środa, października 26, 2016

Ignacy Daszyński - na 150 rocznicę urodzin... - 26 X 1866 r.

Dziś przypada 150 rocznica urodzin jednego z Ojców Niepodległości. Jakoś z rzadka Jego wizerunek gości na szkolnych gazetkach. Kto dziś pamięta tą siwą głowę, ogień w oczach? Pozostaje nam powtarzać za relacjami świadków, że był ognistym mówcą, że porywał swymi oracjami tłumy. Nie wiem czy zachowało się jakieś archiwalne nagranie Jego mów. A przecież to on w listopadzie 1918 r. stanął w Lublinie na czele Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. To o nim sowietyści powtarzali, że był... zdrajcą ideologi socjalistycznej! Gdyby nie Jego postawa kto wie, jak na lewo skręciłaby polska lewica. Czy mielibyśmy powtórkę z piekła, jakie ogarnęło Rosję od 25 X/7 XI 1917 r.? Ignacy Daszyński, bo ON ci tu jest wspominany urodził się 26 października 1866 r. w sławetnym Zbarażu, z ojca Ferdynanda (1816–1875)  i matki Kamili z Mierzeńskich (1834–1895) małżonków Daszyńskich. Był poddanym cesarza Franciszka Józefa I. Właśnie ów, kilka miesięcy wcześniej, dostał baty w bitwie pod Sadową... Wkrótce państwo, w który wzrastał miało przekształcić się w monarchię dualistyczną: Austro-Węgry/Österreich-Ungarn/ Osztrák-Magyar. 

Ignacy Daszyński (1866-1936)
I wstyd mi - po raz kolejny. 150 rocznica urodzin TAKIEGO Polaka mija bez echa! Wyparty ze świadomości ogółu nie ma szans konkurować z marszałkiem Józefem Piłsudskim, Romanem Dmowskim czy Ignacym Janem Paderewskim. A przecież to ON potrafił stanowczo i zdecydowanie postawić się temu pierwszemu. Pamiętnego 31 października 1929 r. doszło w gmachu Sejmu do spięcia, które raz na zawsze doprowadziło do rozejścia się dróg tych dwóch Wybitnych Polaków! Smutne. Tragiczne. Tym bardziej, że to Daszyński był autorem opublikowanej w 1935 r książki pt. "Wielki człowiek w Polsce. Szkic polityczno-psychologiczny". O kim? Rzecz jasna o Marszałku.
Mam przed sobą tom IX "Pism zbiorowych. Wydanie prac dotychczas drukiem ogłoszonych" Józefa Piłsudskiego", Warszawa 1937 i cytuję z nich ze stron 193-194:

"Pan marszałek Daszyński, wskazując na gen. Składkowskiego i podpłk. Becka:
- Może pan generał i pułkownik zostaną (wskazuje na salonik).
Pan Marszałek Piłsudski: Nie. Pan przekręca wszystko, dlatego wziąłem dwóch świadków (krótki uścisk rąk, siadają). 
Pan Marszałek Piłsudski: Słyszałem, że miał pan jechać do pana Prezydenta, więc nie przychodziłem do pana, teraz widzę, że pan jest tu, więc przychodzę i chcę pana spytać, po co robi pan te hece. Czy ja mam długo czekać na otwarcie sejmu? Czemu pani nie otwiera sejmu? Co znaczą te hece?
Pan marszałek Daszyński: Czy to, że tu są panowie oficerowie w sejmie?
Pan Marszałek Piłsudski: Nie, nie to, ale to, że pan nie otwiera posiedzenia sejmu. Czegóż pan go nie otwiera?
Pan marszałek Daszyński: Pod bagnetami, karabinami i szablami izby ustawodawczej nie otworzę. W hallu są uzbrojeni oficerowie. 
Pan Marszałek Piłsudski: A jak to pan dowiedzie?
Pan marszałek Daszyński: Mówili mi to moi urzędnicy.
Pan Marszałek Piłsudski: Oh, pańscy urzędnicy! Jeżeli pan tego nie chce, to trzeba było ogłosić zawczasu. Nikt tak nie robi, a przed wąskim wejściem, gdzie ogłoszenia nie ma, zawsze tłum zebrać się musi. A później jacyś fagasi, albo któryś z posłów każą oficerom wychodzić. Po co te głupstwa?
Pan marszałek Daszyński: Jest pan moim gościem, więc nie chcę z tego, co pan mówi, robić użytku.
Pan Marszałek Piłsudski: Z czego?
Pan marszałek Daszyński: Pan mówi, że robię głupstwa.
Pan Marszałek Piłsudski:Ja  nie jestem gościem, jestem tu oficjalnie.
Pan marszałek Daszyński: Ja też oficjalnie!
Pan Marszałek Piłsudski: Więc proszę pana o trzymanie języka (uderzenie w stół ręką) i pytam pana, czy zamierza pan otworzyć sesję? 
Pan marszałek Daszyński: Pod bagnetami, rewolwerami i szablami nie otworzę.
Pan Marszałek Piłsudski: To pańskie ostatnie słowa?
Pan marszałek Daszyński: Tak jest.
Pan Marszałek Piłsudski: To pańskie ostatnie słowa?
Pan marszałek Daszyński: Tak jest.
Pan Marszałek Piłsudski kłania się lekko i, nie podając ręki, opuszcza gabinet pana marszałka Daszyńskiego. Przechodząc przez salonik pana marszałka sejmu, mówi głośno: To dureń".

Marszałek Józef Piłsudski  (1867-1935)
Pan marszałek Ignacy Daszyński wykazał się  niezwykłym wprost hartem ducha. Zderzenie tych dwóch wybitnych osobowości, to naprawdę tragiczne rozstanie. Przypomniałem ten dialog, bo wart jest tego. Po raz pierwszy poznałem go, kiedy oglądałem w bydgoskim kinie "Pomorzanin" (wiosną 1981 r.) kontrowersyjny film Ryszarda Filipskiego (z nim w roli Marszałka) pt. "Zamach stanu". Często wracał na moich lekcjach, kiedy omawiałem konflikty Marszałka z Sejmem. To chyba najbardziej zdecydowany odpór, jaki polityk (w tym wypadku I. Daszyński) dał Piłsudskiemu. W przyszłym roku przypadnie 150 rocznica urodzin Marszałka. Już wiadomo, że 2017 r. będzie poświęcony Jemu. Daszyński widać  n i k o g o  już nie interesuje. A może po prostu obecni marszałkowie Sejmu nie wiedzą jakiego zacnego mieli poprzednika.

Brak komentarzy: