niedziela, grudnia 30, 2018

...ze wspomnień powstańczej braci

27 grudnia 1918 r. w Poznaniu wybuchło powstanie. Wielkopolski zryw, to jedno z tych wydarzeń, o których można napisać: zwycięstwo. Nigdy nie zapomnę swego pobytu w Warszawie w 1994 r. Tak, pojechałem m. in. ma obchody 50-tej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Mimo woli stałem się świadkiem wymiany zdań na temat tego, co stało się w 1918 i 1944. No, było ostro. Nagle ten, co mógł pochwalić się rodowodem wielkopolskim (po swym dziadku) wypalił: "Durnie! Zrobili powstanie! U nas, w Wielkopolsce zrobili powstanie!...". Zmiażdżył adwersarza swą argumentacją i rozumowaniem. Niech nie ciskają się ci znad Wisły, ale w tym wypadku insurgenci znad Warty są górą! Lech - Legia 1:0?...

Prawie pół wieku (bo dopiero w 1970 r.) szacowne i obecne na tym blogu Wydawnictwo Poznańskie wydało książkę "Wspomnienia powstańców wielkopolskich" w opracowaniu Lesława Tokarskiego i Jerzego Ziołka*. "Książka ta jest dokumentem, który mogą wykorzystać badacze, zwłaszcza historycy i socjologowie. Wspomnienia stanowią niekiedy źródło nowych informacji rozszerzających wiedze o działalności różnych osób, grup czy oddziałów powstańczych. Trzeba oczywiście brać pod uwagę, że autorzy mogą się mylić, zwłaszcza że od powstania upłynęło wiele lat" - czytamy "Od autorów wyboru". To redakcja zasłużonego "Głosu Wielkopolskiego" równe pół wieku temu ogłosił konkurs na wspomnienia: "Konkurs spotkał się ze zrozumieniem wśród powstańców. Świadczy o tym nadesłanie 212 prac"
Pojawiają się w tych zapisach dwa najistotniejsze dla każdego badacza historii terminy: źródło, dokument. Nie ma już wśród nas powstańców wielkopolskich. W 1979 r. byłem na ślubie pewnej mojej krewnej. O dziwo znów chodzi o Warszawę. Co w tym niezwykłego? Pośród gości znaleźli się dwa nobliwi seniorzy dwóch rodów: jeden był żeligowszczykiem i w 1920 r. zdobywał Wilno, a drugi bił się w powstaniu wielkopolskim. Przy jednym stole! Dwaj herosi czasu minionego. Otarcie się tylko o Nich stanowiło jeden z elementów bezcennej rodzinnej edukacji historycznej. Żadna książka nie odda tego, że mogłem (16-latek ówczesny) siedzieć obok Bohaterów.

Relacja Józefa Andrzejewskiego: W pobliżu hotelu "Continental" [w Poznaniu - przyp. KN] zaskoczyła nas grupa wyrostków, którzy żądali oddania broni i amunicji, podejrzewali bowiem, że jesteśmy Niemcami, Na to wezwanie jeden z moich żołnierzy odpowiedział gwarą: Idź bo jak ci lujne w tramwaj, to ci konduktor nosem wyleci". Jeden z młodzików zaczął nas przepraszać i mówił, że oni przypuszczali, iż my jesteśmy szwaby, po czym zamierzali uciec, ponieważ zbliżał się policjant i chciał ich aresztować za napaść na żołnierzy. 

Relacja Józefa Idaszaka: W bitwie o pociąg pancerny [w Szubinie - przyp. KN] brała po stronie niemieckiej bateria artylerii, która stała na pozycji za kanałem i ostrzeliwała nas. Po naszej stronie zaś było jedno działo, które miało w tym dniu dwa pociski do dyspozycji. Mieliśmy znaczne straty w poległych i rannych, l lecz Niemcy mieli trzykrotnie większe straty. 

Relacja Jana Jasika: W pewnej chwili [w Radłowie - przyp. KN] nadjechał na olbrzymim koniu z długim szabliskiem i karabinem na plecach wachmistrz żandarmerii niemieckiej. Marsowy wygląd wachmistrza w polowym uniformie, ciężko uzbrojonego, był dla nas niemałym zaskoczeniem. Okazało się  jednak, że wachmistrz nie prowadzi Niemców, lecz jest przez tajne polskie organizacje przewidzimy na rejonowego komendanta w powiecie odolanowskim. 

Relacja Feliksa Kasprzaka: Wiadomość o wybuchu powstania w Poznaniu wprawiła w stan gorączkowego podniecenia Polaków berlińskich. Młodzież, zaopatrzona w broń zdobytą w czasie walk ulicznych, spieszyła wszelkimi możliwymi drogami i środkami lokomocji na wschód, w kierunku Poznania, by tutaj jak najwcześniej połączyć się z walczącymi o wolność narodową grupami powstańczymi. Gdy komunikacja kolejowa w tym kierunku została wstrzymana, podążali młodzi zapaleńcy z bronią ukrytą i zamaskowaną często w bardzo pomysłowy sposób - do szeregów powstańczych pieszo, nie bacząc na mróz i zaspy śnieżne. 

Relacja Mariana Kliksa: Do Poznania przyjechał Paderewski. Entuzjazm był wielki. Miasto tonęło w barwach polskich. Dnia 27 grudnia 1918 r., o godzinie trzynastej nasz oddział został zwolniony z warty przy prochowni, położonej przy szosie swarzędzkiej. 
[...]
Nasze zadanie polegało na tym, aby Niemcom, którzy pragną dostać się al. Marcinkowskiego przed "Bazar", zagrodzić drogę, a w razie potrzeby użyć broni, Prócz  balkonów były obsadzone również dachy wszystkich domów.


Relacja Józefa Klimowicza: Duch, odwaga i samopoczucie wśród żołnierzy były imponujące. Każdy stanął w szeregu we własnym mundurze, takim, w jakim wrócił z armii pruskiej. Tak ubrani i uzbrojeni w karabiny niemieckie już z końcem stycznia lub na początku  lutego (dokładnych dat nie pamiętam) wyruszyliśmy na front w okolice Budzynia do wsi Podstolice, stąd na odcinek najbardziej zagrożony: Trzydomy.

Relacja Leona Koniecznego: ...29 grudnia 1918 r., w pełnym rynsztunku, tj. w mundurze, plecaku, z karabinem w ręku, samorzutnie uciekłem z koszar z Głogowa. Wsiadłem do pociągu i pojechałem w kierunku Leszna Wlkp. Przed Lesznem wysiadłem, ponieważ tam znajdował się front niemiecki, a ja jako uciekinier bez dokumentów nie mogłem sie dać złapać Niemcom, gdyż zdawałem sobie sprawę, z tego, że grozi mi za to rozstrzelanie.

Relacja Włodzimierza Kowalskiego: W marcu rozstrzygnął się w Budzyniu ostatecznie spór o nazwę mego batalionu. Dowbór chciał go widzieć w składzie 6. pułku strzelców. Ja walczyłem o to, żeby mój batalion został 1. batalionem 4. pułku strzelców. Przed oczami miałem stale obraz bitwy pod Olszynką z 1831 r., a na nim sławny 4. pułk piechoty. Na przykładzie męstwa tego pułku wychowałem moich powstańców. Moje kompanie najchętniej śpiewały Tysiąc walecznych. Dzięki postawie Grudzielskiego i Palucha zgodził się Dowbór na mianowanie wągrowieckiego batalionu I batalionem 4. pułku strzelców wielkopolskich. Szczyt moich marzeń został osiągnięty.

Relacja Ludwika Krajniaka: Dzisiaj, po pięćdziesięciu latach, wspominam jeszcze z rozrzewnieniem te chwile, gdy ze starszym bratem Karolem wybieraliśmy się na powstanie. Rodzice pomagali nam kompletować skromny ekwipunek i pilnowali, abyśmy się ciepło ubrali. Ta ewentualność, że możemy być ranni lub polec na polu walki, nie była nawet barana pod uwagę. A może chciano osłabiać naszego zapału?

Relacja Walentego Matuszaka: W dniu 6 stycznia 1919 r. zajęliśmy lotnisko Ławicę i przyprowadziliśmy dużą grupę jeńców do koszar. Ulokowaliśmy ich w wielkiej sali, w budynku ustawionym na środku dziedzińca. Stolica Wielkopolski - Poznań - była wolna od wielowiekowego wroga.


"Wspomnienia powstańców wielkopolskich", to nie jest jakieś oszałamiające w objętości dzieło. 530 stron. 33 relacje, ułożono alfabetycznie od nazwisk Autorów.Nakład tez nie zwala z nóg: 6000 + 260 egzemplarzy. Ciekawe ile z tego przetrwało do naszych czasów. Trudno było dokonać wyboru. Tylko dziesięć z całości, a i to ledwo po fragmentach akapitów. "Po łebkach!" - niemal ciska się pan w surducie o fizjonomii Maksymiliana Jackowskiego. Inaczej po prostu się nie dało. Jeśdli zawiodłem, że zbyt mało krwi, apoteozy i fanfaronady - to przepraszam, ale chciałem wydobyć różne spojrzenia na powstanie wielkopolskie. Zdaję sobie sprawę z ułomności i nieszczęśliwości wyboru dla kogoś innego. Tym bardziej ufam, że zachęciłem tym samym do odnalezienia tej cennej książki. Śmiem twierdzić, że potomkowie bohaterów przekazują ją kolejnemu pokoleniu. A może odezwie się na tym blogu ktoś z potomków cytowanych Bohaterów walk z lat 1918-1919?  

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Les%C5%82aw_Tokarski; https://www.nekrologi.net/nekrologi/jerzy-ziolek/42451117 (data dostępu 28 XII 2018)

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.