piątek, lutego 17, 2017

Paleta (XXVII) Franz von Lenbach

Selbstporträt Franz von Lenbach - robi na mnie wrażenie! Zaraz wejdzie tu Dürer lub Holbein. To ten sam duch renesansu. Takie mam odczucie. I stawiam zakład, że gdybym ten autoportret (self-portrait) pokazał w oderwaniu od tego pisania, to zapewne przekonałbym adwersarza, że to mistrz z... XVI w. Jak to ładnie napisano w odpowiedniej wersji "W": "Unter den Dargestellten befinden sich Otto von Bismarck, die beiden deutschen Kaiser Wilhelm I. und Wilhelm II., der österreichische Kaiser Franz Joseph, Papst Leo XIII. sowie eine große Anzahl prominenter Persönlichkeiten aus Wirtschaft, Kunst und Gesellschaft des späten 19. Jahrhunderts"
Ale ja zrobię w tej części "Palety" miejsca tylko dla jednego bohatera płócien mistrza z willi  des "Malerfürsten" w Monachium: Otto von Bismarcka (1815-1898). Mamy za sobą dwusetlecie urodzin "żelaznego kanclerza", a  przed sobą 120-lecie śmierci (30 VII 1898 r.).
Niestety, polska wersja zapisu "W" jest bardzo oszczędna i  nie rozpieszcza pamięci po niemieckim artyście Franzu von Lenbachu , który żył w latach 1836-1904. Niemiecka ugina się pod ciężarem faktów. Tym bardziej warto chyba zerknąć, jak na swych płótnach uwieczniał choćby Kanclerza. Miało powstać około osiemdziesięciu portretów? Bardzo szybko w moim folderze zjawiło się ich blisko dwadzieścia. Ze zrozumiałych względów wybrałem tylko kilka.


Panowie poznali się w 1874 r. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że Franz von Lenbach oddał swój talent na usługi tak Bismarcka czy niemniej II Rzeszy. Bo to przecież Jego obrazy stawały się nieomal tubą propagandową swoich czasów. Nie On pierwszy poświęcił swój talent panującym. Alboż wielcy mistrzowie (jak Leonardo, Rafael czy Michelangelo) nie mieli możnych (chwilami potwornych) mecenasów? Gdzie znaleźli by się bez wsparcia różnych Medyceuszy, Borgiów czy Sforzów? Pewnie nigdy byśmy o nich nie usłyszeli. Franz von Lenbach znany były ze swych wiejskich widoczków lub portretów? A może zapychałby kąty w piwnicach jakichś galerii. A tak? A tak mamy bardzo wyraziste kadry z życia starzejącego się pruskiego junkra, która "krwią i żelazem" zjednoczył Niemcy, ba! jak sam o osobie mawiał był... akuszerem narodzin w 1871 r.


Franz von Lenbach musiał przypaść do gustu Otto von Bismarckowi, skoro pomiędzy nimi zawiązała się tak silna zażyłość! Zaproszenia na Boże Narodzenie, czy w dniu urodzin (o ironio: 1 kwietnia) raczej nie należały do zwykłej kurtuazji. To dzięki portretom von Lenbacha widzimy Bismarcka zwykłym obywatelem Niemiec. Zapominamy o Jego wielkości, o Jego zasługach - to pospolity Niemiec (Prusak) w czapce, kapeluszu czy gołej głowie.


Historycy sztuki dzielą na różne okresy powstanie kolejnych portretów: kiedy Bismarck był jeszcze "na urzędzie" i jak wziął rozbrat z narwanym Hohenzollernem, czyli Wilhelmem II. Ciemne tło tych płócien doskonale kontrastuje z jasnym obliczem portretowanego, jego siwą głową, dostojeństwem starości. Pikielhauba, czapka, kapelusz - to też atrybutu zmieniających się ról w długim życiu kanclerza. 




"Cieszę się, że mogę zobaczyć, jak zostałem uwieczniony przez  Lenbacha. Chciałbym, aby takim zapamiętali mnie potomni" - pozwalam sobie chyba na dość swobodne tłumaczenie słów Ottona von Bismarcka. Niech mi będzie darowana moja śmiałość. Wcale mnie nie zdziwiło, że kiedy przed laty Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo Wrocław wydało książkę L. Trzeciakowskiego "Otto von Bismarck", to na jej okładce pojawił się portret Franza von Lenbacha. O nim samym w tejże biografii czytamy tylko: "Zdawało się rzeczą naturalną, że tak wybitny rzeźbiarz, jak Reinhold Begas czy malarz domu Bismarcków Franz von Lenbach uwiecznią zmarłego. Tymczasem Bismarck był przeciwny ukazaniu jego pośmiertnego wizerunku opinii publicznej. Ostatecznie jednak Lenbach, który widział Bismarcka na łożu śmierci, uwiecznił go na rysunku kredką"



Reprodukcje obrazów/portretów von Lenbacha znajdowały się w wielu niemieckich domach i urzędach. Innymi słowy sztuka odegrała po raz kolejny swą propagandową rolę. Jak bardzo eksponowano je? Wisiały w nobliwych gabinetach panów domu? Były ozdobą nad kominkiem? Trudno mi powiedzieć. O popularności ich jednak znajdziemy zapis m. in.  w "W". 

Brak komentarzy: