sobota, czerwca 05, 2021

Lutnia Jana Andrzeja Morsztyna - spotkanie 1 - "Na uśmiech" (suplemen: "Stolarz z doktora")

 

"...człowiek bardzo lichy, intrygant i niemal zdrajca ojczyzny, skoro wichrzył przeciw królowi Michałowi, zamiast którego wolał widzieć na tronie Kondeusza, a potem za Sobieskiego, przekupiony przez Ludwika XIV, starał się unicestwić zamiar zawarcia przymierza Polski z Austrją: nie dziw, że się go ojczyzna wyparła, że na stare lata musiał uchodzić z Polski, aby kości na obcej ziemi złożyć" - ta pisał o Janie Andrzeju Morsztynie (1621-1693) sam Ignacy Chrzanowski*. Tak, wiem cytat ten już jest na tym blogu. Pojawił się w cyklu "Spotkanie z Pegazem...". W odcinku 125 z 8 lipca 2018 r. Ale, że nikt szukał onego nie będzie, to go choć w tym fragmencie przytaczam ponownie. Sposobność zaś jest taka, że chcę nowy cykl otworzyć, tj. "Lutnia Jana Andrzeja Morsztyna...".
Twórczość najwybitniejszego mistrza poetyckiego rodzimego baroku wart jest tego, aby mu oddać oddzielny, monograficzny cykl. Smutne, że takie strofy poszły w zapomnienie. Nikogo nie zachwycają. W ogóle z odbiorem poezji krucha sprawa. Wielokroć udowadniałem już jak bardzo historia literatury zrosła się z historią polityczną. Moim przewodnikiem po tej niezwykłej twórczości będzie tomik "Cuda miłości"**. Trudno oczekiwać, aby całość tegoż tu zamieścił, ale kilka wierszy, satyr, fraszek czy erotyków na pewno zjawią się. I ujawnią swe piękno. I utwierdzą o swej aktualności. Motto wydania, które leży przede mną brzmi: "Ta książka odważna na grzechy / Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy". Niech zatem nas orzeźwia, porywa na odwagę i bezpiecznym śmiechem uczy. Taką mam myśl w ten październikowy wieczór, kiedy piszę i przepisuję. 
Tym razem będzie sonet "Na uśmiech"

Czarowny śmiechu, który w ślicznym ciele
   Różanych jagód wiercisz dwie łożnice
   I dwie kolebki, w których bez różnice
   Wdzięk z Kupidynem łóżko sobie ściele,

Czuj sie na siłach i następuj śmiele
   Na troskę, żałość, twoje przeciwnice,
   Ból, płacz w mym sercu, niesmak i tęsknice
   Bij na mym gruncie, twe nieprzyjaciele.

Wszytka ta zgraja bez zysku nadzieje
   Uciecze ani powrócić pomyśli,
   Gdzie się wdzięcznego śmiechu będzie bała.

Niechże ustawnie będzie dobrej myśli
   Dziewka ma smaczna, niech się zawżdy śmieje,
   Choćby się dobrze z mych lamentów śmiała.

Staropolszczyzna największych lotów. Perełka słowa, którego nie można odrzucać i ostawiać na żer pleśni i moli przebrzydłych! My z XXI w. jesteśmy to winni mistrzowi słowa z XVII w. Oto jeden z tych przykładów, że nie tylko szablą, ale i piórem po mistrzowsku władać potrafili Polacy. Zapraszam zatem do zaglądania. Ja dla mistrza Jana Andrzeja szeroko otwieram drzwi.
Na koniec strofka skromna, a treściwa "Stolarz z doktora":
 
Przedtem chorych dobijał, teraz trumny robi;
    Tak dwojakim rzemiesłem jeden cmentarz zdobi.
_________________________________
*Chrzanowski I., Historja literatury niepodległej Polski (965-1795), Warszawa 1930, s. 294-295  (całość 294-302)
**Morsztyn J. A., Cuda miłości. Fraszki, erotyki, wiersze różne, Krajowa Agencja Wydawnicza, Rzeszów 1988, s. 98, 53

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.