poniedziałek, sierpnia 04, 2014

Spotkanie z Pegazem - 33 - Krzysztof Kamil Baczyński "Wiersze wojenne"

Oczywiście, że to nie przypadkowy wybór. Gdyby chodziło o pieśń, to miałbym z wyborem kłopot. Zbyt wiele ich znam. Zbyt wiele wpisało się w tamte heroiczne, krwawe 63 dni warszawskiego powstania. Rok temu przypomniałem wiersz Włodzimierza Wysockiego / Владимирa Высоцкoгo "Powstanie warszawskie". Teraz ON - Krzysztof Kamil Baczyński, rocznik 1921, w chwili wybuchu walk w Warszawie miał 23. lata. Zginął 70. lat temu - 4 sierpnia 1944 r. w pałacu Blanka. Nieopatrzenie wyjrzał przez okno?... Niemiecki snajper nie dał mu szans! Z zimną krwią zabił największego poetę swego pokolenia.

"Wiersze wojenne" (do muzyki Zygmunta Koniecznego) wyśpiewała Ewa Demarczyk. Można tylko podziwiać (lub oburzać się?) tych śmiałków, którzy po  t a k i m   wykonaniu sięgają po ta pieśń. Słucham jej również teraz. Bo jest częścią mego myślenia o powstaniu.
Nie będę udowadniał, że K.K.B. napisał arcydzieło. Bo to każdy z nas wie. Smutne jest, co innego: tylko 7 % sondowanych Polaków odpowiadało bez wahania (!) z czym kojarzy mu się data: 1 sierpnia 1944 r. Jednak wracam do tych statystyk? W takich chwilach tylko podziękować temu mądrali, który wyrugował, jako autonomiczny przedmiot wychowanie muzyczne! Wymyślić, jakąś pokraczna hybrydę "sztukę"? Nobel!... Potem zdziwienie ogarnia ankieterów, że młodzież nie zna "Marszu Mokotowa", "Warszawskich dzieci", "Pałacyku Michla..."?... Chciałbym wierzyć, że "Wiersze wojenne" Baczyńskiego będą taką przepustką w świat poezji i pieśni powstania warszawskiego!

"Wiersze wojenne"

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior,
zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świst.

 

Jeno wyjmij mi z twych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.



Kto mi odda moje zapatrzenie
i ten cień, co za tobą odszedł?
Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,
jak rośliny są - coraz młodsze.



I niedługo już - tacy maleńcy,
na łupinie orzecha stojąc,
popłyniemy porom na opak
jak na przekór wodnym słojom.
i tak w wodę się chyląc na przemian
popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,
tylko płakać będą na ziemi
zostawione przez nas nasze cienie

 

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
Wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
Futrem iskrząc zwiną wszystko
W barwy burz,
w serduszka listków,
w deszczu siwy splot.


Jeno wyjmij mi z twych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył





Długą wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" - szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smuga, lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
i wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy - czuję,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje głos miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" - szumi piosenka, więc wtedy obejmą ramiona


Las nocą rośnie. Otchłań otwiera
usta ogromne, chłonie i ssie.

 

Przeszli, przepadli; dym tylko dusi
i krzyk wysoki we mgle, we mgle.

 

Jeno wyjmij mi z twych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył 


Brak komentarzy: