poniedziałek, września 23, 2019
Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem... (08)
"Pod wpływem wypadków wojennych już w pierwszych dniach wojny - dowodzenia oddziałami granicznymi z Warszawy stawało się iluzoryczne z powodu trudności komunikacyjnych oraz niemożliwości utrzymania z oddziałami łączności" - pisał zapomniany dziś bohater kampanii polskiej 1939 r., generał Wilhelm Orlik-Rückemann (1894-1986)*. Nawet komputer podkreśla mi nazwisko na czerwono. Nikt mego pokolenia nie uczył, że był ktoś taki. Zrozumiałe, że rodzimi sowietyści nie byli zainteresowani budzeniem ciekawości kim był generał o niemieckich personaliach, rodem ze Lwowa, dowódca KOP-u broniący polskich Kresów tak ochoczo oddanych Sowietom przez tych polskich renegatów, kolaborantów i zdrajców! Ciekawe, że nazwisko Langner jakoś przebijało się, ale Rückemann?...
A w końcu w 1939 r. żołnierzem KOP-u ("Berezwecz") był mój wileński Dziadek. Zdemobilizowany w połowie sierpnia (?). Wcześniej wraz ze swoim oddziałem odesłany do Żywca. Po co do tego wracam? To taka nikła nić łącząca mnie z gen.
Wilhelmem Orlik-Rückemannem. Tym razem sięgam do sprawozdania, jakie Generał sporządził. Niestety w odrodzonej we Francji Armii generała Sikorskiego nie było miejsca dla Bohaterskiego Obrońcy Kresów. Jak to dyplomatycznie podaje się się "...do końca wojny pozostał w dyspozycji Naczelnego Wodza". Bez przydziału. Dobrze, że nie pod kluczem, w polskim wojskowym obozie koncentracyjnym.
Odcinek 8 cyklu nie pojawiał się 17 IX? Dzień agresji sowieckiej, to była dobra okazja, aby przypomnieć Generała. Trochę poprzesuwało się w czasie publikowanie. Nie zmienia to faktu, że postać Generała godna jest przypomnienia i pamięci pokoleń. Poznamy, jak rozumował, jak zapamiętał i jak oceniał czas walki z najazdem kałmuckim. Jeśli przyczyni się to do przypomnienia sylwetki generała Wilhelma Orlik-Rückemanna, to dobrze.
- ...w rejonie Polesia działania oddziałów straży pogranicznej wzmocnionej piechotą (do kompanii włącznie) i pojedynczymi czołgami.
- Już po pierwszych wiadomościach o próbach przekroczenia granicy przez bolszewików wydałem zarządzenia przeciwstawienia się energicznego tym próbom.
- Zdawałem sobie w całej pełni sprawę ze słabości własnych sił.
- Jak długo znajdowaliśmy się w strefie przygranicznej, urządzonej, łączność funkcjonowała bez zarzutu.
- Dowództwo KOP nie rozporządzało dosłownie żadnymi polowymi środkami łączności.
- Do działań ruchowych, po opuszczeniu fortyfikacji, właściwie nie przysposobiony [ocena dotyczy pułku KOP "Sarny" - przyp. KN], znaczną część swoich środków walki musi zostawić, pozostałą część używając w sposób improwizowany.
- W ciągu całego dnia rozchodziły się wiadomości i pogłoski przez pocztę, policję i tzw. pocztę pantoflową o tym, że bolszewicy przychodzą Polsce na pomoc i idą walczyć z Niemcami, że dowództwo polskie zakazało walki z bolszewikami [...].
- W ciągu dnia 17 września przeorganizowałem duży i ciężki pokojowy sztab Dowództwa KOP w sztab polowy.
- Nakazałem spalenie i zniszczenie reszty akt i zbędnego sprzętu, które z Pińska nadeszły na barce do Dawidgródka.
- W godzinach rannych [tj. 18 IX - przyp. KN] napór nieprzyjaciela nieco silniejszy aniżeli dnia 17 września.
Relacja generała Wilhelma Orlik-Rückemanna - bezcenna. To bez wątpienia kolejna gorzka pigułka do przełykania. Nie wszystko było cacy cacy, jak utrwala się nam z akademii i innych deklamacji wierszy (np. Gałczyńskiego lub Broniewskiego). Przy okazji takich wspomnień wypływa i brud, o którym byśmy wiedzieć nie chcieli, którego wypieramy. Błąd! 80-ta rocznica kampanii polskiej jest rzadką okazją, aby i o tych faktach nie zapominać, aby nam później ktoś nie zarzucił tworzenia nowych "białych plam". Że to boli? Trudno. Taka była historia...
- W terenie rosną nastroje probolszewickie.
- Przejeżdżając z Dawidgródka do Stolina w m. Breźno (według mapy Bereźce) natknąłem się na bramę powitalną wystawioną przez ludność na przyjęcie bolszewików (w przekonaniu, że KOP już opuścił ten teren). Nakazałem żandarmerii KOP [...] przeprowadzenie szybkich dochodzeń i ukarania winnych.
- W godzinach wieczornych [tj. 18 IX - przyp. KN]rozeszły się wiadomości rzekomo radiowe [...] o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Stany Zjednoczone i Włochy, o silnej interwencji wielkich mocarstw przeciw Bolszewii.
- Gen. Kleeberg nie ma wiadomości o Naczelnym Dowództwie, z którym na próżno usiłuje się porozumieć, tak w drodze radiowej, jak i przez lotnika.
- Wyraziłem żal, że gen. Kleeberg ze swoją grupą nie chce zaczekać na zebranie się całości KOP, gdyż może w ten sposób nastąpić nie powiązane działanie dwóch grup, co w wypadku walki z bolszewikami odbije się przede wszystkim na naszej grupie.
- Batalion "Dawidgródek" dnia 20 września w rannych godzinach przechodzi rz. Styr pod Starymi Końmi, gdzie dokonuję przeglądu tego batalionu.
- Dowódca brygady "Polesie", nie mogąc się w całości przeprawić przez most kolejowy w Mostach Wolańskich, część taboru skierował na Pińsk. Tabory te wpadły w ręce bolszewików.
- Ogólnie - oddziały wyczerpane, niedospane i nie bardzo syte [tj. o stanie 22 IX - przyp. KN].
- Główną troską kwatermistrzostwa jest zaopatrzenie oddziałów w chleb. Zadanie to zostało wykonane zupełnie dobrze.
- Z policji, straży leśnej i nie uzbrojonych żołnierzy organizuję batalion sztabowy pod dowództwem płk. Jagodzińskiego, którego używam głównie do ubezpieczenia taborów grupy oraz do zabezpieczenia zaopatrzenia, które organizowane było często w wysuniętych przed oddziałami rejonach.
- Dnia 21 września przejmuję pod swe rozkazy część kompanii saperów (z grupy gen. Kleeberga), która pozostała w terenie dla dokonania zniszczeń nad Prypecią i w rejonie Lubieszowa.
- W Morocznie przed wyruszeniem niszczę drugi aparat Hughesa, już mi niepotrzebny.
- Gen. Kleeberg w międzyczasie (od 19 września) zmienił swój plan działania (w tym czasie Kowel został już zajęty przez bolszewików) i decyduje się na działanie w kierunku zachodnim.
- Nasz oddział "Małyńsk" był podobno silnie ostrzelany i zbombardowany przez lotnictwo sowieckie.
- W nocy z 22 na 23 września wydaję rozkazy pisemne zarządzające zmianę kierunku marszu grupy KOP z południowego (Czeremoszno-Kowel) na zachodni (Kamień Koszyrski-Włodawa). Zmiana ta związana jest ze zmianą kierunku marszu gen. Kleeberga, do którego chcę możliwie najszybciej dołączyć.
- Dnia 24 września miał miejsce nalot lotnictwa bolszewickiego na odziały grupy.
- W całej grupie KOP dawał się odczuwać dotkliwie brak map.
- Przez Ratno szosą z Kowla ciągnie na Brześć nieprzerwany sznur rozbrojonych żołnierzy polskich. Miasteczko całkowicie skomunizowane, okoliczna ludność bardzo życzliwa dla bolszewików.
