Insurekacja kościuszkowska (1794) - początek drogi, albo jak to się zaczęło?
|
Gen. A. Madaliński |
"...rozchodzi się pogłoska, że zrewoltowana brygada Madalińskiego rozpoczęła marsz z Ostrołęki w kierunku Zakroczymia i ma juz znajdować się 4 mile od Warszawy. W manifeście przesłanym do Króla i Komisji wojskowej Madaliński zapewniał, że nie zmierza do wywołania rewolucji ani do obalenia władzy sprawującej obecnie rządy, a tylko jego żołnierze - na skutek redukcji, która ma objąć aż 900 spośród 1200 osób - są zmuszeni sami szukać obcej służby. Jego zamiarem istotnie wydaje się być dotarcie wraz z wszystkimi żołnierzami, końmi i uzbrojeniem do najbliższego pruskiego punktu granicznego" - pisał 15 marca 1794 r.
Benedikt de Caché (ok. 1740 - po 1809). My z perspektywy czasu wiem, że poseł austriacki w Warszawie mylił się w swoich rachubach. Naiwnością była wiara, że generał Antoni Madaliński (1739-1804) pokornie wykona rozkaz Osipa Igelströma (1737-1817) i skieruje swoje wojsko na Warszawę. Wcześniejsze wykrycie insurekcyjnego spisku zdawało się, że raz na zawsze położyło kres zamiarom wybuchu walk w stolicy okrojonej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tym bardziej, jak oceniał to prof. Wacław Tokarz spiskowców
"...cechowała pewna miękkość, która czyniła ich niezdolnymi do znoszenia takich prób, jakimi było więzienie i śledztwo. Do tego nic ich nie mogło przygotować, ani tradycja, bo w historii naszej nie było dotąd nauki o męczeństwie narodowym (...)".
|
O. Igelström |
O reakcji Osipa Igelströma dowiadujemy się dalej czytając cytowany raport: "
...skoro tylko otrzymał pierwszą wiadomość o buncie brygady, natychmiast wydał rozkaz wymarszu przeciwko niej dwóm rosyjskim batalionom grenadierów i jednemu batalionowi strzelców wraz z sześcioma działami". Zachowanie
JKM Stanisława Augusta Poniatowskiego było równie chwiejne, jak całe jego panowanie. Wiemy, że monarcha wysłał upomnienie do generała, ale jak odnajdujemy w austriackim raporcie nie zdecydował się na jakieś
"ostrzejsze zarządzenie", bo to
"mogłoby doprowadzić do jeszcze bardziej powszechnego zamieszania"? Braki informacji de
Caché uzupełniał powołując się na "uporczywe plotki". Sam Igelström mógł poczuć nóż na gardle? Nie zapominajmy, że był to już czas, kiedy we Francji spadły głowy nie tylko rojalistów, ale i samego Ludwika XVI oraz jego małżonki Marii Antoniny (
notabene obydwoje potomkami polskich królów byli: Jagiellonów, Sasów i Leszczyńskiego! wszak Ludwik na jedno z licznych imion miał "Stanislas"). Benedikt de
Caché wręcz napisał o realnym zagrożeniu: Zrobił wyliczenie sił "...do tej zbuntowanej brygady mogą sie przyłączyć inne pułki i inni uzbrojeni żołnierze, szlachta, a nawet chłopi. Liczba ich może dojść do 8000 ludzi. Wszyscy oni - podobnie jak większość Polaków - czuja nienawiść do Rosjan, a wojska rosyjskiego w Warszawie jest zaledwie 3000". Chciałoby się zobaczyć, co działo się wtedy na Miodowej, skoro "...nawet generała Igelströma zaczyna ogarniać niepokój z powodu dużego wzburzenia, które może być zapowiedzią powstania i pociągnąć za sobą nieprzewidziane następstwa".
Trudno się więc dziwić, że Osip Igelström ambasador
JIM Katarzyny II w Warszawie wydał notę, którą wydrukowała
"Gazeta Krajowa", a dla potomności jej fragmenty zamieścił w swoim diariuszu, pod datą 24 marca 1794 r.,
Jerzy Jedlicki. I za nim, słowo w słowo podaję ją tutaj:
|
JIM Katarzyna II |
"Po rogach ulic przylepione kartelusze, rozsiane po wszystkich stronach doniesienia różne na piśmie, dyskursa buntownicze, dające się słyszeć po kaffenhauzach, gospodach i innych miejscach publicznych - wszystkie te oznaki głuchej jakiejś prawie powszechnej fermentacji, które koniecznie przerażają umysły cnotliwych i spokojnych obywateli, wymagają podwojenia czynności dla wstrzymania przy samem źródle skutków ducha przewrotnego, który podnieca ten niebezpieczny zapał. Do tego już stopnia posunięta rzecz została, że w tych pismach podżegających a na ulicach znalezionych, ważono się zagrażać poświęconej króla osobie, równie jak i miniatorowi Najjaśniejszej Imperatorowej JMci, tudzież innym osobom akredytowanym, tym zaś mianowicie najwięcej, którym powierzone są różne rządowe części...
Buntownik Madaliński ważył się podnieść rokosz i, zgwałciwszy napaścią granice króla JMci pruskiego, włóczy się po kraju na kształt rozbójnika z przybranymi do siebie wspólnikami dla spustoszenia nieszczęśliwych wsiów... Jest w istocie jakiś gotowy układ końcem zaczęcia jakowej rewolucji na zasadach tej, która niszczy Francję, a u całej Europy jest w ohydzie".
Emocje i oceny rozpalały zaborowych sojuszników-drapieżców. A, co na to
Heinrich Ludwig Buchholz (1740-1811), od 1787 r. poseł nadzwyczajny króla pruskiego
Fryderyka Wilhelma II w Warszawie? W jego raporcie znajdziemy taką uwagę:
"To wszystko nie mieściło się w przewidywaniach Jej Majestatu Imperatorowej Rosji [Katarzyny II - przyp. KN].
Sytuacja jest tak napięta, że trudno mi uwierzyć, że kiedyś nastąpi w Polsce spokój, gdyby miało się wycofać z niej obce wojsko lub rozluźnić nadzór".
Insurekcja stawała się faktem. Trudno chwilami nie zgodzić się z myślą, jaką współcześnie wyraził irlandzki filozof i polityk
Edmund Burek (1729-1797):
"POMYSŁY ZRODZONE PRZEZ KLĘSKĘ RZADKO BYWAJĄ MĄDRE"
PS: Dla miłośników języka Kryłowa i Puszkina krótki fragment rysu biograficzno-politycznego z życia Osipa Igelströma: "С целью ликвидации восстания генерал
Игельстром привёл в движение отряд
генерала Денисова, однако в бою под Рацлавицaми 24 мapтa 1794 гoда Костюшко наголову разбил
противника. При известии об этой победе
восстала вся Польша. Игельстром не решился
действовать смело и энергично, и 6 апреля 1794
года, в ночь на Великий четверг, русские в
Варшаве были вырезаны почти поголовно. С
большим трудом удалось Игельстрому вывести
из города остатки гарнизона (всего 250
человек) и соединиться с прусскими войсками.
Но навести порядок в Польше оказалось по
силам лишь Сyвopoвy".
Ciekawa jestem obrazu bitwy pod Racławicami. Czym nas KN zaskoczy?
OdpowiedzUsuńAgatka
Oj będzie się działo. Zapewniam.
OdpowiedzUsuń