poniedziałek, lutego 04, 2013

...iż jesteśmy dissidentes de religione?

Łukasz Górnicki zanotował: "...nazajutrz tedy w poniedziałek 7 Julii Najświętszy Sakrament i olej święty przyjąwszy  rozdzielił się z tym światem, z niewymownym żalem nas wszystkich sług jego, którzy nie panaśmy mieli, ale dobrotliwego ojca". W Knyszynie w 1572 r. dopełnił się los jednej z najpotężniejszych w Europie dynastii! Jeszcze kilkadziesiąt lat temu jej przedstawiciele zasiadali w czterech stolicach: Krakowie, Wilnie, Budzie i Pradze. Teraz, bezpotomnie zamknął oczy ostatni przedstawiciel rodu Jagiellonów, król Polski i wielki książę litewski, ruski.  pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski Zygmunt II August (1520-1530-1572). 
Reinhold Heidenstein ocenił jego panowanie: "...zostawił po sobie królestwo w tak  świetnym stanie, w jakim nigdy wprzód nie było, a tym samym śmiercią swoją większą po sobie niż po kim innym żałość, większe zafrasowanie i troski o przyszłość we wszystkich sercach i umysłach rozbudził". Cenna może być opinia Andrzeja Lubienieckiego-starszego, arianina: "A ten pan, jako nas w pokoju trzymał, tak nas i odumarł. (...) Bo król widząc, co się działo w postronnych królestwach i jakie wnętrzne wojny o wiarę były, często to swym przekładał i do pokoju je wiódł".
Jan Matejko "Śmierć Zygmunta Augusta w Knyszynie" z cyklu "Dzieje Polski"
Rozpoczął się dla Rzeczypospolitej okres pierwszego bezkrólewia, rządów interrexa, sądów kapturowych. Oto "panowie bracia" mieli wybrać nowego pana! I wybrali! Stanęło, że w Krakowie będzie panował francuski książę z dynastii Walezjuszy, Henryk (Henri de Valois) . Krok o tyle ciekawy, co śmiały, "Wszystkim żywo stały przed oczyma okropności wojen religijnych we Francji, zwłaszcza noc św. Bartłomieja [24 sierpnia 1572]. - pisał prof. dr Wł. Konopczyński w swoich "Dziejach Polski nowożytnej".- Zgoda przyświecała wszystkim, zgoda upajała i w imię zgody spisano na zakończenie zjazdu konfederację powszechną [podkreślenie K. N.] ponad kapturami".
Gwarantowała szlachcie nienaruszalność religijnego stanu rzeczy nad Wisłą, Wartą, Wilią, Niemnem, Prutem i Dniestrem! W państwie wielonarodowym, w którym używano kilkudziesięciu języków, modlono się w różnych świątyniach (niekoniecznie chrześcijańskich) - wybuch niesnasek na tle religijnym byłby katastrofą, nieobliczalną hekatombą! 
28 stycznia 1573 r., w ostatnim dniu sejmu konwokacyjnego, ogłoszono jeden z najważniejszych dokumentów w tysiącletniej historii państwa i narodu! Dlaczego rocznica takiej doniosłości przeszła praktycznie bez echa? Zbyt wiele jest takowych w naszym narodowym kalendarzu? Ale tu ani krew się nie lała, nikt nikogo nie batożył! Może dlatego? Na kolejny, tak doniosły akt trzeba było czekać do 3 maja 1791 r.! Rzeczpospolita Obojga Narodów wydając akt konfederacji warszawskiej ukazał Europie, jak bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym jest państwem! Każdy kolejny monarcha, jeśli chciał panować - jej warunki swoim podpisem musiał warować. Że Henryk Walezy wzbraniał się, jak diabeł przed wodą święconą? Między legendy prof. dr Stanisław Grzybowski w biografii "Henryk Walezy" wkłada zdanie, jakie miał rzekomo elektowi rzucić w twarz Jan Zborowski "SI NON JURABIS, NON REGNABIS" ("jeśli nie przysięgniesz, nie będziesz panował"). Dalej wyjaśnia: "Nie zna tego zajścia jednak diariusz rokowań, inny natomiast ze świadków przedstawia je cokolwiek inaczej". I cytuje:  "et nunc nisi id feceris, rex in Polonia non eris" ( "jeśli teraz tego nie uczynisz, nie będziesz królem w Polsce").
Akt konfederacji warszawskiej - 28 stycznia 1573 r.
W akcie konfederacji warszawskiej czytamy m. in. słowa: "A iż w Rzeczypospolitej naszej jest dissidium niemałe in causa religionis christianae [różność niemała z strony wiary chrześcijańskiej], zabiegając temu, aby się z tej przyczyny miedzy ludźmi sedycja [rozruchy] jaka szkodliwa nie wszczęła, którą po inszych królestwach jaśnie widzimy, obiecujemy to spólnie, pro nobis et successoribus nostris in perpetuum, sub vinculo iuramenti, fide, honore et conscientiis nostris [za nas i następców naszych na wieczne czasy pod obowiązkiem przysięgi, wiarą, honorem i sumieniem naszym], iż którzy jesteśmy dissidentes de religione [różniącymi się w wierze], pokój miedzy sobą zachować, a dla różnej wiary i odmiany w kościelech krwie nie przelewać, ani się penować confiscatione bonorum, poczciwością, carceribus et exilio [więzieniem i wywołaniem/wygnaniem], i zwierzchności żadnej ani urzędowi do takowego progresu [do takowego postępku] żadnym sposobem nie pomagać". 
Władca nie mógł zapominać, że podpisał się też pod innym dokumentem, w którym stało: "A jeślibyśmy (czego Boże uchowaj) co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli, abo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy". 
Półtorej roku później, 18 czerwca 1574 r, król na wieść o śmierci we Francji swego królewskiego brata Karola IX, uciekł potajemnie z Wawelu! Sam potem tak uzasadniał własny wybór "Postąpiliśmy jak dobry ojciec rodziny, który kochając po równi i tą samą ojcowską miłością dwoje swych dzieci [Francję i Polskę - przyp. K.N.] , bieży do tego,które najbardziej potrzebuje jego pomocy".   Gdyby wiedział, że za kilkanaście lat znajdzie u tego "drugiego dziecka" śmierć swoją potwornie sztyletem zadaną?... Na dźwięk "gdybologii", szumnie nazywanej "historia alternatywną" zamykam pisanie i... idę do domu, bo mnie takie wywody nie bawią!
Artur Grottger "Ucieczka Henryka Walezego"

2 komentarze:

  1. Henryk był bez wyboru "Senior dynastii, najstarszy z żyjących potomków Hugona Capeta, musiał dbać przede wszystkim o Francję. To był jego święty obowiązek, od którego żadne polskie elekcje zwolnić nie mogły. Powinność nałożona przez sam fakt pochodzenia z rodu królów Paryża." (Paweł Jasienica "Srebrny Wiek")

    OdpowiedzUsuń
  2. Motywacje zrozumiałe. Panować w zimnym Krakowie, a pogodnym Paryżu, to jest różnica. Anonim jednak wie, że to Henrykowi jednak nie wyszło na zdrowie!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.