piątek, kwietnia 15, 2022

...na 570-tą rocznicę urodzin Leonarda da Vinci - 15 IV 1452 r.

"O głupoto ludzka! Czyż nie widzisz, że żyłaś z sobą przez całe życie, a nie znasz jeszcze rzeczy, którą w najwyższym stopniu posiadasz, to jest swego szaleństwa?" - tym cytatem zamykałem odcinek 38 "Myśli znalezionych", jaki ukazał się na tym blogu 24 maja 2014 r. Oczywiście poświęcony osobie wielkiego Leonarda da Vinci. Tym razem otwieram nim pisanie, które wymusza na mnie (!) rocznica urodzin Mistrza. I to nie byle jaka, bo 570! Taka bowiem przypada 15 kwietnia roku bieżącego.  
I ja się do tej rocznicy nieodpowiednio przygotowałem? Mea culpa! Cała moja renesansowa literatura poza moim zasięgiem!  Nie będę wymieniał tu tych wszystkich volumenów, bo zrobi mi sie tu raz dwa mini-bibliografia włoskiego odrodzenia. Szkoda. Jedyna pozycję, jaką odnajduję w zasięgu wzroku i ręki, to biografia autorstwa Waltera Isaakcsona. Zatem z niej cytowanie: "Leonardo da Vinci miał szczęście przyjść na świat jako nieślubne dziecko. Gdyby pochodził z prawego łoza, prawdopodobnie zostałby notariusze - był to zawód, którym prawowici pierworodni synowie w rodzinie jego ojca parali się od co najmniej pięciu pokoleń". Nie myślałem, że to kiedyś napiszę, ale brawa za to, że urodziło się bękartem? Koniec świata. Okazuje się, że zachował się oryginalny wpis dziadka Antonia, który brzmi: "1452: w sobotę dnia 15 kwietnia w trzeciej godzinie nocy (około dziesiątej wieczorem), urodził mi się wnuk, syn mego syna Piera. Nosi imię Leonardo". Brawo dziadek!...
Aktu chrztu dokonano następnego dnia, w niedzielę 16 kwietnia. I jak czytamy dalej w posiadanej biografii: "...rodzina da Vinci postanowiła uczynić chrzciny wydarzeniem publicznym. W ceremonii uczestniczyło dziesięcioro rodziców chrzestnych - w jednym z nich był Piero di Malvolto - a kościół został wypełniony tłumem znacznie większym niż w inne niedziele". Interesy popchnęły tatka Piero z powrotem do Florencji, a wychowanie potomka scedował głównie na swego ojca, który pięć lat później pisał: "Leonardo, syn rzeczonego ser Piera, non legittimo, zrodzony z Cateriny, obecnie zony Accattabrigi"
Biograf Leonarda doucza nas: "Wśród szlachty i klas rządzących skaza na urodzeniu nie stanowiła zazwyczaj życiowej przeszkód i nie miała negatywnego wpływu na przyszłość dziecka". Ciekawe, że w języku angielskim słowo "bastard" nadal jest niemiłą dla ucha obelgą. Aliści być non legittimo we florenckiej gildii notariuszy uniemożliwiało podjęcia pracy w tym konkretnie zawodzie. Bardzo mi przypada do gustu cytowany zapis z samego Leonarda: "Wiem dobrze, że ponieważ nie odebrałem formalnego wykształcenia, niektórym zarozumialcom może się zdawać, iż mają prawo uważać mnie za ignoranta. Głupcy!". wiele mówi o charakterze piszącego. Kompleksy? Żadnych! Może nawet odczuwać możemy szczyptę ironii. Bronił swego! Pisał, co czuł. Zapewne w kaszę sobie dmuchać nie pozwalał, o ile takową jadał. Imponuje mi taka młodzieńcza stanowczość. Cenne jest też takie spostrzeżenie, rzucone ku tzw. akademickim uczonym: "...tacy jak oni nie pojmują, że wiedza o rzeczach, którymi się zajmuję, musi być oparta na doświadczeniu, a nie na tym, co ktoś inny na ten temat napisał". 
Cudownie ekscytuje się życiem Leonarda W. Isaackson, pisząc: "Człowiek obdarzony takimi talentami i ambicjami nie mógł przyjść na świat w lepszym momencie historii. W 1452 roku Johannes Gutenberg rozpoczął działalność wydawniczą; wkrótce potem także inni wydawcy zaczęli stosować opracowaną przez niego technikę druku z wykorzystaniem ruchomych czcionek". Żadna to w sumie zasługo małego Leonarda, ale wiadomo, jak ważne jest w historii wstrzelić się w dziejowy moment. Nie każdemu było to dane. A dla Leonarda, jak wiemy, okazało się to zbawienne. 
Na koniec odkrycie dorastającego Leonarda i jaskinia, a w niej skamieniały szkielet wieloryba: "Ach, jakże niszczycielski jest czas. Iluż królów przeminęło, ileż państw zostało wymazanych z powierzchni ziemi, ileż najróżniejszych zmian nastąpiło od chwili, gdy ta niezwykła ryba dokonała żywota".  Nieprzyzwoitością jest poprawiać wielkiego Leonarda, ale pamiętamy: wieloryb, to nie ryba.  

_______________________________
Isaacson W., Leonardo da Vinci, przekład M. Strąkow, Insignis, Kraków 2019

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.