wtorek, listopada 28, 2017

Spotkanie z Pegazem (110) po prostu Stanisław Wyspiański

Jakżeż ja się uspokoję -
pełne strachu oczy moje,
pełne grozy myśli moje,
pełne trwogi serce moje,
pełne drżenia piersi moje -
jakżeż ja się uspokoję ...


To jasne, że ten odcinek cyklu musiałem oddać we władanie jednego pióra: Stanisława Wyspiańskiego (1869-1907).  110-ta rocznica śmierci Mistrza, która dziś przypada, jednak do tego zobowiązuje. Że wpisują się te strofy w odcinek 110-ty tego cyklu, to naprawdę zupełny zbieg okoliczności. Że wrzucam kilka fragmentów, a nie jeden, to też chyba usprawiedliwia. Na długie dwa lata nie będzie tu tak dużo tego niezwykłego Artysty.

Gdy nie mogę się rozmówić
z tobą listem ni przez karty,
w braku cierpliwości piszę
wszem dostępny - list otwarty.
Lecz się nie bój, boś bezpieczny,
choć w tym liście drukowany,
bo wszem wobec jestem grzeczny,
chociaż strasznie rozgniewany.


Zauważamy, że te strofy są nam bliskie poprzez ich... współczesność. Alboż inaczej dziś czujemy? NIE! I to własne zaklęte w wersach nie tylko piękno i moc, ale przede wszystkim ich ponadczasowość.

Znam mężów odważnych słów,
którzy się poją dźwiękiem,
zwalczają się Armadą mów,
zgłuszają mów tych szczękiem,
lecz czyn przerasta wzrost ich głów.


Że Mistrz uderzał w polityczna strunę?  Stąd powyższy cytat. Stąd nieśmiertelność tego pióra! Cały czas żywe słowo! Wypisane we współczesnym memoriale nie trąci myszką, pleśnią, wawelskimi grobami. I z pewnej perspektywy, to jest... smutne. Wychodzi na to, że nie ma świata Stanisława Wyspiańskiego, pomarli ci, do których TO pisał, a myśl cały czas świeża, jakby napisana dziś nad ranem.


Ach, krzywdzisz ludzi.

Nie na to dałem ci talent, człowieku,
byś krzywdę czynił, lecz byś krzywdę znosił,
byś uniósł [?] w sercu dar i z darem leku
szedł między ludzi i nie chciał wymuszać
ani byś krzykiem chciał drugich zagłuszać,
lecz byś twą wiarę zachował dla siebie
na to, byś przemógł siłą - przeciwności
i zła nie czynił w obrony potrzebie,
 
a będziesz wszystko miał - o coś mnie prosił.
Dopiero wtedy uzyskasz, coś żądał,
gdy w czyny moje - ty nie będziesz wglądał
i kogokolwiek na twej drodze stawię,
że jest przeciwny i będzie oporny,
wiedz, że z mą wolą jest - i w moim prawie,
i z mojej woli - możesz być pokorny -


Trudno udawać, że nie było tej poezji. Trudno udawać, że się ją... dogłębnie zna. Chyba wciąż trudno jest przyznawać się do słabości, jaką jest zachwyt nad tą krainą pisarskiego wyrazu. A jednak trzeba nam do niej wracać. I to nie tylko z okazji takiej, jak 28 listopada. Sam mogę bić się w pierś cherlawą, że tak mało było na tym blogu WYSPIAŃSKIEGO!

Jeśli kto nie rozumie czego,
jest bowiem zbyt zawiłe,
a chciałby coś pochwycić z tego,
by w duchu skrzepić siłę -
powiada, że przez analogię

uznaje całość za trylogię.


Natychmiast, nie wiem jakim cudem,
rozumie naraz, o co chodzi,
przestał już o tym myśleć z trudem,
wie, że trylogia mu nie szkodzi.


"Trylogia" bowiem, jako taka,
przedstawia sprawy załatwione,
staje się miłą dla Polaka,
gdy rzeczy daje mu skończone.


Śniadanie, obiad i kolacja
w trylogię także się zamyka;
ergo i w tej też leży racja
w duchu Nietzschego Fryderyka.



Narodowe czytania Wieszczów, to moim zdaniem, tylko pozorna reanimacja. Ilu z nas pozostaje przy czytaniu "Wesela" czy "Wyzwolenia", ba! jutro sięgnie po "Noc listopadową", gdyż to rocznica wybuchu powstania listopadowego? Niewielu. Żaden? 

O myśli polska, czyliś już ockniona,
czyliś była kiedy dość płomienną,
i jednym ducha tchem rozpromieniona
zdążyła siłą stać się sturamienną - ?
Czyliś jest tylko, jak sen, upragniona,
chwilą krzepiącą nad wodą studzienną,
oazą skąpą na pustyniach sztuki
dla tych wielbłądów, co niosą twe juki,
użytych w podróż dla wytrzymałości,

by w czas posuchy pruto im wnętrzności
i napój z toreb ich, jak źródeł, pito - ?
Czyli twych skarbów jeszcze nie odkryto,
czy je rozbito już przed lat stuleciem
i siano perły twe przez gęste sito,
że ziemie chwastem zarosły, nie kwieciem;
że przeto chyba gdzieś na wód głębinie
znajdzie się perła-myśl o wielkim czynie,
w promieniach słońca da oczom dzień złudy,
by ją pokryły rzek męty i brudy - ?



Sporo tych strof? Za mało! Ale nie da się całego tomu poezji tu zamieścić. I odchodzę z myślą: jak wiele nie zacytowałem. Nie wiem od kiedy są ze mną inne poetyckie myśli Wielkiego Polaka: 
1. Niech nikt nad grobem mi nie płacze,
krom jednej mojej żony,
za nic mi wasze łzy sobacze
i żal ten wasz zmyślony.


2. Niech dzwon nad trumną mi nie kracze
ni śpiewy wrzeszczą czyje;
 
niech deszcz na pogrzeb mój zapłacze
i wicher niech zawyje.

Brak komentarzy: