czwartek, lipca 17, 2014

Operacja "Ostra Brama" - pierwsza krew... (6/7 VII 1944 r.)

"Sztab polowy, m.p. 26. 26. 06. 1944 r.
Rozkaz operacyjny nr 1 "Ostra Brama"
Część I
Zadanie
- Zdobyć Wilno.
- Walką żołnierza polskiego zadokumentować polskość i nienaruszalność ziem północno-wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.
Myśl przewodnia
- Uderzyć na Wilno samodzielnie przed wkroczeniem wojsk radzieckich".
"Wilk"
70. lat temu  komendant Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej "Wilk" zawierzył deklaracjom, jakie składali Sowieci? Po tym, czym była pierwsza okupacja polskiej Wileńszczyzny (17 IX 1939-22 VI 1941 r.)? Jak to możliwe?! Irytował się, kiedy na jednej z odpraw usłyszał uparte "...czy bić, czy uciekać, czy też poddać się?", bo podwładny miał wątpliwości i raczej nie wierzył w szczerość deklaracji dowództwa Armii Czerwonej. "...jest porozumienie" - słyszano z jego ust?

Wilno miało być pierwotnie bronione. Hitler jeszcze w marcu 1944 r. wydał stosowny rozkaz - stąd wokół miasta rozpoczęto przygotowania! Że niewiele z tego zrealizowano wynika chyba z powodu parcia frontu sowieckiego. W "Rozkazie nr 3 do Obywateli i Żołnierzy AK północno-wschodnich ziem Rzeczypospolitej" komendant  "Wilk" napisał: "Zwycięska Armia Sowiecka idzie w ślad za odchodzącymi Niemcami jako sprzymierzeniec naszych wielkich aliantów. Wierzymy, że uszanuje nasze umiłowanie Ojczyzny, Jej Wolność, Niepodległość i Niepodzielność. spotykamy Armię Sowiecką jako sprzymierzeńca naszych Aliantów i nadal wesprzemy jej zbrojny wysiłek w walce z Niemcami, bijąc oddziały wroga i udzielając wkraczającej Armii Sowieckiej poparcia i pomocy".
O tym, że Niemcy na poważnie chcą bronić miasta świadczy fakt, że 5 lipca zjawił się nad Wilią sam feldmarszałek Walter Model!... W tym samym czasie Sowieci zagarniali kolejne kresowe, bliskie sercu piszącego, miasta: Wilejkę, Smorgonie i Mołodeczno. Następnego dnia "Wilk" w Wołkorabiszkach zwołał ostatnia odprawę sztabu operacyjnego! Przyspieszono wykonanie operacji "Ostra Brama"! Jeden z oficerów uczestniczących w tej odprawie wspominał później: "Stary wybrał moment uderzenia idealnie. (...) atak nastąpił na 8 godzin przed nadejściem wojsk sowieckich". Dodaje też (i to chyba nie wystawia dobrej noty dowództwu?): "...wskutek przyspieszenia terminu i braku sprawnej łączności nie rozporządzaliśmy nawet połową przewidzianego wojska. Uderzenie w takich warunkach jest sprzeczne ze sztuką wojenną, ale względy wojskowe musiały ustąpić na drugi plan". Bardzo krytycznie, co do planów współpracy z nadciągającymi od Wschodu Sowietami wypowiadał się m. in. mjr "Łupaszka".
 6 lipca ruszyło natarcie! "Na przedpolu zaczęły grać karabiny maszynowe, słychać było wystrzały moździerzy i artylerii. Wszystkie rodzaje nowoczesnej broni niemieckiej dawały pokazowy koncert. Chłopcy nasi przyjmowali chrzest bojowy w starciu z doborową, regularną armia okupanta" - wspominał jeden z uczestników walk. Nie doszło do koncentrycznego, z czterech stron, ataku! Mam przed sobą dane liczbowe i według nich w uderzeniu na Wilno wzięło udział 4040 żołnierzy, co miało stanowić "...zaledwie 26 % wojska obu okręgów [tj. nowogródzkiego i wileńskiego - przyp. K.N.] pod bronią, a 40 % oczekiwanego stanu". Z motyką na słońce? Niemiecka załoga liczyła około 17 000! Do tego dorzućmy broń pancerną, artylerię i lotnictwo!
"Warkot samolotów sygnalizował dalsze wzmocnienie aktywności wroga. Piekielna kanonada znowu się wzmogła, ale już byliśmy w odwrocie. Zdaliśmy sobie sprawę, że bitwa przegrana. (...) Chłopcy patrzyli śmiało na niemieckie samoloty, które siały śmierć" - czytamy dalej wspomnienie uczestnika walk. Biograf "Wilka" nie pozostawia złudzeń: "Nacierając na Wilno oddziały AK nie osiągnęły zakładanych celów: militarnego i politycznego. Miasto nie zostało zajęte przez Polaków przed wkroczeniem Armii Czerwonej. AK nie mogła więc wystąpić w roli gospodarza terenu".
Już  następnego dnia, 7 lipca, doszło do pierwszego kontaktu z Sowietami w Popielanach! Wysłano w ich kierunku akowskich parlamentariuszy. Trudno nazwać owo spotkanie przyjaznym. Wręcz przeciwnie! Żądano bezwarunkowego poddania się Polaków! Aresztowano wtedy por. "Porębę", a jednego z żołnierzy odesłano z powrotem z ultimatum następującej treści: "Jesteście otoczeni, poddajcie się natychmiast. W przeciwnym razie otwieramy ogień, a waszego oficera zastrzelimy jako zakładnika".
Załamanie się ofensywy doprowadziło do wycofania części okrwawionych oddziałów do Wołkorabiszek. Biograf "Wilka" stwierdza: "Oddziały AK znalazły się w potrzasku. Wilk musiał się liczyć z tym, że dalsze funkcjonowanie na zapleczu frontu bez aprobaty Armii Czerwonej nie bedzie możliwe". 9 lipca na odprawie komendant Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej oświadczył: "Rozmowy z dowództwem radzieckim nie będą łatwe (...). Jestem przekonany, że dojdę z nimi do porozumienia. Musicie tylko zachować absolutną dyscyplinę i żelazne nerwy".
Walki o Wilno trwały do 13 lipca 1944 r. "Walka przybierała na sile. Częścią zgrupowania wdarliśmy sie na Rossę. Obsada niemieckich bunkrów zdawała się wycofywać. (...) Brak łączności radiowej lub telefonicznej paraliżował" - znajdujemy taki opis-wspomnienie walk. Cmentarz na Rossie do dziś nosi rany tamtej walki. Nie zapominajmy o jednym: kiedy padały te strzały nikt w Warszawie jeszcze nie decydował się do poderwania do powstańczej walki. Wilno - było pierwsze! Dalej znajdujemy taką ocenę "chłopców z lasu", którzy podjęli nierówną walkę w zupełnie dla siebie nieznanym terenie - mieście: "Partyzanci nasi po tragicznym zrywie i straszliwym chrzcie ogniowym w starciu z elitarnym żołnierzem okupanta zrozumieli, że nie należy kapitulować. Wiedzieli, że dopóki znajdują się w szeregach, maja mundur na sobie i karabin w ręku, nikt im wiary w lepsze jutro nie odbierze".
Współdziałanie AK i Sowietów stawało się faktem. Jeden z uczestników walk przyznaje: "Zwykła uczciwość każe powiedzieć, że chwała tego zwycięstwa przypada artylerii sowieckiej, nasz wkład był w tym na miarę skromnego uzbrojenia i ograniczonych kwalifikacji młodzieży żołnierskiej". Czar prysł równe 70. lat temu - pamiętnego 17 lipca, kiedy "Wilk" został przez Sowietów aresztowany! "Naiwna wiara Wilka w możliwość współpracy AK z armią sowiecką została brutalnie przekreślona" - czytamy w biografii Mu poświęconej. Euforia wywołana wyzwoleniem polskiego Wilna zgasła pod ciężarem sowieckich represji!

