poniedziałek, stycznia 13, 2020

Przeczytania... (332) Anna Piątkowska, Katarzyna Pruszkowska-Sokalla "Ostatni Sprawiedliwi" (Znak)

"Z tą książką trzeba ostrożnie..." - tak zaczyna Michał Okoński słowem wstępu książkę, która otwiera wydawniczy rok 2020. Na pewno lektura potrzebna. Bo oto na naszych oczach odchodzi (umiera) pokolenie świadków i uczestników wydarzeń. Zaraz, wkrótce, za chwile nie będzie kogo pytać. Zostaniemy sami z pytaniami, na które odpowiedzi już nikt nam nie udzieli. Tak, pozostają dokumenty - i to wszystko. Ale dokument, nawet najcudowniej utrwalony nie odda cenności, jaką jest kontakt z człowiekiem, ludźmi. A ci, z tej książki są wyjątkowi! Bo to dzięki nim sumienie narodowe może w miarę spać spokojnie. Pewnie podpisaliby się pod zdaniem Ireny Sendlerowej: "Jestem narodowym alibi".
Duże uznanie dla autorskiego duetu. Pani Anna Piątkowska i Katarzyna Pruszkowska-Sokalla, dały nam wgląd w świat tych, którzy ratowali i tych, którzy byli ratowani. To dzięki ich żmudnej pracy mamy teraz książkę wyjątkową: "Ostatni Sprawiedliwi. Rozmowy z Polakami, którzy ratowali Żydów podczas drugiej wojny światowej", a wydał krakowski Znak.
Trudno spośród dwudziestu wypowiedzi wybrać te jedyne. Z dziesięciu z nich wyciągam fragmenty, aby Czas Zagłady przypomniał do czego zdolny jest człowiek wobec drugiego człowieka w imię jakieś chorej ideologii. Wydaje się nam, że to zamierzchła przeszłość?  Wydaje się nam, że nas to nie dotyczy? Mało mieliśmy przypadków antysemityzmu na polskich ulicach? Nie podnosi łba rasistowska Hydra? Ja, w którego żyłach płynie taka domieszka krwi wszelakiej, nie mogę pojąć, że ktoś dziś drze się pod falującą flagą ONR-u, że... Polska tylko dla Polaków! że... on to 100% Polak?! Budzą się demony. Jak w tak potwornie okaleczonym okupacją niemiecką Narodzie ktoś może obchodzić urodziny kogoś takiego, jak A. Hitler, wychwalać J. Goebbelsa lub w miejscu publicznym heilować? Margines! - ktoś tam warknie przez zęby. Starczy zerknąć kto dziś zasiada na Wiejskiej 4/6/8, aby się przestraszyć...

Głos 1:
Szteinowie ukrywali się w lesie, ale co drugi dzień, wieczorem, przychodzili do nas "na herbatę", żeby się ogrzać i zjeść coś ciepłego. Tata nie lubił tych wizyt, bo słyszał, jak sąsiedzi gadają, że "do kogoś tu Żydzi chodzą", i węszą do kogo. Ale mama tłumaczyła, że nie możemy ich zostawić, że oni cały dzień czekają na ten talerz zupy.
Głos 2:
W getcie warunki panowały okropne. Najgorzej było patrzeć na półżywe dzieci, które żebrały pod swoimi domami. Jeździłem tam do znajomych, tacy już byli wychudli, bez żadnej nadziei. Stali, kiwali się, modlili.  
Głos 3:
Kiedy powiedziałam tacie, że zamierzam wyprowadzić Helenę z getta i potrzebuję dla niej papierów, powiedział tylko, żebyśmy się zastanowili, jak to załatwić. Zapytałam go wówczas, czy się zastanawiał, jak w 1920 roku poszedł na ochotnika walczyć z bolszewikami, zostawiając żonę samą w ciąży, podczas gdy dwa lata wcześniej zmarła na hiszpankę moja starsza siostra. Tata odpowiedział, że trzeba tak postępować, żeby sobie nic nie wyrzucać.
Głos 4:
Nie wiem, czy zdjęcia robione na terenie fabryki, na cmentarzu żydowskim dotarły, gdzie miały dotrzeć. Dziś myślę, że to było ogromnie nieostrożne. [....] Jakbym się bał, to czy mógłbym to robić? Tam każda sekunda to była śmierć. Bałem się o rodzinę, nie spałem w domu, tylko w ziemiance, norze wykopanej w ziemi, bałem się, że mogą odkryć to, co robię, i zabiją też matkę, ojca, braci. Kiedyś musiałem zostać na noc w królikarni, co było zabronione.
Głos 5:
Banderowie całe dnie spędzali na leżąco w najniższej części strychu, tam gdzie mieszkały gołębie. Tam było tak nisko, że tylko drobniutki i niedożywiony Myron mógł swobodnie siedzieć. Dopiero nocą przechodzili do trochę wyższej części, mogli się obmyć i załatwić potrzeby. Dwa razy dziennie nosiliśmy im jedzenie, zabieraliśmy nieczystości. Najczęściej chodziłam ja. Maniuś lubił, jak przychodziłam, bo czytałam mu wtedy bajki. [...] Kiedyś zaczepiła mnie sąsiadka i zaczęła wypytywać, co ja tak ciągle chodzę z wiadrem do tej komórki. 

