środa, maja 06, 2015

Fritz Stern - myśli wygrzebane (44)

To nie przypadek, że właśnie dziś 6 maja publikuję ten post. Równe 70. lat skapitulowała "Festung Breslau", ostatnia niemiecka twierdza! Mimo, że Adolf Hitler nie żył od tygodnia, kilka dni wcześniej poddała się stolica III Rzeszy, Berlin. Ten post jest ukłonem w kierunku   wybitnego niemieckiego historyka Fritza Sterna. 2 lutego 1926 r. urodził się w niemieckim Breslau, od 1945 r. na powrót polskiego Wrocławia. A i mi nie obce jest miasto nad Odrą, to wszystko staje się jasne.
Leży przede mną tom pt. "Niemcy w pięciu wcieleniach / Five Germanys I have known", który wydało wydawnictwo "Rosner & Wspólnicy". Co ciekawszego współfinansowanie druku tej zaskakującej książki podjęła się m. in. firma... Mercedes-Benz Polska. Oto, jak w XXI w. pojmuje się zagadnienie mecenatu artystycznego! A może, ktoś wtrąci, to zadośćuczynienie, że firma wspierała komfort jazdy samego Adolfa Hitlera?  Nie chce ironizować. Dobrze się stało, że ta książka ukazała się w Polsce (w 2009 r.). Ciekawe, jaki miała odbiór w Niemczech. "Myśli..." nie są recenzją książki. Może w "Przeczytaniach..."? Kilka zdań, jak uniwersalne klucze do zrozumienia wspólnej historii. Jesteśmy na nią skazani. Jakby się inaczej zgięła historii sprężyna... - jak śpiewał  Jacek Kaczmarski.
Odczuwanie Wrocławia (Breslau), ocena tego, co się stało po 6 maja 1945 r. - wszystko tu będzie? Nie - tylko ułamek. Na pełna odpowiedź trzeba poddać się narracji Fritza Sterna na przeciąg 482 stron. Każdemu, komu bliski jest temat "utraconego kraju lat dziecinnych" powinien sięgnąć po tą książkę. Dla wielu może być przyczynkiem do zrozumienia kolorytu życia na pograniczu (bez względu gdzie by ono się nie znajdowało)
  • Zbyt wiele tam wycierpiałem, aby móc żałować tego, że Wrocław przekazano we władanie nowym właścicielom, czy współodczuwać z wypędzonymi Niemcami.
  • Moja pierwsza reakcja tuż po zakończeniu wojny była właśnie taka: to dobrze, że ci, którzy wypędzali, teraz samo zostali wypędzeni.
  • ...powrót do miasta, które stało się polskie, był dla mnie pod wieloma względami łatwiejszy, niż gdybym musiał wracać do miasta, które nadal byłoby niemieckie.
  • Na pewno nie uniknąłbym irytacji płynącej z faktu, ze we Wrocławiu nadal spotykałbym Niemców, którzy mieszkaliby tu nadal, tak jakby nic się tutaj nie wydarzyło.
  • ...nie odczuwałem złości, może tylko od czasu do czasu zdenerwowanie faktem, że Polacy skwapliwie usunęli ślady po niemieckiej przeszłości miasta (w tym i mojej przeszłości).
  • Życie i praca badawcza sprawiły, że nabrałem przekonania, że historia jest procesem otwartym.
  • Jeśli zatem, o czym jestem przekonany, indywidualne akty odwagi i przyzwoitości mają w historii znaczenie, to należy je zapisać i o nich pamiętać.  
  • ...przyszłość, nawet jeśli jej kształt ograniczają różne już zastane okoliczności, także jest czymś otwartym.
  • Zarówno wśród narodów, jak i u jednostek, narażona jest na wypaczenia, których funkcją jest przedstawienie pochlebnego obrazu wydarzeń.
  • ...pamięć przywołuje w naszej świadomości dramaty przeszłości i wskazuje na uczucia, do których odnoszą się fakty.
  • Wszyscy poszukujemy namacalnych śladów przeszłości, która przyciąga nas z nieodpartą mocą i którą staramy się wypełnić życiem i treścią.
  • ...żyjemy unoszeni przez strumień czasu, szybko poruszając się do przodu.
  • Jednak nigdy nie przestajemy patrzeć wstecz.
  • Perspektywa naszej obserwacji zmienia się wraz z każdą falą, wciąż się rozglądamy w poszukiwaniu pożywienia.
  • Kłopot jednak polega na tym, że nie możemy powtórzyć naszej podróży, nie możemy zacząć wszystkiego od początku.
  • Ofiarom upadku do piekielnej krain zorganizowanego bestialstwa, jakie zgotowało nam ostatnie stulecie, jesteśmy winni pamięć pełną czcią.
Nim nie wpadła w moje ręce  książka "Niemcy w pięciu wcieleniach"  nie znałem dorobku naukowego, książkowego, jak również osoby profesora Fritza Sterna.  Tym bardziej mile jestem zbudowany tą lekturą. Jak znam siebie powroty do niej będą częste i obowiązkowe. Tych kilka myśli na pewno pobudza do... myślenia. I oto w tym wszystkim  chodzi. Mogę tylko żałować jednego, że jako dziecko nie byłem świadkami wrocławskich opowieści  mego przyrodniego dziadka Leona Korzeńskiego (1905-1987), który (jako robotnik przymusowy)  przeżył sowieckie oblężenie Breslau (Wrocławia) w 1945 r. Ten post dedykuję wrocławianinowi z wyboru memu wujowi, emerytowanemu profesorowi Uniwersytetu Wrocławskiego Telesforowi Poźniakowi, który nad Odrą znalazł swój drugi skrawek ziemi pod stopami...

PS: Kiedy pisałem opowiadanie "Drzazgi (II)" nie miałem pojęcia o istnieniu profesora Fritza Sterna.  Mój bohater, profesor Johaness Heß, to całkowicie wytwór mojej wyobraźni. Pozwolę sobie przypomnieć na tym blogu to właśnie opowiadanie.  

Brak komentarzy: