sobota, lutego 02, 2013
Le roi est mort, vive le roi! - 1 II 1733 r.
...taki okrzyk wznosili Francuzi nad truchłem zmarłego władcy! Oto zapowiadano ciągłość dynastii. Jeden król odchodził, drugi następował! W Rzeczypospolitej Obojga Narodów ta zasada właściwie nie działała. Szlachta musiała zjechać z wszelkich krańców na Wolę pod Warszawą i obrać nowego pana. To, że kolejni Wazowie następowali jeden za drugim - to tylko wyjątek. Po prostu traktowano ich jako "swoich" z krwi krew Jagiellonów.
1 lutego 1733 r. umarł król! Władca, który do dziś wywołuje różne emocje. Obraz jego panowania jawi się raczej... ponuro. Bo jakie mamy skojarzenia? Niefortunna unia personalna z Saksonią! Wciągnięcie Rzeczypospolitej i jej ruinacja w wyniku wojny północnej! Pierwsza w dziejach detronizacja, a do tego komediancka elekcja, która oddała tron wojewodzie poznańskiemu! Czas rwanych lub "niemego" sejmu! Popadnięcie kraju pod przemożną protekcję Moskwy, rosnącego w ponurą sławę i potęgę Petersburga! Łajdak, który trwonił zdrowie i majątek na kolejne miłostki! Ojciec nieślubnej gromadki dzieci! Ustanowił Order Orła Białego!... Wszystko skupia się w jednej osobie: A u g u s t II S a s !
Godło Rzeczypospolitej Obojga Narodów w czasach saskich |
"BOŻE WYBACZ MI, CAŁE MOJE ŻYCIE BYŁO JEDNYM GRZECHEM" - z tymi słowami miał rozstać się ze światem król Polski August II Wettyn (jako elektor saski Fryderyk August I / Friedrich August I)? To straszne! Przeklinać swój żywot, obranie na króla Polski! Przekreślać całe swoje panowanie?... Umierać w mieście, które nie było ukochanym Dreznem? "OH, COQUINS"- ciskał do tych, którzy przywieźli go nad Wisłę. "O, łotry"?...
* * *
Order Orła Białego |
Popiersie króla Augusta II dłuta Paula Heermanna |
Dopiero rok później, w styczniu 1734 r., syn-następca August III dopełnił obowiązku i pogrzebał doczesne szczątki rodzica na Wawelu. Nie stało czasu, w okresie 30-lat panowania, aby wystawić grobowiec ojcu? Ten ufundował dopiero ostatni elekcyjny władca I Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski, którego ojciec wiernie stawał u boku pierwszego Sasa na polskim tronie.
* * *
Prof. dr Jacek Staszewski wpajał swoim studentom, a piszący te słowa był takowym (ba! Mistrz był recenzentem mojej pracy magisterskiej, obronionej w jego "przytomności", jak powiedziano by w XVIII w.!), aby nie używać przydomku "Mocny" (niem. August II der Starke). Wyjaśnił to w napisanej biografii: "Kiedy król umierał, mówiono o nim wielki, augustissmus, ojciec ojczyzny. Dopiero w 100 lat po śmierci pojawił się przydomek mocny, spleciony następnie z imieniem nierozerwalnie". Na pewno czytelników zaskoczyłby... pozytywny wydźwięk onego przydomku! Profesor wyjaśnia, że jesteśmy niewolnikami m. in. pruskiej propagandy, która ukazywała Augusta II mocnym, ale... głupim, który łamał podkowy, giął półmiski. Ograniczenie przydomku do cech czysto fizycznych, to historyczne nadużycie! Czytamy dalej: "Przypomnienie Augusta II na łamach czasopisma Saxonia służyło pokazaniu, iż pod jego panowaniem był to kraj samodzielny, a przez unię z Polską liczący się w XVIII-wiecznej Europie. Na czele tego państwa stał władca M o c n y , który nie dał się pokonać wrogom - Karolowi XII i Piotrowi I - nawet po niepowodzeniach przywracający krajowi znaczenie". I dodaje, uważam coś godnego zapamiętania: "Był więc ten przydomek podkreśleniem mocy duchowej Augusta, wytrwałości i efektywnego dochodzenia do celu".
Kiedy pod koniec XX w. szacowne wydawnictwo naukowe Ossolineum wydało biografię Króla, autorstwa Profesora ( gdzie wspominana, przy moim egzaminie poprawkowym, biografia Karola XII?) na okładce z niedowierzaniem czytałem: "August II Mocny". Po latach spotkałem Szacownego Autora i zapytałem "dlaczego?", Profesor wzruszył ramionami, uśmiechnął się i powiedział: "Wydawnictwo tak chciało". Poczytuję sobie za zaszczyt posiadania biografii "Augusta III Sasa" z osobistą dedykacją. Kiedy wszedłem do gabinetu z książką i powiedziałem, że mam banalną sprawę, usłyszałem: "Nie, to nie jest banalna sprawa" i po chwili mogłem czytać: "....na pamiątkę studiów na UMK [Uniwersytet im. M. Kopernika w Toruniu] i rozmów - nie tylko na egzaminie Autor Toruń, 8/ II 90".
* * *
Anna Hoym hr. Cosel |
Lubimy pomstować na H. Sienkiewicza i jego "Trylogię" czy "Krzyżaków", że... wykoślawiły nasze wyobrażenie o historii. Jakoś zapominamy o tytanie pióra, Józefie Ignacym Kraszewskim! Po prostu mniej go czytamy. Patrzymy na panowanie Sasa przez pryzmat jego wizji literackiej, owszem podpartej bogatymi badaniami, jakie prowadził w Dreźnie, ale tylko wizji! W popularnym zbiorze "Życiorysy historyczne, literackie i legendarne" (seria druga) znajdziemy inną wypowiedź prof. dr J. Staszewskiego. Na temat najpopularniejszej "saskiej opowieści", czyli "Hrabiny Cosel" czytamy: "Z dość przebiegłej, ale zarazem prymitywnej intrygantki Hoymowej uczynił budzącą współczucie hrabinę Cosel, ofiarę Augusta II, który w rzeczywistości był raczej jej ofiarą". A jakże jest też wzmianka o adaptacji filmowej J. Antczaka: "...upozowany na olbrzyma i siłacza Mariusz Dmochowski okazuje wszystkie niesympatyczne cechy przypisane królowi przez Kraszewskiego. Jest gwałtowny i brutalny, popisuje się siłą rąk, jest układny i fałszywie czuły, gdy zabiega o względy Hoymowej". Warto tu chyba dodać, że Anna Konstancja Hoym, hrabina Cosel dała Augustowi trójkę dzieci. Zresztą król każdego swego "naturalnego potomka" uznał, dbał o edukację i na pewno nie było ich przeszło... 300? Do najsłynniejszych dzieci monarchy należeli: Anna Katarzyna Orzelska i Maurycy hrabia Saski.
Prof. dr Andrzej Zahorski w popularnym przed laty "Poczcie królów i książąt polskich" utrwalał mit jurności, pisząc: "Ktoś tam się później podśmiewywał, że August przyczynił się swym nieokiełznanym temperamentem do wzrostu ludności w Warszawie i Dreźnie"?
Anna Orzelska |
Maurycy hr. Saski |
Na "temat łóżkowy" tenże wybitny historyk ironizował: "Ilość pań, które przesunęły się przez jego królewsko-elektorskie łoże, nie została wprawdzie dokładnie zliczona, bo przerasta to możliwości historyków, ale wiadomo, że były wśród nich księżne i hrabiny, mieszczki i podrzędne aktoreczki, a także zwyczajne plebejki. Żadnych narodowościowych czy klasowych przesądów tu August nie przejawiał, byle pani była ponętna" Jeśli chodzi o ilość kochanek tu bardzo pomocny może okazać się klasyk historiografii polskiej prof. dr Władysław Konopczyński, który w swym klasycznym dziele "Dzieje Polski nowożytnej" wymienia panie z imienia i nazwiska (spotkamy je również w powieści J. I. Kraszewskiego)! Idąc śladem swoich XIX-wiecznych poprzedników wystawiał monarsze surową cenzurkę: "Niemoralny i rozwiązły egoista myślał używać z Polski jak dotąd z Saksonii, i w tym celu pragnął ją przekształcić na sposób jedynie racjonalny w niewolne, posłuszne patrimonium, a jeżeli się to nie uda z całością Rzeczypospolitej, to wykrajać z niej mniejsze państewko absolutne". Gwóźdź do trumny dobił pisząc dalej: "Złoty kruszec życia publicznego rozdrabnia się na zdawkową miedź". U prof. dr J. Staszewskiego na temat tzw. planów rozbiorowych króla znajdziemy taką opinię: "To nic, że - jak wykazały późniejsze badania - propozycje rozbiorów wychodziły z Berlina, a nie od Augusta II".
* * *
Tych emocji, wokół Augusta II, jest więcej! Proszę sięgnąć po biografie Stanisława Leszczyńskiego (J. Feldman), Karola XII (Z. Anusik) czy Piotra I (Wł. A. Serczyk). Może warto na koniec oddać głos historykom niemieckim? Carl Wilhelm Bottiger i Theodor Flathe w "Geschichte des Kurstaates und Königreiches Sachsen" wydajne w 1870 r. napisali:
"FRYDERYK AUGUST CZUŁ SIĘ ZAWSZE KRÓLEM POLSKIM,
JEGO RODZINNY KRAJ OBCHODZIŁ GO TYLKO WÓWCZAS,
GDY POTRZEBOWAŁ GO TYLKO
DLA UZYSKANIA ŚRODKÓW DO UTRZYMANIA SIĘ
NA POLSKIM TRONIE".
PS: W dowód uznania ten post dedykuję memu Mistrzowi, prof. dr Jackowi Staszewskiemu, wybitnemu znawcy epoki saskiej.
ciekawy i pełny w sobie artykuł!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu swoim i... Jana Długosza za dostrzeżenie naszego wysiłku. Zapraszam do lektury innych artykułów. No i proszę oczekiwać ciągu dalszego, który nastąpi.
OdpowiedzUsuńK.N.
Dopiero dziś wpadłem na ten blog. Historia jest naprawdę ciekawa. A to dla Pana żadna wiadomość? Będę tu częściej zaglądał. Obowiązkowo.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam. Chyba na blogu znajdzie Pan coś dla siebie. Historia tyle ma odcieni...
OdpowiedzUsuń