowu stawał się tkliwym ojcem.
Hermiona na powrót była małą dziewczynką, która wskakiwała na
jego kolana, a jej drobne stópki deptały po zagonach.
- Hermiono. Syn
Achillesa, to... gwarant naszej z Troją wojny... Nie mogę odbić od
brzegu, jeśli herosa nie będzie pośród naszych Achajów. Zrozum
mnie. To nie ja proszę, to Sparta błaga.
Hermiona spojrzała w
oczy ojca. Nie wierzyła... W jego mocarnych oczach zawisła ciężka
łza. Dotknęła palcami jego zarośniętego policzka. Uśmiechnęła
się. Wyobraziła sobie jego oblicze bez brody. A właściwie nie
umiała tego zrobić. Przytuliła się do niego.
- Przegrałam?
- Sparta wygrała.
Po tych słowach
pocałował ją w rozpalone czoło i odszedł. Hermiona została
sama.
- Przegrałam.
- Nieprawda - usłyszała
znany już jej głos. Odwróciła się. Atena miała rozwiane włosy.
Nie dostrzegła by miała pancerz, jakąś broń. Zwiewna tunika
podkreślała tylko jej boskie kształty.
- Pani...
Ale Atena nie pozwoliła
jej nic powiedzieć więcej. Położyła swoje dłonie na jej głowie.
Zasłoniła oczy i wyszeptała jej do ucha:
-
S-p-a-r-t-a!
Hermiona czuła, że
odchodzą ją siły. Powieki robią się ciężkie, ręce bezwiednie
opadają wzdłuż ciała, a serce bije jakby coraz wolniej,
monotonniej. Słyszała tylko dźwięk sylab... jakby uderzenie
miecza o tarczę... tupot końskich kopyt... uderzenia fal o dziób
okrętu... Słyszała komendy rzucane przez marynarzy... widziała
napinające się żagle z ogromną literą „L”, Lacedemon...
Chciała dotknąć wojownika w przepięknej urody pancerzu... złota
kita na jego zdobnym hełmie migotała, jak promienie słońca...
S-p-a-r-t-a...
This is Spartaaaaaaaaaaaaa :D
OdpowiedzUsuń