piątek, czerwca 25, 2021

Spotkania z Pegazem - 175 - Rainer Maria Rilke - "Sonety do Orfeusza" (sonet XXV)

Ten tekst powstał... 23 X 2013 r. Żart? Nie, moje zaniedbanie! moje zapomnienie! Poeta mi wybaczy? Wtedy trochę pisałem o twórczości Jacka Malczewskiego i o jego miłości do Kini Balowej. Mit o Eurydyce i Orfeuszu wraca do mnie teraz strofami nietuzinkowego poety: Rainera Marii Rilkego (1875-1926). Gwoli ścisłości René Karl Wilhelm Johann Josef Maria Rilke. Oto skutek tamtych przemyśleń!
Najgorszemu wrogowi nie życzę losu, jaki spotkał Poetę. Być ofiarą niespełnionych marzeń swoich rodziców! Tatuś nie został wojskowym - to ty synu wciskaj się w mundur! Mamusia straciła córkę - to ty mi ją zastąp?! Nawet jeżeli życie sprowadzimy do roli... szmacianej lalki? Zgroza. Z takiego młyna można wyjść jako geniusz, albo szaleniec. W tym wypadku  -  p o e t a !  
Każdemu chyba przyszło odegrać rolę zatraconego w rozpaczy Orfeusza. Utrata Eurydyki, to ciężkie doświadczenie. Chcę sięgnąć po Sonety  Orfeusz. Na ten czas wrócę do twórczości Malczewskiego. One tak wspaniale się uzupełniają....
"Orfeusz, Eurydyka, Hermes" tak się żegna ze swą bogdanką:
 
Nie była już tą jasnoblond kobietą,
która w poety nieraz pieśniach brzmiała,
zapachem, wyspą szerokiego łoża,
ani też męża onego własnością.
Była jak długie włosy rozluźniona
 
Tyle życiowych rozstań. Hades pochłania te, które odeszły. "Sonety do Orfeusza" są odbiciem nostalgii. Na dobrą sprawę wiele z tych strof mogłoby stanowić epitafia na naszych męskich grobach! Jak nie pochylić się nad "Elegiami duinejskimi"?:
 
Żebym też kiedyś, u kresu gorzkiego przejrzenia,
radość i sławę wyśpiewał przyzwalającym aniołom.
Żeby ze zbitych do cna młotków mojego serca
żaden nie zawiódł na luźnych, niepewnych albo
porwanych strunach. Żeby moje płynące oblicze
mnie rozświetliło; żeby płacz niepozorny
rozkwitnął. O, jak będziecie wtedy, noce, mi bliskie,
                                     strapione.
 
Ja jednak wracam do... mitologii. Chciałem tu zacytować jeden z "Sonetów do Orfeusza", a robi mi się mini-wieczór poetycko-egzystencjalny?
 
Sonet XXV

Lecz ciebie chcę teraz, ciebie, którą znałem
jak kwiat niewiadomego mi imienia
raz jeszcze przypomnieć, 
i w kształcie zmartwychpowstałym
ukazać im, uczestniczkę krzyku nie do zwalczenia.



Tancerka wpierw, która nagle swoje ciało trwożne
zatrzymała, jakby wlano spiż w jej istnienie dziewczęce,
smutna i zasłuchana – kiedy z woli przemożnej
wtargnęła muzyka w jej przemienione serce.



Już bliska była choroba. Już owładnięta jej cieniem
krew napierała mroczna, lecz podejrzliwie i z drżeniem
ku naturalnej wiośnie parła popędem samym,



wciąż hamowana ciemnością, upadkiem, dławionym porywem,
świeciła ziemskim blaskiem. Aż biciem serca straszliwym
weszła w otwartą bez nadziei bramę. 

Właściwie  n i c z e  g  o  nie zmieniam w tekście z 2013 r. Nie mogę pojąć, że zagubiłem go w mrokach niedokończonych własnych pisań. Pomyśleć, że oznaczyłem ten docinek cyklu numerem: 7. Publikacja następuje, kiedy stawiam obok siebie... trzy liczby: 1 - 7 - 5 . Że zbyt poetycko robi się na blogu historycznym? Ale "Spotkania z Pegazem...", to przecież spotkania z poezją okurzoną historią, nadszarpniętą zębem czasu. Ilu z nas w ogóle czyta wiersze? Wakacje, a te zaczynają się dla wielu dziś, w ten czerwcowy piątek, to doskonała okazja, aby zabrać się w poetycka podróż.
Coś jednak usunąłem z pisania z 2013 r. Wszystkie reprodukcje obrazów mistrza Jacka Malczewskiego. Czy tym razem malarz mi wybaczy?...

Brak komentarzy: