niedziela, grudnia 22, 2024
Przeczytania - 511 - Jacek Szczerba "Humor zza kulis" (Wydawnictwo Iskry)
"U nas akurat odbywało się przyjęcie. Weronik jeszcze nie zasnęła. Do jej pokoju weszła Maja Komorowska, a ja powiedziałem: «Weroniczko, to jest Maja». Ona na nią popatrzyła: A gdzie Gucio? Więc zawołałem Gustawa Holoubka: «To jest Gucio». Rozczarowanie dziecka było straszne" - tak wspominał pan Daniel Olbrychski. Jacek Szczerba zabiera nas w świat humoru, anegdot! "Humor zza kulis. Rozmowy o poczuciu humoru w środowisku nie tylko aktorskim", który serwuje nam Wydawnictwo Iskry tego autora, to skutek spotkań z aktorami, którzy chcieli podzielić się swoimi wspomnieniami, odsłonić rąbek ze swej prywatności i zaprosić nas do świata, którzy sami tworzą ale też i tego, który ich tworzył. "Humor zza kulis", to kolejny cenny tytuł w szlachetnej serii "Biblioteki Stańczyka", która towarzyszy od lat zapewne wielu z nas. Mi - na pewno.
Właściwie mamy przed sobą niepowtarzalną okazję, aby wsłuchać się w wspomnienia (a czym-że innym jest anegdota) pokolenia aktorskiego, które odchodzi lub już odeszło, bo niestety nie wszyscy rozmówcy doczekali publikacji "Humoru zza kulis" (panowie J. Majewski, J. Stuhr, T. Ross czy A. Strzelecki). Wśród tych, którzy jednak nie odmówili swoich wspomnień znaleźli się m. in. B. Łazuka, D. Olbrychski, J. Kryszak, A. Grabowski, A. Barciś czy M. Opania. Ciekawe, że w tym gronie znalazły się tylko dwie panie: K. Skrzynecka i E. Dałkowska. Z tych, którzy odmówili był np. pan Janusz Rewiński.
Anegdota tu podawana, to powroty do czasów dawno minionych i nie czarujmy się dla wielu już zapomnianych. Młodszemu czytelnikowi obce stają się nazwiska i dokonania artystyczne mistrzów sceny i kina tej miary, co A. Dymsza, K. Brusikiewicz, K. Rudzki, A. Bardini. Ktoś powie: "Przesadzam!". Nieprawda. Proszę zapytać domowego nastolatka (a nawet dwudziestolatka) z jakimi rolami kojarzy np. J. Karaszkiewicza czy I. Śmiałowskiego? Kim byli A. Bardini czy K. Swinarski. Dobrze, jeśli skojarzy duet: Himilsbach - Maklakiewicz. "No, to już przesada!" - z niedowierzaniem usłyszę oburzenie. Żadna przesada, proszę pana - fakty! A Jacek Fedorowicz? Czy nie miał jedne z uczestników pewnego teleturnieju ostatnio problemu z określeniem kto był artystycznym opiekunem kabaretu "Bim-bom"? Cisza! Dlatego jak najwięcej takich książek! I ciągnąć za języki tych, którzy pamiętają, tworzyli, byli osobowościami swoich czasów!...
Andrzej Strzelecki: Bardini niemiecki znał biegle. Ja znam niemiecki tyle, co ze Stawki większej niż życie. Wtedy zaobserwowałem, że Bardini po niemiecku nie przestaje być Bardinim, że Niemcy odbierają jego złośliwości, ironię. to było dla mnie odkrycie.
Katarzyna Skrzynecka: Pan Gustaw [tj. Holoubek - przyp. KN] opowiadał o swej cudownej babuni, która kompromitowała go przed kolegami z podwórka, wzywając przez okno na posiłek: "Gucieńku, chodź, bo ci jajeczka wystygną".
Artur Barciś: Dwa lata czekałem na to, żeby Marian Kociniak przeszedł ze mną na ty. Bawił się tym. Używało się sposobów, przy zielonym stoliku do gry w kości mówiło się: "Słuchaj, Marian. O, przepraszam, panie Marianie". Ja nigdy się na to nie zdobyłem. Choć młodsi koledzy byli już z Mańkiem na ty.
Dla mego pokolenia (rocznik 1963), to naprawdę uczta, że mogę wejść zza kulisy scen, ale i żyć aktorów, których podziwiałem, których cenię, których oglądam. Z czasem "Humor zza kulis" stanie się takim samym bezcennym reliktem, jak wspomnienia Adama Grzymały-Siedleckiego czy Ludwika Sempolińskiego. Napisze coś, co może zupełnie się nie spodoba: z czasem będzie też coraz mnie zrozumiałe. Miałem to z czytaniem właśnie wspomnień mistrza Ludwika! Odłożyłem jego czarujące wspomnienia o kabarecie lat 20-tych XX w., bo po prostu nazwiska wymienianych tam aktorów zupełnie mi nic nie mówiły.
"W teatrze sam się przekonałem, że za kulisami dzieją się rzeczy nadzwyczajne" - to znowu pan D. Olbrychski. To nie, żebym faworyzował tu tego aktora, bo był dla mnie ważną personą, bo zachwycałem się kreacjami z takich choćby filmów, jak "Popioły", "Pan Wołodyjowski, "Brzezina", "Potop" czy "Ziemia obiecana". Ciekawe, bo większość kadrów z tych klasyków polskiego kina pokazuję na swoich lekcjach. Obiecałem ostatnio, że porzucam cytowanie w mnogości tego, co ktoś innym napisał (czytaj: narracja Autora) lub ktoś inny powiedział. Ale nie szaleję. Kilka wypowiedzi ma być zachęceniem do poznania przeszło trzystu stron pracy pana Jacka Szczerby.
Bohdan Łazuka: Dodek Dymsza - kontakt z nim był dla mnie przedłużeniem edukacji. Wchodziłem: "Dzień dobry, panie Dodku". "Co jest?". "Panie Dodku, głowa mnie boli". "Nie moja wina". Dodek przy swym geniuszu nie lubił, jak ktoś inny był śmieszny.
Marek Piwowski: Maklak i Himilsbach się kochali. Jednak każdy miał przekonanie, że upija się przez tego drugiego. Jak się budzili na kacu, mówili: "Kurwa, ot przez ciebie".
Jerzy Stuhr: Któregoś razu usłyszeliśmy na widowni charakterystyczny odgłos wymiotów. Jakiś widz puścił sylwestrowego pawia. Bińczycki się do mnie nachylił i mówi: "Dostałeś najkrótszą recenzję". I tym mnie ugotował.
Uwielbiam dobrą anegdotę, na poziomie anegdotę! Ochoczo czerpię z dorobku tej subtelnej dziedziny literatury. Inaczej moje lekcje czy spotkania byłyby jałowe, puste, bezbarwne. Inaczej nuda zabiłaby moich uczniów czy moich słuchaczy, a nawet czytelników. Anegdota na poziomie, humor najwyższych lotów, to dopiero skarbnica! Nie mogę pojąć, że podręczniki szkolne unikają tak podanej historii. Humor przecież pozwalał przetrwać w czasach trudnych. Wiem, że brzmi jak banał. Ile sytuacji rozbrajała zabawna dygresyjka w naszym życiu. Dobry żart tynfa wart! - brzmi porzekadło sięgające bodajże czasów saskich.
Nie jest proste dotrzeć do tak licznego grona i sprawić, że otworzą księgę swej pamięci, aby zdradzić to i owo ze swoich żyć czy sceniczno-filmowych doświadczeń. Ale udało się. Nawet, jeśli to grono nie kompletne. Trudno oczekiwać, że przed Autorem usiądzie gwiazdozbiór polskich okazałości teatru i filmu i zacznie się wyławianie. "Humor zza kulis" może być w przyszłości swoistym drogowskazem, jak podążać za gwiazdami swoich czasów? Przecież dla kolejnych pokoleń takie nazwiska jak A. Grabowski , Z. Buczkowski czy K. Hanke będą tym samym, co dla mego pokolenia A. Zelwerowicz, J. Osterwa czy L. Solski. Tak, to będzie też kiedyś źródło wiedzy historycznej! "Bez przesady!" - prychnie mi tu ktoś w nos. Ale będzie, będzie! "Zali pamiętasz, żebym kiedy fałszywie prorokował, zali nie ufasz mojej eksperiencji i dowcipowi?..." - proszę wykorzystać to zapytanie i domownika sprawdzić kto do kogo to powiedział, ba! jacy to aktorzy [1]
Jerzy Kryszak: Ale Bareja był świetny. Obserwując, od razu analizował, co z tego wykorzystać i jak to będzie wyglądało na ekranie.
Krzysztof Hanke: My jednak nie kićkamy. Na największych imprezach górniczych jesteśmy de facto bezkarni. Możemy gadać, co nam się chce. A gości mamy od prezydenta Dudy po premiera Mazowieckiego.
Krzysztof Jaroszyński: Największą część mojej edukacji zawodowej zawdzięczam jednak Jackowie Fedorowiczowi,. który w pewnym momencie wymyślił, że to ja będę supportem na jego recitalach. Odważnie wymyślił, żeby 22-latek występował przy nim, wielkiej postaci estrady, filmu i komedii w ogóle. Trwało to ładnych parę lat.
Pan Jacek Szczerba zostawia nam plon swojej pracy do wielokrotnego użytku (czytaj: czytania). i ma rację, kiedy pisze m. in. tak o swojej książce: "...czytać ją można na dwa sposoby. Po bożemu, od początku do końca, albo na wyrywki. Jak kto woli. Chyba przesadziłbym, twierdząc, że czytanie na wyrywki pozbawia możliwości subtelnego wychwycenia, jak niektóre rozmowy korespondują ze sobą". I tej rady się trzymajmy. Dwadzieścia rozmów jest tego warta, aby towarzyszyły nam na odstresowanie, na czas pobytu w szpitalu czy podróży pociągiem do Zakopanego. W końcu też mamy książkę, która bawi, w jakimś sensie wzrusza, naprawdę zabiera nas za kulisy. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Na pewno nie przygniecie nas narracją przykrą i frustrującą, ale też nie jest to sam rechot przez czas przeszły dokonany. Móc spojrzeć na to, jak z materią literacką zmagał się Konrad Swinarski, a jak skutki bycia Konradem wycieńczały Jerzego Trelę - cymes!
Jestem zdania, że dostaliśmy (nieomal pod choinkę) wspaniały prezent do poczytania, do przeżycia, do rozchmurzenia się. I takiej literatury nam trzeba, aby w czas szarugi, ponurości, życiowego doła trochę uciec w humor, anegdotę, dobry żart. Jak ugotować na scenie kolegę ze sceny - jakie to smaczki! "Humor zza kulis" daje nam tego gwarancję. Jestem tego pewien.
[1] Sienkiewicz H., Pan Wołodyjowski, PIW, Warszawa 1972, s. 155