piątek, lipca 11, 2014

Smakowanie Bydgoszczy (6) - Łuczniczka wg. Macieja Jagodzińskiego-Jagenmeera

Była współilustacją blisko rok temu, kiedy pisałem "Bydgoskie abecadło? - cz. 1". Te zdjęcia, które tu zamieszczam zrobiłem w lipcowy ranek. Dokładnie 10 lipca od godziny 7,47. Na swej pierwszej w tym roku rowerowej wycieczce. Letnie słońce grzało i oświetlało nowe wcielenie bydgoskiej Łuczniczki.
To tylko "luźne" nawiązanie do dzieła Ferdynanda Lepckego, któremu ostatnio poświęcam więcej miejsca z racji odsłonięcia rekonstrukcji fontanny "Potop". Jedno mogę zapewnić: pojawienie się dzieła Macieja Jagodzińskiego-Jagenmeera nie wywoływało protestów społecznych!

 Oczywiście obie wizje dzielą lata historii - dokładnie 100! Ale, gdyby w styczniu 1945 r. Sowieci nie spalili Teatru Miejskiego, a bezmyślne władze nie zdecydowały się na wyburzenie spalonych murów, to mielibyśmy oba pomniki w sąsiedztwie! Sędziwa, choć czas łaskawie się z nią obszedł, Łuczniczka stałaby na placu Teatralnym. Ta nowa, złotem iskrząca się, jest ozdobą skweru przy Operze Novej. Jakby nie mierzyć, to kilkaset metrów od pustego dziś placu Teatralnego.


Właściwie powinniśmy być zadowoleni, że Łuczniczka Lepckego stoi bezpiecznie przy al. Mickiewicza. Przykry despekt dałaby tej nowej, prężącej się po wypuszczeniu strzały. Bo gdyby ta z dzieła Macieja Jagodzińskiego-Jagenmeera wyprostowała się, to skazana by była na oglądanie... nagich pośladków swego pierwowzoru?

Tak, tu już nie widzimy strzały. Ta poszybowała w kierunku Wyspy Młyńskiej (na jej temat innym razem). To nie byłby głupi pomysł, gdyby ktoś takową  wykonał i umieścił np. w ożebrowaniu jednego z zabytkowych gmachów muzealnych?

Nie wyobrażam sobie radnych Brombergstadt, gdyby im  przedłożyć projekt Macieja Jagodzińskiego-Jagenmeera? Co by wysapali spod swych wąsów i bokobrodów? A duchowni wszelkich wyznań, głównie jednak ewangeliccy? Na szczęście mamy XXI wiek. Ocenę pozostawiam każdemu z nas. To wspaniałe, kiedy wizja artysty pobudza nas do dyskusji, miesza nam w głowach, doprowadza do bulgotu krew - sztuka wtedy przestaje być obojętna. Może czas popracować nad cyklem "Bydgoskie pomniki"?


Pod postem o powrocie "Potopu" (oj wraca on ci w te wakacje!)  znalazł się taki, anonimowy komentarz: "Bardzo... erotycznie wyszły Tobie te zdjęcia? Czy to tylko wina pomnika-fontanny? Piękna! Trzeba zjawić się w tej Bydgoszczy".  Jeżeli wydobywam jakieś niezamierzone efekty rzeźbiarskiego mistrzostwa, to chyba dobrze. A może na swój sposób "odczytuję" je? Stąd liczne ujęcia, pozycje, szczegóły? Zawsze lubiłem bawić się fotografią. Zostało mi to z czasów, kiedy miałem swoją ciemnię, ba! kiedyś nawet prowadziłem w szkole zajęcia "Koła fotograficznego". Skutkiem tego była późniejsza edukacja jednej z uczestniczek w technikum fotograficznym?...

Brak komentarzy: