poniedziałek, marca 04, 2013

1863 r. - młot i dłuto, czyli rzecz o Elizie Orzeszkowej


Eliza Orzeszkowa
Dzielność kobiet-Polek, hardych Litwinek godna jest naszego podziwu. W 1863 r. wiele z nich zdało egzamin z patriotyzmu! Czy historia kiedyś wobec nich spłaci swój dług?! Ich rola nie ograniczała się tylko do błogosławienia odchodzących w bój... O jednej dzielnej tego pokolenia pisałem dwa miesiące temu, nazywała się Apolonia Sierakowska! Oto zapominany epizod z życia pani na Ludwinowie, w którym ukrywała Romualda Traugutta! Ta dzielna kobieta, która narażała swoje życie dla ocalenia innego nazywała się Elżbieta z Pawłowskich Orzeszkowa. Tak, znamy ją jako Elizę Orzeszkową.
Romuald Traugutt
...dwa tygodnie całe przepędziłam z Trauguttem, który przez połowę czasu tego ukrywał się w domu naszym w Ludwinowie, a przez drugą połowę dojeżdżał do partii, na nowo pod Pińskiem sformowanej, w moim towarzystwie i w poszóstnej karecie, gdyż inaczej jak w towarzystwie kobiety i w zamkniętym, paradnie wyglądającym powozie podróży tej wśród tysięcznych niebezpieczeństw odbyć by nie mógł”- tak po latach wspominała Eliza Orzeszkowa. Ciąg dalszy tej dramatycznej opowieści znajdujemy we wspomnieniach przyjaciela pisarki, Henryka Nusbauma: „...dla każdego przebicie się przez zachodni skraj Litwy w każdej innej formie równałoby się niewątpliwemu oddaniu się na pastwę wrogowi, postanowiła nie cofać się, jechać dalej, biorąc wszystko na siebie i prosząc Traugutta, aby zachował się biernie, jak człowiek cierpiący”. Niby-kuzyn, schorowany... Opanowanie i zimna krew nie opuszczała Orzeszkowej, kiedy patrol Moskali zatrzymał jej powóz. „...odzywa się głos złowrogi: «Stój!» - głos brzemienny szubienicą dla Orzeszkowej i dla Traugutta”. Dalej czytamy: „Swoboda zachowania się, spokój, pewność siebie wielkiej patriotki zmyliły straż podejrzliwą... i szczęśliwie z ocalonym tym razem gościem swym niepospolitym pojechała dalej...”.
Sama Orzeszkowa tak oceniała rolę powstania na jej życie: „Ten moment wzniecił we mnie pragnienie służenia Ojczyźnie według miary sił i natury moich zdolności; od jego ognia i od jego łez powstała we mnie ambicja przyniesienia choćby małej cegiełki do tego ratunkowego mostu, po którym naród przejść miał nad szeroko rozwartą pod nim otchłanią”. Trudno się potem dziwić, że tak często motyw walk 1863 r. wracał w jej twórczości. I nie chodzi tylko o „Nad Niemnem”. Miał-że kto inny, niż Ona zostawić piękny literacki obraz Traugutta: „Pytasz, dlaczego świętym jest to imię? Albowiem według przykazania Pana opuścił on żonę i dzieci, dostatki i spokój, wszystko, co pieścił, wszystko, co raduje i jest życia ponętą, czarem, skarbem, szczęściem, a wziąwszy na ramiona krzyż narodu swego, poszedł za idącym ziemią tą słupem ognistym i w nim zgorzał”..
T. Ajdukiewicz "Scena z powstania styczniowego 1863 r."
 Zdawała sobie Orzeszkowa, jak całe jej pokolenie, że i ta insurekcja, to krwawa siejba, której plon wzrośnie kiedyś dniem wolności: „Ci, co zginą, będą siewcami, którzy samych siebie rzucą w ziemię, jako ziarno przyszłych plonów. bo nic nie zginie. Z dziś zwyciężonych dla jutrzejszych zwycięzców powstają oręże i tarcze”. Odkrywam te słowa, jak proroctwo Sybilli!...
Po latach, takie uczyniła wyznanie: „Moment ten wywarł na całą przyszłość moją wpływ decydujący. Od niego padła mi na duszę powaga i nigdy całkowicie nie wygasająca żałość, która mię na zawsze odtrąciła od świata blasku, zabaw i pustych wesołości”. Czy to nie jest pewien rys, jaki odnajdziemy w matce Zygmunta Korczyńskiego w „Nad Niemnem”? Dalej znajdujemy niemalże deklarację programową życia pisarki: „Ten moment wzniecił we mnie pragnienie służenia Ojczyźnie według miary sił i natury moich zdolności; od jego ognia i od jego łez powstała we mnie ambicja przyniesienia choćby małej cegiełki do tego ratunkowego mostu, po którym naród przejść miał nad szeroko rozwartą pod nim otchłanią”. 
M. Gierymski "Powstańczy patrol"
 Kiedy Rosjanie aresztowali jej męża, Piotra Orzeszkę, dzielnie stawała w jego obronie, ba! napisała list do władz w Wilnie (po francusku) i wzorem innych kobiet, żon-zesłańców deklarowała, że pociągnie za mężem na Sybir. A tu – niespodzianka: nie dopełniła tego obowiązku? Po latach wspominała z nieukrywaną, jak na XIX wiek szczerością: „Małżeństwo moje (...) nie przyniosło mi szczęścia”, „brak szczęścia (...) był raczej winą moją”. Zbyt wczesny ożenek, marzycielskie usposobienie, popełniane błędy etyczne – wszystko to znajdziemy we wspomnieniach pisarki. Zamknę ten wątek jednym krótkim zdaniem: „...nie pojechałam z mężem moim na Syberię, a dlatego, że go nie kochałam” .
Przyszły potem zwątpienia różne, lecz idei miłości Ojczyzny i obowiązku służenia jej nie zwątpiła nigdy; przyszły potem różne bóle, lecz żaden nie dorównał bólowi nad jej nieszczęściem – pisała w liście do M. Dubieckiego. - przychodziły szeregiem przydługim różne pomysły pisarskie, lecz nie było śród nich ani jednego, który by jak z pierwszego źródła, nie wytryskał z myśli o Ojczyźnie. To wszystko uczynił ze mną i we mnie rok 1863. Gdyby nie jego młot i dłuto, losy moje byłyby najpewniej inne i prawdopodobnie nie byłabym autorką”.
Przyznajmy szczerze: czy ktoś z nas podejrzewał, jakie motywy kryły się u źródła pisarstwa autorki "Nad Niemnem"? O takiej Orzeszkowej raczej nie uczono nas w szkole. Jeżeli ten rys zmieni nasze spojrzenie na milczący portret poważnej matrony, to tylko cieszyć się. Komu mało, to musi koniecznie odnaleźć książkę Edmunda Jankowskiego „Eliza Orzeszkowa”:, która przed laty wydało wydawnictwo PIW w zasłużonej (niestety zarzuconej!) serii „Ludzie żywi”.
Wkrótce 8 marca - może jest okazja, aby więcej uwagi poświęcić heroinom, które na przestrzeni wieków stawały mężnie w obronie umiłowanej Rzeczypospolitej?

PS: Swoją drogą ciekaw jestem, która z władczyń stanie się bohaterką w Dniu Kobiet. Maria Ludwika czy święta król(-owa) Jadwiga? Czas pokaże.  

Brak komentarzy: