Ale jakże odmienna.
Nie bajka, bajeczka, opowiastka.
Pani Agnieszka Łubkowa napisała "Naukę czytania", okrasiła graficznie pani Joanna Kłos, a na rynku pojawiła się dzięki "Naszej Księgarni".
Na portalu Wydawnictwa czytamy: "Nauka czytania jeszcze nigdy nie była tak prosta! «Nauka
czytania» jest przeznaczona dla dzieci, które zaczynają naukę czytania, i
dla tych, które już ją zaczęły, ale mają trudności w opanowaniu tej
umiejętności. Wyraźna czcionka i duże odstępy między linijkami ułatwiają
czytanie, a atrakcyjne teksty, pełne ciekawostek o naturze, zwierzętach
i zjawiskach na Ziemi, podtrzymują zainteresowanie dziecka.
Specjalna
konstrukcja i forma książki pomagają się skupić dziecku na konkretnym
zagadnieniu. Całość jest podzielona na 3 części: naukę liter, naukę
sylab i czytanie całych słów, od najprostszych po bardziej złożone.
Dodatkowo każda z nich zawiera zadania pomagające kształtować słuch
fonemowy dziecka.
Książka zarówno dla rodziców, jak i nauczycieli i terapeutów"*.
I właściwie mógłbym teraz odłożyć tę książkę? Niech broni się sama. Przy jej zakupie (bo niestety NK nie widzi celu współpracy a moim blogiem) odezwał się we mnie belfer. Oczywiście, że myślałem o moim najstarszym Wnuku, który właśnie dziś 16 maja kończy 6. lat. Książka pani A. Łubkowskiej nie tylko stanie się urodzinowym prezentem, ale faktycznym pomocnikiem do opanowywania przez Jerzyka cudownej sztuki czytania. Z tym celem wydałem 39 złotych groszy 90.
Nie byłoby zachwytu, gdyby nie strona graficzna. Pani Joanna Kłos przygotowała cudowną szatę. W jednej tonacji brązu, beżu, niebieskości. Palce lizać! To mało. Cudowna kreska. Od okładki po ostatni rysunek. Nie jakaś abstrakcja, tandeciarstwo formy i treści. Przyjazny dla oka i ducha rysunek. Nie ukrywam, że docenią to na pewno ci rodzice lub dziadkowie, wujkowie lub stryjkowie, którzy smakują podobną sztukę, umieją się nią delektować, a tym samym docenić. Zdają się takie proste, aliści to cudowne dopełnienie edukacyjnej treści. Choć to inne odcienie, ale miałem skojarzenie z dawnymi wydaniami (np. z 1971 r.) elementarza Mariana Falskiego.
O Autorce czytamy na ostatniej stronie okładki: "...specjalizuje się w zaawansowanych metodach korekty dysleksji, nadpobudliwości psychoruchowej z deficytami uwagi, dyskalkulii, dysgrafii metodą Davisa. W czasie zajęć indywidualnych pomaga dzieciom, młodzieży i dorosłym z dysekcją, nadpobudliwością i trudnościami w skupieniu w zakresie metod efektywnego czytania i uczenia się". Mamy zatem plon pracy nie kogoś przypadkowego. To nie skutek zlecenia, zamówienia Naszej Księgarni. Sięgnięto po rzeczywistego fachowca, praktyka. Książka wypływa zatem z głębokiego doświadczenia.
Jeśli napisze, że od "Nauki czytania" trudno się oderwać, to zabrzmi banalnie? Opowieść, w której dominuje dana litera nie jest kolejnym tekstem o niczym. Zawsze jest poświęcona jakiemuś tematowi, np. bocian. I nagle okaże się, że nasza wiedza na jego temat jest dość skromna. Pisząc o prądach powietrznych i bocianach znajdziemy taką wiadomość: "Będąc już w nim [tj. prądzie powietrznym - przyp. KN] prawie wcale nie musi machać skrzydłami, bo ciepłe powietrze unosi go samo. Bocian może dolecieć z Polski do Afryki, prawie nie machając skrzydłami!". Naprawdę, ale nie wiedziałem. Podziwiałem ofiarność lotu, a wychodzi, że to taki... peregrynacyjny leniuszek, którego niesie dobry wiatr. I to jest kolejna wartość dodana tej książki.
Autorka nie zapomina też o rodzicach. Bo oto obok ćwiczeń dla dzieci ("Weź patyczek do szaszłyków. Gdy dorosły czyta tekst wskaż patyczkiem literę "r" w danym słowie") są i te dla rodziców ("Trenujemy rozpoznawanie i utrwalamy wygląd litery «ó». Przeczytaj bardzo, bardzo powoli tekst, oddzielając od siebie słowa. Poproś dziecko o wskazanie patyczkiem litery «ó»".). Nie dość na tym, oprócz alfabetycznego układu kolejnych "rozdziałów/liter" jest i nauka sylab! A na końcu czytanie całych słów. Ile ciekawostek ukryto w kilku zdaniach "Czym jest pustynia?". Rodzice, nim otworzycie przed dzieckiem świat czytania sami... sprawdźcie to i owo. Ta książka ma pomóc dzieciom nauczyć się czytać, a nie podkopać nasz autorytet. A tak będzie, jak zapomnimy np. kim są koczownicy. Tyle różnych pojęć pojawi się, zmusi nas do myślenia, że powinniśmy być zaskoczeni. I za to pani Agnieszce Łubkowskiej wielkiej brawa.
Gwarantowane cudowne chwili przy lekturze i nauce, bo do tego sprowadza się wertowanie przeszło dwustu stron. Magicznych i uroczych. 39 zł. 90 gr., to dobra inwestycja. To dobrze ulokowany kapitalik. Nim będzie rozwój naszych dzieci, wnuków, siostrzeńców czy bratanków. Czekam chwili kiedy mój Jerzyk, a za kilka lat Grześ sami przyjdą do mnie i będą chcieli pochwalić się postępem w czytaniu. I robić to będą dzięki książce pani Agnieszki Łubkowskiej, wzbogaconej o ilustracje pani Joanny Kłos.
* https://nk.com.pl/nauka-czytania/2648/ksiazka.html#.XNQj2KLgodU (data dostępu 9 V 2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.