poniedziałek, września 01, 2025
Smakowanie Bydgoszczy - 106 - Wrzesień '39
1 września 1939 r. - data ważna, bardzo ważna. Z każdym rokiem coraz to blednie tamten Wrzesień. Nie ma wśród nas tych, którzy poszli bić się o wolną i niezawisłą. Coraz mniej tych, którzy z czasów dzieciństwa pamiętali Wrzesień. Tym bardziej trzeba przypominać. To zbyt ważna i tragiczna data, aby ją zapomnieć. 1 września 1939 r. zdemolował życia milionów, dla wielu oznaczał udrękę, poniewierkę, śmierć.
Bydgoszcz została okrutnie doświadczona. Jednym z symboli stał się ostatni prezydent miasta pan Leon Barciszewski. Kiedy wybuchła wojna opuścił miasto, bo taki był nakaz prezydenta Rzeczypospolitej prof. Ignacego Mościckiego. Znalazł się aż w polskim Lwowie. I wtedy dotarła do niego wiadomość jakoby dokonał defraudacji miejskiej kasy. Pan prezydent L. Barciszewski wrócił. Chciał wyjaśnić sprawę. Nie wiedział, że praworządność niemiecka (pruską) ni jak się nie ma do wartości, jakie reprezentowali hitlerowcy. Został aresztowany wraz z całą rodziną. Żonę i córkę zwolniono. Pan prezydent i jego syn Janusz mieli zostać rozstrzelani 11 listopada 1939 r.
Bydgoszcz spłynęła krwią już w pierwszych dniach wojny: między 8 a 10 września. Smutnym przypomnieniem jest Stary Rynek (w czasach pruskich Friedrichplatz). To tam doszło do publicznych egzekucji. Wały Jagiellońskie, stadion obecny Polonii, koszary przy ul. Artyleryjskiej - to miejsca martyrologii. Warto w ten czas rocznicowy wspomnieć kościół przy Ugorach i to, co wydarzył się tam 10 września 1939 r.
Oto ujawniła się perfidia okupanta. Bydgoscy Niemcy zaczęli brać odwet za to, że Polacy odważyli się bronić swego miasta wobec niemieckiej dywersji. Bromberger Blutsonntag! Przykre, że w przestrzeni publiczno-historycznej wciąż pokutuje określenie: krwawa niedziela. Propaganda dra J. Goebbelsa grzmiała, że mściwi Polacy wymordowali... 30 000 tutejszych Niemców. Tylko, że w 1939 r. nad Brdą mieszkało niespełna 10 000 Niemców.
Śmierć ponieśli wtedy: Teodor DALEWSKI, Jan GLISZCZYŃSKI, Paweł GLISZCZYŃSKI, Franciszek KOCZOROWSKI, Henryk KURKOWSKI, Jan LEWANDOWSKI, Paweł MAMSAFF, państwo RUCIŃSCY z dzieckiem, Edmund SMURAWSKI, Alfons SZCZEPAŃSKI, Józef TOMASZEWSKI, Tomasz TOMASZEWSKI, Bronisław URBAN. Czterech zamordowanych nie zidentyfikowano do dziś.
Mijamy w wielu miastach podobne miejsca. Proponuję zatrzymać się. Chwila zadumy - wskazana. Nie chodzi o to, aby epatować martyrologią. Nie wolno jednak zapomnieć, że kilka pokoleń temu świat runął, ulice naszych miast stał się milczącymi świadkami tragedii Września 1939 r.
Jestem bydgoszczaninem (w linii męskiej) w trzecim pokoleniu. Mój bydgoski dziadek Stanisław (1910-1962) walczył 3 i 4 września 1939 r. na ulicach swego rodzinnego miasta. Aresztowany przez Gestapo, uwięziony przy ul. Poniatowskiego cudem uniknął losu tych, których Sondergericht Bromberg skazywał na śmierć. Mój pradziad Franciszek (1889-1958) znalazł się w koszarach przy ul. Artyleryjskiej. Odłączył się od grupy tam spędzonych mężczyzn. Większość znalazła śmierć w podbydgoskich lasach.
Pozwoliłem sobie na dygresję osobistą? Nie chodzi o przechwalstwo. Po prostu, kiedy myślę o bydgoskim Wrześniu '39 wracają strzępy wspomnień o moich bliższych i dalszych krewnych. To pisanie poświęcam pamięci Hieronima GRZYMSKIEGO (1904-1939), listonosza z Bysławia, ofiary tzw. mordu pomorskiego. Wspominajmy czas miniony. To może i nasz obowiązek, a może i misja. Wrzesień '39, to ponura data. Nie przenośmy jednak bólu tamtego czasu na czas obecny. Nie wmawiajmy kolejnemu pokoleniu o odwiecznym... wrogu niemieckim. Bo to nieprawda. Zbrodnię nazywajmy zbrodnią. Inaczej nie wolno. Ale żyjemy w XXI wieku i nie manipulujmy historią! Tego robić nie wolno!
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.