środa, listopada 27, 2019

Listy - odcinek 1 - Darwin

Podziw dla dzieła i życie Karola Darwina (1809-1882) rósł we mnie powoli. Nie od zawsze jestem zafascynowany nim, jako człowiekiem. Gdyby ktoś powiedział mi, że przyjdzie czas, kiedy z półki będzie na mnie patrzył z fotografii ON, to pewnie bym nie uwierzył. Dlatego JEGO wybrałem do otwarcia nowego cyklu: LISTY. 
Porywam się nie mając w zanadrzu wielkich zbiorów? Bez obawy. To i owo znajdzie się. Będzie okazja spojrzenia na ludzi i wydarzenia właśnie poprzez korespondencję. Niestety epistolografia umiera. A właściwie - już umarła. Odpowiedzmy sobie uczciwie: kiedy ostatni raz napisaliśmy list? Sam nie pamiętam, kiedy to zrobiłem. Ostatnio zmarł mój sędziwy wuj, do którego (z nieregularnością) od czasu do czasu pisywałem. Korespondencja na linii Bydgoszcz-Wrocław, Wrocław-Bydgoszcz, to już przeszłość. Zostały listy.
Sięgam do źródła, które już było wykorzystane na mym blogu*. Wracam do wyprawy HMS Beagle i wiekopomnej (i doniosłej, ba! brzemiennej w skutkach) podróży dokoła świata (1831-1836). Z tego okresu pochodziły listy, które tu cytuję w ograniczonych skrótach. Zawsze w takich chwilach liczę na to, że pchnę do ich zbadania.

List 1: Nikt, kto przebywał na morzu zaledwie przez 24 godziny, nie ma prawa twierdzić, że choroba morska jest dokuczliwa. Prawdziwa udręka zaczyna się dopiero wtedy, gdy się jest tak wyczerpanym - że najmniejszy wysiłek powoduj uczucie omdlenia. stwierdziłem, że tylko leżenie w hamaku przynosi mi jakąś ulgę. Do wyjątków muszę zaliczyć Twoją radę co do rodzynek, jedynej rzeczy, z jaką może się uporać mój żołądek. 
[...]
Jedynie człowiek zamiłowany w historii naturalnej może wyobrazić sobie przyjemność błądzenia pod orzechami kokosowymi w gąszczu krzewów bananowych i kawowych oraz niezliczonych dzikich kwiatów. I ta wyspa, która dostarczyła mi tak wiele i radości, uważana jest za najmniej interesujące miejsce, do jakiego mamy zawinąć w czasie podróży morskiej.
[...]
Zacząłem traktować już wyjście w morze jako coś zupełnie zwyczajnego, tak jak się traktuje powrót do domu po dłuższej nieobecności. Krótko mówiąc, uważam statek za bardzo wygodny dom, w którym jest wszystko, co potrzebne, a gdyby nie choroba morska, świat roiłby się od marynarzy. 

Tak pisała do ojca. List datowany był: 8 lutego - 1 marca 1832, Brazylia, San Salvador. Miesiąc później (2-6 IV 1832) z Rio de Janeiro kreślił do siostry.

List 2: ...dość osobliwie ujrzeć góry poszarpane jak te w Walii, okryte wiecznie zieloną roślinnością, a wierzchołki przystrojone lekką forma palm. Miasto pyszniące się swymi wieżami i katedrami, leży u podnóża tych wzgórz i góruje nad rozległą zatoką, usianą okrętami wojennymi pod banderami wielu krajów.
[...]
Mniej więcej po godzinie udało mi się dostać swoją pocztę; słońce świeciło jasno, a widok był olśniewający; nasz stateczek pracował jak ryba, powiedziałem więc do siebie: popatrzę tylko na podpisy, ale to nie pomogło. Posłałem do diabła drzewa i wodę, palmy i katedry i ruszyłem pod pokład, gdzie delektowałem się lekturą i odczuwałem dreszcz radości czytając o Was wszystkich.

A było o czym, bo oto jedna z sióstr wyszła za mąż. Stąd znajdziemy tam pewne... zakłopotanie, gdyż Karol nie wie, jak i do kogo adresować listy. Stąd jego stwierdzenie: "To doprawdy kłopotliwa moda to wychodzenie za mąż". Rzecz jasna chodziło o zmianę nazwisk. Oto panna Susan Darwin stawała się panią Susan Price!...   

List 3: Skrzynia zawiera wiele okazów geologicznych. Dobrze zdaję sobie sprawę, że i większa liczba byłaby zbyt mała, lecz uważam, że nie ma prawa do pretensji ktoś, kto nigdy nie próbował przenosić kamieni w tropikalnym słońcu. Starałem się zgromadzić okazy wszystkich odmian skał i spisywałem spostrzeżenia na ich temat.
[...]
Jest to wręcz przygnębiające - chodzić po wspaniałym lesie pośród tak niezwykłych skarbów, czując, jak wszystkie one mnie przytłaczają. Moja kolekcja z Abrolhos jest ciekawa, ponieważ obejmuje, jak sądzę, niemal całą kwitnącą roślinność i z uwagi na skrajną jałowość niemal to samo można powiedzieć o St. Jago.