Jakżeż czytelny symbol dla każdego Wilniuńczyka...
Czy w świetle tego, co stało się nad Wilią decyzja Komendanta Głównego Armii Krajowej "Bór" nabiera innego wymiaru? Ocena tego, co się stało w lipcu 1944 r. na Wileńszczyźnie niech nas nie dzieli. Nie gdybajmy, co by było, gdyby 100 % żołnierzy Okręgu wileńskiego ruszyło do szturmu "na kochane sercu miasto". Bo nie ruszyło. Zostawiam Was z taką opinią, która mnie jako w 50 % wnuka ziemi wileńskiej satysfakcjonuje: "Rachunek polskiej tragedii zawiera jednak pewne wartości dodatnie. Dramat wileński był początkiem nie tylko tragedii Polski, ale całego bloku  Europy Środkowo-Wschodniej. Wykazał zagrożenie całego wolnego świata i wskazał na konieczność reorientacji politycznej i militarnej. Dziś chodzi o to, by nasi alianci z czasów II wojny światowej wyciągnęli z tragicznej przeszłości właściwe nauki na teraz i na przyszłość".

*      *      *
Jest na bydgoskim osiedlu Wyżyny (pomiędzy ulicami Modrakową i Obrońców Kragujewca)  p l a c . Przed laty patronem jego uczyniono... generała Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka"? Przyznaję, że byłem w gronie zaskoczonych tym wyborem. Tablica wmurowana na głazie przypomina krótko sylwetkę Patrona i Jego związki również z Bydgoszczą.

PS: Post dedykuję pamięci moich krewnych, żołnierzy Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej: Mieczysława GŁĘBOCKIEGO, braci Rafała i Wacława MACULEWICZÓW.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.