piątek, marca 01, 2013

Wladislaus, Dei gracia, Rex Poloniae, nec non Terrarum Cracovie, Sandomirie, Lancicie, Cuyavie, Siradieque Dominus et Heres.- cz. II (1320-1331)

Papież Jan XXII (na miniaturze z epoki po prawej) miał w Awinionie ciężki orzech do zgryzienia: z jednej strony władca z Krakowa zabiegał o zgodę na koronację, z drugiej pan z Pragi udowadniał swoje prawa do dziedzictwa po Wacławie III do tej samej korony?! Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko! Dyplomacja papieska jednak potrafiła nie takie zawiłości rozwiązywać. Ojciec Święty wystosował nad Wisłę pismo następującej treści: "Pragnąc każdemu zachować jego prawa, zdecydowaliśmy, iż od tejże promocji [koronacji królewskiej], o którą prosicie, na razie należy się wstrzymać; nie zamierzamy przez to waszego prawa i innych proszących, poprzednio wymienionych [Jana Luksemburskiego - przyp. K.N.]. przesądzać, abyście nie  mogli prawa tego użyć jak i kiedy wyda wam się to odpowiednie, byleby niczyje prawa nie zostały naruszone". Bardzo enigmatycznie? Odnaleziono jednak pewne, bardziej poufne pismo papieża do polskiego księcia. W nim pada jednoznaczne na temat koronacji zdanie: "O ile z Bogiem mogliśmy, zgodziliśmy się na ich życzenie".
*      *     *

"Promittimus bona fide, absque omni dolo cuiuslibet fraudis, sub sacramento fidei nostrae, ipsam
Pieczęć majestatyczna Władysława I
coronam regni Poloniae salvam et integram ac illabatam conservare et nullas terras vel partes earum ab ipsam alienare vel minuere, sed eam augere et recuperare, veluti in coronatione nostra sumus et fulmus obligati nostris iuramentis" - powtarzał za arcybiskupem gnieźnieńskim Janisławem słowa przysięgi Władysław Łokietek, odtąd król Polski. "Przyrzekamy - brzmiałoby po polsku - w dobrej wierze, bez jakiegokolwiek podstępu, pod świętością wiary naszej, tę oto koronę królestwa polskiego nietkniętą, całkowitą i nienaruszoną zachować, żadnych jej ziem lub ich części nie pozbyć ani nie umniejszyć. lecz powiększyć i odzyskać, jak przez koronację jesteśmy i będziemy zobowiązani naszą przysięgą". Pięknie ten moment ujął Karol Bunsch w powieści "Wywołańcy": "Łokietek powtarzał rotę głosem pewnym i donośnym. wszyscy wiedzieli, że choć niejedną przysięgę złamał, tej dotrzyma, choćby mu życiem przyszło zapłacić. Nie sięgał po koronę jak po dojrzały owoc. Daleko było do tego. Miała być obręczą, która w jedno zespoli potargane dziedzictwo przodków".  
Pieczęć majestatyczna króla Władysław Łokietka (1320-1333)
Tak oto 20 stycznia 1320 r. dopełniło się na Wawelu marzenie mocarzy tej miary, co Leszek Czarny, Przemysł II, Henryk IV Probus czy nawet Henryk Głogowczyk. Jeden książę wielkopolski ozdobił swe skronie koronę, lecz ją rychło stracił, razem z... życiem! Pozostałym na to nie stało sił lub zdrowia? Ale brzesko-kujawskie książątko mogło dumnie kroczyć główną nawą katedry wawelskiej! U jego boku żona Jadwiga, córka kaliskiego Bolesława Pobożnego, prawnuczka Mieszka III Starego. Na dobrą sprawę wszystkie linie piastowskie splatały się w królewskiej parze! Ale na to trzeba dłuższego i bardzo indywidualnego wywodu. Odsyłam m. in. do wiekopomnego dzieła Władysława Dworzaczka.
Pieczęć Bolesława I Mazowieckiego
Ciekawie określił zakres panowania nowego króla arcybiskup gnieźnieński: "Jaśnie pan król Polski jest zwierzchnikiem wszystkich ziem położonych w obrębie Królestwa Polskiego i komu chce, ziemie te nadaje, a komu zechce, odbiera".
Godnie podsumował ów uroczysty dzień, "niedzielę (...) w dzień św. Fabiana i Sebastiana" Jan Długosz piszący w XV w.: "Od tego dnia zaś Władysław Łokietek czczony był jak król Polski przez wszystkich swych poddanych z wielkim uszanowaniem, bojaźnią i miłością. A ci, którzy naśmiewywali się przedtem z jego losu, gdy jako wygnaniec błąkał się po Węgrzech, następnie z najwyższą czcią i w pokorze chylili się u jego tronu". Fortuna kołem się toczyła?...

Jest   też   symboliczna  pamiątka  po tej wyjątkowej, bo krakowskiej koronacji:   m i e c z ! Zwany potocznie "Szczerbcem", choć każdy, kto go widział wie, że żadnej na głowni szczerbinki nawet nie ma! No, ale tak wplotła się w tą broń legenda z czasów chrobrego przodka! Jakaś nobilitacja Władysławowi się chyba należała? Kiedyś przypisywano go królewskiemu dziadowi, czyli "temu niedobremu" księciu Konradowi Mazowieckiemu? Obecnie przyjmuje się, że należał on  do jego stryja, czyli Bolesława I Mazowieckiego! Wiele cennych informacji na tematem tego zmarłego bezpotomnie księcia znajdziemy w "Genealogii Piastów" O. Balzera, którą jak widać dzierżę w dłoni ilekroć piszę o Piastach!
Warto na dłużej przytrzymać tą księgę, aby  zacytować w tym miejscu znane ze źródeł polskich i współczesnych formę oryginalnego przydomku królewskiego: Loketh, Lokoth, Loctek, Lokthek, Lokethk, Loketko, Lokyethko, Loketcho, Logyetko, Lokietek, Loket, Lokecz, Lokut, Latop, Łokot, Łokotko, Loketko, Lokutko, łac. Cubitalis.
Karol Robert - wizerunek z 200 forintów (fr.)
Elżbieta Łokietkówna z dziećmi
Skupimy swoją uwagę na dwóch epizodach z lat 1320-1333. Dotyczą one małżeństw królewskich dzieci. Nie mógł Łokietek wiedzieć, że tymi mariażami otwierał drogę do korony polskiej dwom dynastiom: węgiersko-francusko-neapolitańskim Andegawenom (fr. d'Anjou) oraz litewsko-ruskim Giedyminowiczom (lit.Gediminaičių) !
Jeszcze w pamiętnym 1320 r. "poszła na Węgry" Elżbieta Łokietkówna! Niezawodny Balzer ustalił datę ślubu na 6 lipca tegoż roku. Biograf Elżbiety, Jan Dąbrowski, napisał: "...król [Karol Robert Andegaweński - przyp. K.N.] , wyjechawszy naprzeciw, powitał ją w Bardiowie, po czym już szybko udano się w podróż do Budy, gdzie w niedzielę dnia 6 lipca 1320 r. odbył się ślub (...); po nim nastąpiła koronacja młodej królowej w Białogardzie [ węg. Székesfehérvár - przyp. K.N.] , której wedle zwyczaju dokonywał każdorazowo biskup weszpremski, a zarazem kanclerz królowej, a tym podówczas był Henryk, dawny prepozyt spiski". Owocem tego związku będzie m. in. zrodzony 5 marca 1326 r. Ludwik (węg. Lajos I). W przyszłości zwany między swemi "Wielkim" (węg. "Nagy"), a pośród Polaków "Węgierskim". On ci to weźmie w 1370 r., po swym wuju Kazimierzu III Wielkim, tron Polski. Po jego śmierci Polacy (w 1382 r.) ukoronują na króla Polski jego najmłodszą córkę Jadwigę (węg. Hedvig).
Klára Zách/Záh
Felicián Zách/Záh
To na węgierskim dworze szwagra doszło w 1330 r. do skandalu i tragedii, której sprawcą był pośrednio królewicz Kazimierz Władysławowic, przyszły Wielki! Ledwo, co owdowiał po śmierci swojej pierwszej małżonki Aldony/Anny, a na Węgrzech zbałamuciwszy Klárę Zách/Záh po prostu porzucił ją! Dotknięty w swej dumie ojciec, Felicián Zách/Záh, postanowił zemścić się na osobie szwagra i siostry winowajcy! "Wtargnął do sali zamkowej - snuje plastycznie Paweł Jasienica w "Polsce Piastów". - gdzie przebywała cała rodzina monarsza, i rzucił się na nią z mieczem. Ciął w ramię Karola Roberta, odrąbał Elżbiecie cztery palce u prawej dłoni (...)". Krewki ojciec padł zabity z ręki jednego z dworzan. Zemsta króla dosięgła cały ród Záchów! Poćwiartowane zwłoki winowajcy rozesłano do węgierskich miast i wywieszono w miejscach publicznych! Nie oszczędzono biednej Klary, którą okrutnie okaleczono i zamordowano! Część jej rodziny znalazła schronienie u polskiego króla Władysława! Jasienica tak ocenił króla: "Łokietek nikogo z nich nie wydał, czego by pewnie nie omieszkał uczynić, gdyby własny synalek błyszczał jak łza". Nawiasem mówiąc Kazimierz udał się do Karola Roberta z misją od ojca, aby ów wsparł węgierskim rycerstwem wojenną wyprawę przeciwko Zakonowi. Jak zauważa autor biografii Elżbiety Łokietkówny: "...zaznaczyć należy, że z chwilą wstąpienia na tron Kazimierza Wielkiego zaszła zmiana w stosunkach politycznych polsko-węgierskich".
Wielki książę Giedymin
Mam przed sobą tomisko, powstałe w XVI w. o bardzo intrygującym tytule: "O początkach, wywodach, dzielnościach, sprawach rycerskich i domowych sławnego narodu litewskiego, żemojdzkiego i ruskiego, przedtym nigdy od żadnego ani kuszone, ani opisane, z natchnienia Bożego a uprzejmie pilnego doświadczenia". Autorem jego był Maciej Stryjkowski (łac. Matthias Strycovius). Odnajdujemy tam zapis zatytułowany: "O spowinowaceniu Litwy z Polaki. Jako Władysław Łokietek, król polski, syna swego szesnaściu leciech ożenił z księżną Gedyminówną roku Pańskiego 1325". Szeroko zarysował niuanse polityki zagranicznej Łokietka. dowiadujemy się o konfliktach z Krzyżakami, powiązaniu tychże z Czechami, najazdach Litwinów, zagrożeniu brandenburskim i saskim. O tych pierwszych napisał m. in. "... ich trudno było rozłączyć, zwłaszcza gdy za opanowaniem Śląska w pychę podniesieni, za pomocą ich mieli nadzieję wszystkę Polskę posiąść.  Obydwa nieprzyjaciele byli przez się dosyć silni i możni, a jednego trudno było zaczepić, ażby z obiema musiał czynić zaraz". Stąd szukanie pomocy u kniazia Giedymina (lit. Gediminas). Dalej Stryjkowski pisze... wierszem:
"Tak Władysław, król polski, z Litwy uciśniony,
Posłał do nich, synowi swemu prosząc zony,
Gedyminowej córki, imieniem Aldony.
Wnet Gedymin poselstwa wdzięcznie przyjął ony,
(...)
Księżnę Kazimierzowi w małżeństwo posłali.
Do Krakowa z trumfem wielkim wprowadzona
I w chrześcijańskiej wierze naprzód wyćwiczona.
Mankier, biskup, chrzcił, dał jej Anna, imię święte,
Tam zaraz spólne było małżeństwo przyjęte".
Tak doszło do zaczynu, który dopełnił przeszło 60. lat później bratanek Aldony/Anny, didysis kunigaikštis Jogaila Algirdaitis (pol. wielki książę Jagiełło Olgierdowicz) zawarł unię z prawnuczką Łokietka, Jadwigą Andegaweńską. Robi się coraz... ciaśniej?
A. Lesser "Władysław Łokietek"
Ostatnie lata życia  króla Władysława I, to nieustanna  w a l k a ! W lipcu 1331 r. ruszyła na Wielkopolskę krzyżacka nawała! Pierwsza tego roku! Jan Długosz opisał, jak rycerstwo mieszkające w okolicy jeziora Zaniemyśl budowało wały obronne, kopało rowy. Dla najeźdźców miejsce miało być o tyle cennym kąskiem, gdyż "...spędzono tu wiele bydła z terenów, które spustoszyli, wysłali trzy tysiące jazdy, spodziewając się licznej i bogatej zdobyczy". Nie wiedzieli, że "król polski Władysław" przysłał "kilkuset ludzi z drużyny dworskiej". To dodało animuszu dzielnym Wielkopolanom: "Wsparci tą pomocą uderzyli na zbliżających się do wału nieprzyjaciół, a gdy chłopi powiększyli ich siły, zadali wrogom taka klęskę, że tylko nieliczni uszli krwawej śmierci (...)". Chłopi nie brali jeńców! "O klęsce zadanej wówczas Krzyżakom - ciągnie dalej swa opowieść kronikarz - świadczy do dziś dnia wielka ilość kości ludzkich znajdujących się na polu bitwy". To był właściwie jednostkowy sukces. Krzyżacy wtedy zdobyli, złupili i spalili m. in. Pyzdry, Pobiedziska, Klecko, Gniezno, Żnin!
Nałęcz herb Wincentego Z Szamotuł
Sytuację komplikowała postawa Jana Luksemburczyka oraz Litwinów. Ci ostatni byli pozyskiwani przez króla, ale termin wspólnego działania odwlekał się. Widać na tyle to zdenerwowało to dziarskich Litwinów, że "...złupili polskie wsie w okolicy - podaje J. Baszkiewicz.- gdzie stacjonowali i powrócili do siebie. Sojusz z Litwą przygasł na  długo". Aldona/Anna nie była już świadkiem tych wydarzeń. Na domiar złego Łokietek sam "wyhodował" sobie wroga wewnątrz kraju: czyniąc namiestnikiem Wielkopolski, Kujaw i Sieradza syna Kazimierza zraził sobie dawnego starostę Wincentego z Szamotuł. We wrześniu Krzyżacy uderzyli po raz kolejny. Jan Luksemburski i tym razem nie uderzył. Mieli się spotkać pod Kaliszem. I zakonni bracia parli w tym kierunku. Pod ich nawała padały kolejno np. Łęczyca, Sieradz. Oblegali sam Kalisz. Nie doczekali się jednak Czechów i zwinęli oblężenie. Długopolski podaje, że wycofywali się "we wzorowym porządku", tzn. zaniechali większych zniszczeń. Do pierwszego starcia z Łokietkiem doszło pod Koninem. "...Krzyżacy - podaje Długopolski.- stracili trochę ludzi w zabitych i rannych i 20 wziętych do niewoli. W czasie bitwy spalono miasto Konin wraz z grodem, a Łokietek widząc przeważające siły krzyżackie cofnął się".  Do kolejnego starcia miało dojść 27 września w okolicy Radziejowa, pod wsią Płowce!
koniec części II

1 komentarz:

  1. Trafiłem tu przez przypadek... ten napis na moście w Bydgoszczy... to moja sprawka dwóch kolegów pilnowało, ja malowałem. Kto zrobił te zdjęcia ? Mogę jakieś lepsze odbitki Pozdrawiam jan@klopotek.net

    OdpowiedzUsuń