sobota, maja 11, 2013

Był Ziuk i... nie ma - cz. I (luty-marzec 1935)


W listopadzie 2010 r. poznałem osobiście pana Krzysztofa Jaraczewskiego, wnuka Marszałka. Brałem udział w sesji naukowej organizowanej w Urzędzie Miasta w Bydgoszczy. Przekazałem wtedy kilka swoich artykułów o Marszałku. Ufam, że dotarły do rąk pani Jadwigi Piłsudskiej Jaraczewskiej. Swego razu dość podstępnie (!) zdobyłem autograf pani Marszałkówny (wiem, że oba terminy razem dość się... gryzą?), ale o tym może przy inne okazji.
Pierwodruk tego artykułu nastąpił w 2000 r. na łamach "Ilustrowanego Kuriera Polskiego" w 65. rocznicę śmierci pierwszego marszałka Polski Józefa Piłsudskiego. Nie wiem dlaczego Redakcja usunęła cały akapit dotyczący... wózka inwalidzkiego. Czy to ujma dla Marszałka?...
Pozwoliłem sobie artykuł "rozciąć" na dwie części. To wypadkowa prośby jednego z czytelników, który trawestował słowa kaisera Józefa II i napisał do mnie: za dużo liter... Dlatego będą dwie części. Proszę się nie obawiać -  zamieszczę je jeden za drugim (w odstępie dwóch dni?).



*      *      *

Marszałek - ostatnia oficjalna fotografia
Dnia 12 maja 1935 r. skończyła się pewna epoka. Odszedł człowiek, który całe swoje życie poświęcił jednej sprawie: Polsce. Najpierw jako uczeń w murach wileńskiego gimnazjum, później działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, współtwórca paramilitarnych organizacji w Galicji, brygadier I Brygady Legionów, Naczelnik Państwa, marszałek i Naczelny Wódz, ba! zamachowiec z 1926 r., premier. Za życia wzbudzał wiele kontrowersji swoimi decyzjami, językiem. Dzielił i jednoczył społeczeństwo. Spory wokół Jego osoby nie zgasły wraz z pogrzebem na Wawelu. Dla wielu z nas pozostał Wodzem, ale dla wielu jest zaledwie... Watażką. Tamtej niedzieli 1935 r. w Belwederze o godzinie 20,45 zmarł Pierwszy Żołnierz Odrodzonej Rzeczypospolitej, marszałek Polski Józef Piłsudski.
Śmierć w 1935 r. nie oszczędzała rodzinę Piłsudskich. 3 lutego w Warszawie zmarła Zula, ukochana starsza siostra, pani Zofia Kadenacy. Jej śmierć wstrząsnęła J. Piłsudskim. Adiutant M. Lepecki zapisał, co wtedy powiedział: „Biedna Zula. Co ona mi zrobiła. Zawsze myślałem, że umrę pierwszy i że to ona będzie mnie chowała, a nie ja ją”. Zajął się jej pogrzebem. Ciało przetransportowano do Wilna. 
Józef Piłsudski mimo pogarszającego się stanu zdrowia pojechał do ukochanego Wilna. Inny świadek tamtych dni, generał Felicjan Sławoj Składkowski, zanotował: „...byliśmy przerażeni złym wyglądem i osłabieniem Komendanta. Twarz Jego była dosłownie ścięta cierpieniem i boleścią”. Dalej dodał: „Osłabienie i nierówny chód Pana Marszałka przypisywaliśmy jednak jedynie wpływowi śmierci kochanej siostry”. Innymi słowy nawet najbliższe otoczenie „Dziadka” nie zdawało sobie sprawy z rzeczywistego stanu jego zdrowia. M. Lepecki wspomina, że rozplanował cały przebieg uroczystości. Chciał osobiście prowadzić za trumną najstarszą córkę zmarłej. „Tej ostatniej zapowiedzi bardzo się wsączy zlękliśmy – przyznaje – gdyż aczkolwiek wówczas Marszałek był jeszcze w dość niezłym stanie zdrowia i złowrogie podejrzenia nikogo jeszcze z Jego otoczenia nie nurtowały, niemniej jednak był słaby i miał znaczne trudności właśnie z chodzeniem”. Cudownej urody kościół św. Anny był świadkiem mszy żałobnej (dlaczego biograf Marszałka, W. Jędrzejewicz, wspomina o „kościele O. O. Bernardynów”?) stąd kondukt udał się na cmentarz bernardyński (skąd u W. Jędrzejewicz informacja o Rossie?). Kapitan M. Lepecki opisał monet, kiedy „Marszałek spoglądał na niknącą, zasypywaną trumnę z nieruchomym wyrazem twarzy. (...) Jakżeż żal mi było Marszałka, cierpiącego w milczeniu i z rezygnacją. U stóp Jego był grób nie tylko siostry, ale wspomnień dziecinnych, wspomnień o matce, ojcu, starych przyjaciołach. Przed Nim był już tylko mrok podeszłego wieku, a być może, i przeczucie zbliżającego się kresu wędrówki”. W. Jędrzejewicz o tym samym napisał: „Na pogrzebie w Warszawie i Wilnie ledwie trzymał się na nogach i czego nigdy wcześniej nie widziano – pozwalał podtrzymywać się, gdy szedł po schodach”. Marszałek nie mógł wiedzieć, że jeszcze w tym roku, w grudniu, odjedzie jego młodszy brat Adam...

Do Wilna wrócił jeszcze 23 lutego. Udał się w celu odbycia tzw. gry wojennej. Wrócił do Warszawy trzy dni później.

 
19 marca – imieniny Marszałka! To było Święto! Defilady, odczyty, odsłaniano pomniki, dzieci i młodzież deklamowała stosowne wiersze. Taki można było znaleźć w „Płomyczku”:
„Żyj nam długie lata
Wodzu ukochany! 
A my Tobie o Ojczyźnie
Serce swe oddamy”. 
Tego dnia odbyła się premiera filmu dokumentalnego o życiu Solenizanta. Niestety wydawnictwo „Bibliotek Dzieł Narodowych” w Warszawie nie zdążyło z wydaniem dzieła „Idea i czyn Józefa Piłsudskiego”. Ci, którzy posiadają ją w swoich księgozbiorach wiedzą, że po części „Słowo” jest obszerna bibliografia (s.247-268). A dopiero później dodano (s. 271 - 286) „Dopełnienie”. Zamieszczono ostatnie, oficjalne zdjęcie Marszałka, fotografie pośmiertne oraz te z pogrzebu. Solenizanta w Warszawie nie było. Pojechał do Wilna.
„...w czasie powrotu z tej ostatniej podróży – zanotował gen. F. Sławoj Składkowski – Pan Marszałek trzymał się tak słabo na nogach, że idąc zwisał na rękach podtrzymującego Go inspektora Schmidta. Zrozumieliśmy wtedy, że Komendant jest ciężko chory i musi leczyć się bardzo starannie, by móc wrócić do zdrowia”.

Wstrząsające jest zdjęcie, które opublikowano dopiero w 1936 w książce „Bohaterom narodowym w hołdzie. Tym, którzy odeszli...” (Lwów): wychudzony Piłsudski przytrzymywany schodzi po schodach. Nie trzeba pisać komentarza. Widok wyniszczonego Wodza musiał był wstrząsem dla wszystkich. To była jego ostatnia podróż nad Wilię. Wróci tam tylko jego... serce, które spocznie u stóp ukochanej matki, Marii z Billewiczów Piłsudskiej.
Należy podziwiać aktywność schorowanego Marszałka. 2 kwietnia przyjął A. Edena. To wtedy padły prorocze słowa na temat J. Stalina: „Gdy widzę jego portret, zdaje mi się, że widzę bandytę”. Nie mógł przewidzieć, że za kilka lat w stalinowskie łapy wpadną jego dwaj bracia. W jednym z wywiadów (w 1981 r.) pani Wanda Piłsudska wspominała: „Stryj Kazimierz nie przeżył wojny, umarł z wycieńczenia, a stryj Jan, który był młodszy i silniejszy, wydostał się na Bliski Wschód, skąd przybył do Wielkiej Brytanii”.

PS: Poza opisaną fotografią pozostałe ze zbiorów autora blogu lub przez niego wykonane w Sulejówku, Toruniu oraz Warszawie w latach 2006-2010
 (dokończenie w następnej części)

2 komentarze:

  1. Smutne,ale piękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życie! Wbrew pozorom tak niewiele wiemy o naszych bohaterach. Na pewno o Marszałku jeszcze niejednokrotnie coś napiszę. To moja nieuleczalna choroba...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.