Tym razem adresatem był John Stevens Henslow (1796-1861), angielski botanik, profesor w College of St John the Evangelist in the University of Cambridge, z czasem mentor i przyjaciel Darwina. Pisano go w lipcu/sierpniu wzmiankowanego roku. Ciekawe, że Darwin bał się, aby jego młodzieńczych odkrywań nie wzięto za... fantazję i nie porównano do sławetnego ze swej fanfaronady barona Münchhausena. Ciekawie wypada porównanie HMS Beagle do arki Noego. Donosił np. o upolowaniu kapibary, pięćdziesiąt kilowego osobnika. Kolejny list pisany był również do tego samego adresata.

List 4: To świetny rejs dla mnie z punktu widzenia przyrodoznawstwa. Wśród skorupiaków pelagicznych są pewne nowe i ciekawe rodzaje. 
[...]
Nie widzę końca podróży. Mija prawie rok, a drugi minie, zanim opuścimy wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej. A wtedy można będzie powiedzieć, że nasza podróż naprawdę się zaczęła. [...] Zawsze z wielką niecierpliwością oczekuję wieści, w jakim stanie dotarły moje rzeczy, jak również wszelkich uwag krytycznych na temat liczby i rodzaju okazów.

HMS Beagle

Ciekawe, jakie emocje targały  profesorem J. S. Henslowem, kiedy docierały do niego kolejne zbiory z podróż K. Darwina. Jak narastała niecierpliwość pomiędzy kolejnymi listami. Skoro teraz czyta się je (choć w znikomym wyborze) z wypiekami. To jak swoisty serial. Każde odezwanie się z HMS Beagle, to jak odcinek niekończącej się opowieści. 11 IV 1833 r. Darwin pisał m. in. o opuszczeniu Wysp Falklandzkich, dotarciu w okolice Ziemi Ognistej.

List 5: Spędziliśmy 23 dni u wybrzeży przylądku Horn i nie mogliśmy w żaden sposób przedrzeć się na zachód. Ostatni sztorm, zanim poniechaliśmy naszych prób, był wyjątkowo srogi. Morze rozbiło jedną z łodzi, a na pokładach było tyle wody, że przykryła wszystko; zniszczeniu uległ niemal cały zapas papieru do suszenia roślin i połowa kolekcji z rejsu. [...] Nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek widok był bardziej interesujący niż ujrzenie po raz pierwszy człowieka w całej jego pierwotnej dzikości. Jest to ciekawość, której nie można sobie dobrze wyobrazić, dopóki sie jej nie doświadczy. Nigdy nie zapomnę wrzasku, jakim to bractwo nas przyjęło, gdy wchodziliśmy do Zatoki Good Success. 

Ależ ja teraz zazdroszczę! W XXI wieku! Spotkać świat pierwotny? Cudowne przeżycie. Nie mogę przepisać całej książki, po którą sięgnąłem. Zamykam szóstym fragmentem listu z marca 1834 r. To dopiero półmetek tej niezwykłej peregrynacji. I znowu list powędrował w ręce J. S. Henslowa. Jaka szkoda, że nie mamy mozliwości przeczytania odpowiedzi. 

List 6: W porcie St. Julian znalazłem kilka bardzo dobrze zachowanych kości jakiegoś dużego zwierzęcia, chyba mastodonta. Kości jednej kończyny tylnej są świetnie zachowane i mocen. Jest to interesujące, ponieważ szerokość geograficzna wynosi od 49° do 50°, a miejsce to leży dość daleko od wielkich pampasów, gdzie tak często spotyka się kości wąskozębnego mastodonta. A propos, nie wątpię, że ten mastodont i Megatherium żyły obok siebie na pradawnych równinach. Szczątki Megatherium znalazłem w odległości prawie 6000 mil w kierunku południowym.

Prof. John Stevens Henslow (1796-1861)
W tym samym liście znajdujemy ślady zainteresowań zoologią, badaniem polipów koralowców  i odkrycia nowego gatunku strusia! "Wszyscy gauchos i Indianie twierdza, że tak właśnie jest, a ja jak najbardziej wierzę ich obserwacjom" - utwierdzał się. Czy mogę napisać: amator-odkrywca?
Mało tego cytowania? Wiem. Trudno.  Listy, to wyjątkowe źródło. Zawsze będę to powtarzał. W końcu autorzy ich nie zakładali (raczej) ich publikowania. To bardzo intymny i osobisty przekaz. Tym bardziej cenny. Bezcenny. A to jeszcze jeden fragment z ostatniego, cytowanego listu:

"Nie wiem, kiedy wyśle mój list, 
gdyż ten mały teren niezgody stał się 
sceną straszliwego mordu
 i obecnie jest tu więcej 
więźniów niż mieszkańców".

PS: 20 XI pojawiła się wyjątkowa książka: K Darwin "Podróż na okręcie Beagle"*. Każdy komu bliska jest osoba Karola Darwina powinien koniecznie przeczytać ten niezwykłe zapis z niezwykłej podróży, która dała światu WIELKIEGO UCZONEGO!



* Darwin K., Listy wybrane, pod redakcją F. Burkhardta, przekład Teresa Opalińska, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999
**  Darwin K., Podróż na okręcie Beagle"*, przekład Kazimierz Witalis Szarski, Marginesy, Warszawa 2019

2 komentarze:

  1. A ja napisałam list dzisiaj. Co prawda dawno tego nie robiłam, ale nadarzyła się okazja:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zazdroszczę. Bo ja już nie mam do kogo.

    OdpowiedzUsuń