Ostatni Sprawiedliwi, których tu wysłuchujemy, to dziś bardzo sędziwi ludzie, nawet stuletni. Ich świadectwa potwierdzają, że nawet w tak koszmarnych czasach można było zachować się przyzwoicie. Wymagało to bohaterstwa niezwykłego. W końcu ryzykowano życiem całej rodziny. Po aryjskiej stronie zagrożeniem mógł stać się ktoś bliski. Nie tylko Niemcy. I o tym strachu przed sąsiadem, innym Polakiem też tu znajdziemy. To gorzka pigułka dla tych, którzy z uporem próbują forsować poglądy, jak to solidarnie wszyscy Polacy nieśli pomoc swym Żydom. To nieprawda. I o niej też tu znajdziemy.

Głos 6:
Miałam trzynaście lat, a Lilka był chyba pół roku młodsza ode mnie. Pewnego razu mam powiedziała: "Wiesz, dziś wyprowadzimy żydowską dziewczynkę z getta", i tak się stało. Poszłyśmy do jakiegoś mieszkania, po jakimś czasie przyszedł mężczyzna z dziewczynką. To był Hilary Alter z córką Lilianą. Nastąpiło bardzo smutne pożegnanie córki z ojcem. Ojciec płakał. [...] Lilka chyba nie zdawała sobie sprawy. Była smutna, ale nie myślała chyba, że ostatni raz widzi ojca. To pożegnanie trochę trwało.
Głos 7:
Uklękła, myła Dudka i milczała. Kiedy skończyła, powiedziała przez łzy: "Dobrze, Dudek zostaje. Ale nasze życie musi się przez to całkowicie zmienić. To, czy przeżyjemy wojnę, zależy teraz od postępowania i rozwagi nas wszystkich". A musi pani wiedzieć, że jak mam coś powiedziała, to tak było. Jej słowa nie podlegały dyskusji, bo była naszym przewodnikiem.
Głos 8:
Obie - moja mama i Ziuta - stanęły wobec najpoważniejszych dylematów moralnych. Dylematem ratujących było to, czy dla próby uratowania prześladowanych wolno im ryzykować życie swoich najbliższych, często też sąsiadów. Dylematem Żydów było to, czy wolno im, dla ratowania własnego życia, narażać tych, którzy zdecydowali sie podjąć próbę ich ratowania.
Głos 9:
Mama musiała wtedy podjąć bardzo trudną decyzję. z jednej strony wiedziała, że ciocia Anna i Nina nie poradzą sobie same, zwłaszcza że miały bardzo semicki wygląd i wyrobienie im fałszywych dokumentów było niemożliwe. Z drugiej - zdawała sobie sprawę z tego, co stanie się z nami, jeśli wpadniemy: zginiemy wszystkie. Przemyślała to i powiedziała: "No trudno, co z nimi, to z nami, co z nami, to z nimi". I tak z kilku dni zrobiły się prawie dwa lata. 
Głos 10.
Larissa nie mogła podchodzić do okna, cały czas spędzała w domu. Mieszkaliśmy tuz przy getcie, więc bywały u nas częste kontrole. Dla bezpieczeństwa wujek Larissy umieścił ją wkrótce potem na Grochowie u krawcowej, pani Migdalskiej. Marian kiedyś przyszedł do nas [...] i mówi: "Wiecie, co zrobił Heniek?" Mówił o Januszu Korczaku (właśc. Henryku Goldszmicie), że przyjaciele załatwili mu kryjówkę po aryjskiej stronie, ale odmówił,, poszedł do gazu z dziećmi, którymi się opiekował. 

Przed laty jedna z uczennic pokazała mi dyplom, jaki otrzymali jej dziadkowie z Yad Vashem. Nie znam szczegółów. Nie poznałem ich nigdy. Czemu o tym wspominam? Niewykluczone, że wokół nas żyją jeszcze ostatni świadkowie. Na naszych oczach odchodzi pokolenie II wojny światowej. Czasu nie oszukamy. Tym bardziej ratujmy pamięć dla przyszłych pokoleń. Temu też służy książka, jaką dla nas odrobiły panie Anna Piątkowska i Katarzyna Pruszkowska-Sokalla. Warto przy okazji zwrócić uwagę na to, co powiedziała jedna ze Sprawiedliwych o księdzu Marcelim Godlewskim (1865-1945). Przemiana od zdeklarowanego narodowca do wyróżnionego tytułem Sprawiedliwego wśród narodów Świata. Zapadła mi też (tu nie cytowana) wypowiedź Władysława Bartoszewskiego, kiedy wspominał księdza Józefa Warszawskiego (1903-1997), przytaczam z pamięci: "Pan Bóg nie wybaczy ci, że ratowałeś Żydów". Postawy godne analizy. kolejny przyczynek do dyskusji na temat polskiego antysemityzmu. Nie zapominajmy: nie ma w historii/w życiu postaw tylko białych i tylko czarnych. Ani historia/ani życie nie jest jednoznaczne. I o tym też jest książka "Ostatni Sprawiedliwi".



1 komentarz:

  1. Nie pamiętam czy wyczytałam,czy też usłyszałam w jakimś dokumencie ,ale utkwiły mi w pamięci słowa świadka tamtych czasów. Powiedział on, lub ona, że nie bali się Niemców, bali się Polaków. Sąsiadów.

    Mira

    OdpowiedzUsuń