wtorek, lutego 11, 2014

Dymitriaszka... - czyli kilka myśli nad lekturą "Samozwańca" tom I Jacka Komudy

Czytam tom I "Samozwańca" Jacka Komudy. Mój syn jest zachwycony prozą tego Autora. Jedna z jego półek jest prawie w całości wypełniona książkami, które wydała Fabryka Słowa. Nie ukrywam, że ociągałem się z sięgnięciem po tom pierwszy cyklu "Orły na Kremlu", choć tytuł krzepił... Nie jestem zawodowym krytykiem i oceniaczem. Tony przeczytanych książek też nie dają mi prawa, aby recenzować czyjś trud literacki. Proszę więc potraktować moje tu pisanie, jako subiektywny głos jednego z czytelników i słuchaczy. Tak, tak - mój syn dwukrotnie czytał mi na głos rozdziały z powieść Komudy! Cóż - role odmieniają się?

Ktoś powie, że "jestem skażony Sienkiewiczem". To prawda, że  "Ogniem i mieczem", "Potop" i "Pan Wołodyjowski" stoją z kolei na jednej z moich półek. Piętnaście lat temu (jak ten czas galopuje!), kiedy do kin miała wejść ekranizacja "Ogniem i mieczem" przeczytałem memu synowi  (wtedy lat 11 mającemu) całą powieść na głos! Wynikło z tego później pewne zamieszanie w samym kinie. Ale do rzeczy. Ponoć sam Jacek Komuda odżegnuje się od "guru Henryka". Bo niby kto ma chcieć być odbiciem tylko klasyka? Ja to rozumiem. Każdy z nas jest indywidualistą i basta! Nie przesadzę pisząc, pewnie powtarzając się za innymi, że pan Jacek robi dobrą robotę przybliżając w XXI w. tak odległe wydarzenia, jak Dymitriada! Sam rozpaczałem nad ogólnonarodową ciszą wokół czterechsetnej rocznicy bitwy pod Kłuszynem! Nawet komputer podkreśla mi ostatni wyraz na czerwono? Taki durny? "Samozwaniec" może zrobić wiele dobrego w materii obudzenia świadomości historycznej młodych Czytelników. Boję się, kiedy czytam na Facebooku Autora, że kogoś duma narodowa "się rozpiera"? To już tylko jedne krok, aby wyjść na ulice i zawyć: "Hej Polacy! / Hej Sarmaci! / Do szabelki! / Na konika! /  Chamy wszyscy! / My Polacy! / Szlachta! / Jedność! / Jeden ród!"
Władysław Szerner "Przednia straż"
Proszę tego nie szukać wśród ulotnej, anonimowej wierszowaniny szlacheckiego baroku. Bo to... moje! Taki pastisz, niby-sarmacki urodził się w głowie nastolatka, za PRL-u. Jeśli by proza pana Jacka Komudy (chciałem napisać Dydyńskiego) miała posłużyć za wzmocnienie "ducha narodowego" w tym złym znaczeniu, to zacząłbym się bać?...
Gozdawa - herb Dydyńskich
Czytając kolejne perypetie Jacka Gozdawy Dydyńskiego muszę wrócić do... Sienkiewicza. Nie przez upór epigona pozytywistycznej powieści (tu dorzucę jeszcze B. Prusa i E. Orzeszkową, których cenię, że o J. I. Kraszewskim nie zmilczę, choć on to i wcześniejsza epoka) - po prostu analogie cisną się same! Wątpliwości może nie mieć tylko ten, kto nigdy nie poznał literackich losów Bohuna, Skrzetuskiego czy Zagłoby. Film jest namiastką, a na dobra sprawę i... mordercą pierwowzoru książkowego! Są w powieści Komudy sceny i zwroty niemal przeniesione ze stepów ukraińskich. Całe frazy wypowiadane przez bohaterów... Ależ! ja to gdzieś słyszałem, znam - wyrywa się. Samo! Ktoś dopowie: wymuszona dewiacja, że nie godzę się na nowe objawienie mentora szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. A broń Cię panie Boże! Sam jestem orędownikiem tamtej Rzeczypospolitej i nad moją tablicą w szkole wisi godło z czterodzielnym polem - z Orłem i Pogonią. W końcu po kądzieli wywodzę się z średniozamożnej i zaściankowej szlachty litewskiej (powiatów oszmiańskiego i wilejskiego). Mam na to papiery!... Ale piszę o swoich odczuciach.
Dobrze, że pomyślano o przypisach. Cenny to dodatek i bardzo ułatwia odbiór staropolskich realiów. Szkoda, że szata graficzna przyciąga uwagę tylko na okładce. Bo te są pierwsza klasa.  Zawartość ilustracyjna tomu - już niekoniecznie. Oko odwykło od rysunków w tekście? Genialności na kartach powieści K. Maya czy W. Wernica zostawiał Stanisław Rozwadowski (1923-1996). Tylko kto dziś po te książki sięga? Ale z Komudą staje się tak, jak z... Winnetou? Czytelnicy czekają na kolejne tomy, ba! w bibliotekach trzeba zamawiać kolejne tytuły. I tak trzymać mości Jacku!
Chciałbym wierzyć, że po takiej lekturze (przede mną jeszcze skończenie tomu I i trzy kolejne?) Czytelnicy (na-)wrócą do Sienkiewicza? Odstraszają ich opisy? To najzabawniejszy kontrargument, aby otworzyć i utonąć w prozie XIX-wiecznej. Wiem, na rynku księgarskim pojawia się wiele, według Czytelników, ciekawszych tytułów. Dobrze, bardzo dobrze! Niech to będzie bardziej nowoczesne, dynamiczne, krwawe - bo tak wychowały to pokolenie gry komputerowe. Te na szczęście też wyedukowały sporo swoich miłośników w dziedzinie historii. Nawet zacne "Mówią Wieki" promują ten rodzaj gier!...
J. Brandt "Bogurodzica" - moje ulubione płótno Mistrza
Chciałbym wierzyć, że z czasem Czytelnicy poszukają lektury "bardziej naukowej". Po książce (książkach) Jacka Komudy należałoby wziąć się za biografię "Dymitra Samozwańca" Danuty Czerskiej czy innych "portretów biograficznych", jakie wydały szacowne wydawnictwa Ossolineum (np. Zygmunta Augusta, Iwana Groźnego, Borysa Godunowa, Zygmunta III Wazy, Władysława IV Wazy) czy Państwowy Instytut Wydawniczy (np. Iwana Groźnego, Stefana Batorego, Jana Zamoyskiego, Stanisława Żółkiewskiego). Dużo tego? A czy ja mówię: czytajMY wszystko od razu? Powoli. Krok po kroku. W końcu nie od razu Kraków zbudowali. To cenności, do których naprawdę warto sięgnąć. A może po Paska, Poczobuta-Odlanickiego lub samego Żółkiewskiego czy Jana III Sobieskiego  ktoś też sięgnie? To dopiero zasługa byłaby nam policzona!...
Dymitr Samozwaniec - rycina z epoki
A ja wracam do Komudy "Samozwańca" tomu I. Jestem na stronie 359 i czekam na "pierwszy popis jazdy Dymitra".

PS: Przy okazji proszę sprawdzić kim byli, urodzeni w Bydgoszczy na początku XIX w., Józef i Teodor h. Gozdawa Dydyńscy.

7 komentarzy:

  1. Ten Komuda, to grafoman! Myśli, że jak ubierze się w kontusz, łeb podgoli, to z niego wielki szlachcic. No, z takim nazwiskiem karmazyn z niego żaden. Boże chroń przed taka jałowa "literaturą". Papieru szkoda. Panie!nie czytaj pan tego gniota. Odcina sie od Sienkiewicza? On za Heniem mógłby teczkę, albo pióra nosić!
    "SIENKIEWICZANIN" Z BYCZYNY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sienkiewicz za to to mistrz grafomanów.
      W dodatku pod kątem historyczno-archeologicznym jego dzieła nie są funta kłaków warte. To on utrwalił w społeczeństwie mity o Krzyżakach w stal zakutych, mieczach, który przeciętny szlachcic jedną ręką nie podniesie czy heroicznej obronie Jasnej Góry. Komuda przynajmniej odrobił lekcję historii.

      Usuń
    2. A mi się zdaje, że jednak kroczy ścieżką, która H.S. wydeptał. skąd ta obrona Zakonu? Podejrzewam, że gdyby nie Sienkiewicz nasze zainteresowanie XVII w. byłoby znikome. Nie twierdzę, że należy sie "na tych" powieściach uczyć historii. Kto by dziś pamiętał czyn jakiegoś tam Skrzetuskiego (de facto Mikołaja) lub Jerzego Michała Wołodyjowskiego.

      Usuń
    3. Idąc tokiem myślenia autora nikt nie powinien pisać już o Sarmacji bo Sienkiewicz napisał i tyle w tym temacie. To się nazywa mieć klapki na oczach trzeba szerzej patrzeć na świat! Precz ze stęchłym Hanrykiem wiwat Jacek nad Jackami.

      ps: Komuda pisał też o zakonie krzyżackim i też pewnie powinniśmy go nienawidzić bo Sienkiewicz o tym pisał a jak on się czegoś dotknął to już po tysiąc lat nie wolno tego ruszyć

      Usuń
    4. Te, obrońca Komudy! Sam masz klapy, ale na mózgu! Ty bezmózgowiu literacki!

      Usuń
  2. Komuda jest debeściak Cieszcie się, że w ogóle czytamy. a czy to Komuda czy Sienkiewicz, to jeden h... Grunt, że nie jestmy analfabetami! Komuda KING!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszy mnie różnorodność ocen. Książkę mam przeczytana i... kilka uwag na pewno znajdzie się na blogu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.