- Walka rozpoczęła się około godz. 8 rano 28 września. kolumna czołgów bolszewickich została dopuszczona do lizjery lasu na 500 do 600 m i przyjęta celnym ogniem działek przeciwpancernych, a następnie pojedynczych dział 75 mm.
- Według meldunków telefonicznych ppłk. Sulika walka pod Szackiem przybierała na sile. Ujawniono już po stronie bolszewickiej ponad dwa bataliony piechoty, parę baterii oraz moździerze.
- Wśród papierów bolszewickich został znaleziony rozkaz dowództwa 52 dywizji strzeleckiej do działań w dniu 28 września. [...] Grupa KOP nazwana w tym rozkazie "bandą polskich oficerów" według wiadomości bolszewickich składała się z dwóch pułków piechoty i pułku kawalerii [...].
- Dowództwo grupy KOP [tj. 29 IX - przyp. KN] jadąc z m. Zbereże do nowego mp - Kosyń było ostrzelane w lesie przez dywersantów, których rozproszono. (Było to ostatnie spotkanie z miejscowymi dywersantami).
- ...Wytyczno, między godz. 1 a 2 w nocy 1 października szosą z południa uderza na czołowe nasze oddziały kolumna czołgów bolszewickich. Zostaje ona przyjęta ogniem działek przeciwpancernych i pojedynczych dział 75 mm; odrzucona, pozostawiając 4 czołgi rozsiane na szosie na przestrzeni około 5000 m.
- O świcie 1 października wzdłuż szosy i na zachodnią część m. Wytyczno naciera piechota bolszewicka z czołgami, wsparta ogniem paru baterii. [...] Natarcie bolszewickie zostaje odrzucone.
- Łączność z pułkiem "Sarny" tylko na jednej linii telefonicznej (poza łącznością artylerii), z batalionem "Polesie" brak drutowego połączenia, jest tylko radio [...].
- W tym też czasie [tj. 1 X -przyp. KN] ppłk Sulik zameldował mi, że absolutnie do wieczora nie wytrzyma, żołnierze są wyczerpani, brak amunicji, zredukowane stany oddziałów. Obawia się, czy potrafi odeprzeć jeszcze jeden zdecydowany atak.
- Wszyscy zgodnie ocenili, że obrona w każdej chwili może być przełamana, jesteśmy stale pod groźbą oskrzydlenia z zachodniego kierunku, któremu już nic przeciwstawić nie możemy.
- Oddziały jeszcze walczą, ale raz wycofane, żadnej zdolności bojowej mieć nie będą.
- Nie mogąc zwyciężyć, nie mając już nawet możności dalszej walki, chciałem przynajmniej uratować żołnierzy.
- Przedstawiłem zebranym, że mimo zakończenia przez nas otwartej walki orężnej w mundurze żołnierza polskiego, nie wolno nam wycofać się z walki. Walka ta musi być przez nas od tej chwili inaczej prowadzona.
"ZASTANAWIAJĄC SIĘ DZISIAJ [...] NAD DZIAŁANIAMI
BOJOWEJ GRUPY KOP, STWIERDZIĆ MOGĘ,
ŻE WŁAŚCIWIE TRUDNO MÓWIĆ O NIEPOWODZENIU,
SKORO GRUPA TA W ÓWCZESNYCH WARUNKACH CELU SWOJEGO:
ZWYCIĘSKA, DŁUGOTRWAŁA WALKA Z NIEPRZYJACIELEM
- W OGÓLE OSIĄGNĄĆ NIE MOGŁA".
* Rückemann-Orlik W., Ze sprawozdania dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza o działalności podczas wojny, /w:/ Wrzesień 1939 w relacjach i
wspomnieniach, wybór i opracowanie M. Cieplewicz i E. Kozłowski, s.
739-769, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989, s. 739
** Grzelak Cz., Kresy w ogniu. Wojna na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku, Bellona, Warszawa 2014, s. 122-123
** Grzelak Cz., Kresy w ogniu. Wojna na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku, Bellona, Warszawa 2014, s. 122-123
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.