niedziela, stycznia 27, 2013
Auschwitz-Birkenau - 68. rocznica wyzwolenia!
...straszne miejsca!Nie chciałem jechać.
Już raz odmówiłem. W 1999 r.
Teraz - musiałem.
Tak, musiałem.
Tak, Michał Wawrzyński zaplanował wycieczkę. On, dla którego holocaust nie ma żadnych tajemnic. Czytał, bywał... Był w Jad Vashem i Wannsee? Był! Podziwiam jego pasję, ale i... nie rozumiem. Ile można czytać o obozach zagłady?... komorach gazowych?... martyrologii ludów Europy?... mieć cały czas przed oczami rampę kolejową w Brzezince?... Trudna pasja. Pochylam się nad cierpieniem milionów.
Auschwitz / Oświęcim - Halt! Stój! |
Nie potrafię spokojnie myśleć o tych miejscach: Auschwitz und Birkenau / Oświęcim i Brzezinka! Piekło, jakie w imię swej wypaczonej ideologii, stworzyli Niemcy! Rocznice splatają się? 27 stycznia 1945 i 30 stycznia 1933! Jedno jest skutkiem drugiego! Jak można było przeżyć ten koszmar?
Auschwitz / Oświęcim - 20 IX 2007 r. |
20 września 2007 r. razem z Michałem i jego II d XV LO z Bydgoszczy przekroczyłem bramę, nad którą wisiało ironiczne "ARBEIT MACHT FREI". Nie mieściło mi się w głowie, że można było sprofanować takie miejsce. W 2009 r. napis znad obozowej bramy zniknął!... Został zbezczeszczony!
Auschwitz / Oświęcim - szubienica, na które zawisł Rudolf Höss |
Kiedy wchodziliśmy na teren obozu Michał prosił mnie, żebym nie robił zdjęć? Nie posłuchałem. Nie, w barakach nie potrafiłbym fotografować rzeczy po więźniach: okulary, buty, kule, obcięte warkocze. Na to trzeba być chyba tym facetem, który zwiedzał sale... objadając się czipsami! Nawet teraz, kiedy to piszę wzbiera we mnie fala... Należało podejść i dać mu w mordę?!
Nie ukrywam: nie bez satysfakcji uwieczniłem szubienicę, na której zawisł komendant obozu SS-Obersturmbannführera Rudolf Höss! Nie zrobiłem zdjęć, gdzie wieszano więźniów... Poruszyła mnie Ściana Śmierci! Doskwierała cisza? Obecnie Oświęcim, to takie spokojne miejsce?
Auschwitz / Oświęcim - Ściana Straceń |
Auschwitz / Oświęcim - kwiaty i wieńce pod Ścianą Straceń - zwraca uwagę niemiecki wieniec |
Brzezinka - ponury ślad zbrodni, jakiej nie znała cywilizacja!
Birkenau / Brzezinka - baraki |
Co innego widzieć te miejsca na zdjęciach. Co innego być tu, widzieć druty kolczaste, strażnicze wieże, rzędy baraków, ruiny krematorium!
Birkenau / Brzezinka -rampa kolejowa |
To ujęcie chyba każdy zna. Ceglana brama z wieżą, tory, rampa. Ile tragedii? Wylanych łez. Łkań do Boga, przeklinania świata i tegoż Boga! Tego sobie nawet wyobrazić nie można.Jeżeli ktoś mu próbuje powiedzieć: rozumiem, to nie wierzę! Czy ktoś z nas przeżył selekcję? Czy komuś wydzierano dziecko od piersi? Czy ktoś widział SS-manów i skaczące ku bezbronnym rozwścieczone psy?! Wiec niech mi nikt nie wmawia: rozumiem... wiem, co czuli...
"Na rampie ogromny chaos. Eleganckie Francuzki w futrach i jedwabnych pończochach, bezsilni starcy, dzieci z główkami w lokach, stare babcie, mężczyźni w sile wieku, część z nich, w eleganckich strojach wizytowych, część w obraniu roboczym. opuszczają pociąg matki z niemowlętami na ramieniu i chorzy, których wynoszą inni, chętnie spieszący z pomocą" - wspominał po latach SS-Rottenführer Pery Broad. Ten niemiecki zbrodniarz hitlerowski umrze we własnym łóżku w latach 90-tych XX w. Wprawdzie był sądzony w jednym z tzw. procesów oświęcimskich, ale odsiedział raptem tylko kilka lat? Beznamiętnie relacjonował później: "Gdy ktoś ulega bólowi pożegnania i raz jeszcze biegnie do drugiego szeregu, by podać dłoń ukochanemu człowiekowi i szepnąć mu parę pocieszających słów, natychmiast pada na niego cios SS-mana odrzucający go z powrotem". Tych wspomnień nie daje się ze spokojem czytać. Po kilku akapitach odkładam. Wracam. By dotrzeć do opisu... rozterek SS-manów? Bali się o swoja skórę? Kiedy front zbliżał się nieubłaganie do Auschwitz-Birkenau: "Coraz to słychać było z ust zwykłych wartowników, że nie mogą sobie wyobrazić, by ich kiedykolwiek zwolniono ze służby i by zostali wolnymi ludźmi. niektórzy przypuszczali, że dla zachowania tajemnicy ostatni pomaszerują do komór gazowych". Chciałoby się powiedzieć "biedaczki"? Tak "zmiękczano" niemiecka opinię publiczną? Nie wolno zapominać, że ten ostatni fragment dotyczy ludzi w mundurach z runami "SS" na kołnierzach!
Idziemy dalej. Baraki. Milczący świadkowie tragedii. One nam nie opowiedzą, jak tu było... jak nadjeżdżały kolejne transporty... jak doktor J. Mengele wyłuskiwał z tłumu bliźnięta, aby potem dokonywać na nich swych opętańczych eksperymentów?
Każdy krok, to deptanie po pamięci tamtych dni okrutnych i nieludzkich. To jak chodzenie między grobami! Tylko, że twarzy nie widać... To są cienie, smugi! Żadnych imion, żadnych adresów. Żadnej przeszłości, bez wizji przyszłości. Nie ma nagrobków!...
"Krematoria wybudowano na końcu obu wielkich arterii obozu w Brzezince, po pierwsze dlatego, aby nie powiększać jeszcze bardziej obszaru obozu, a przez to i obszaru strzeżonego, a po drugie, aby nie były one położone zbyt daleko od obozu, gdyż po zaprzestawaniu akcji zagłady komory gazowe i rozbieralnie miały być używane jako zakłady kąpielowe"- wspominał komendant Auschwitz-Birkenau Rudolf Höss. Wstrząsająca jest jego "niemiecka sumienność i oszczędność"! "Największa liczba - podaje w innym miejscu - zagazowanych i spalonych w ciągu 24 godzin, jaką kiedykolwiek osiągnięto, wynosiła nieco ponad 9000 we wszystkich urządzeniach z wyjątkiem III [IV]".
"Na rampie ogromny chaos. Eleganckie Francuzki w futrach i jedwabnych pończochach, bezsilni starcy, dzieci z główkami w lokach, stare babcie, mężczyźni w sile wieku, część z nich, w eleganckich strojach wizytowych, część w obraniu roboczym. opuszczają pociąg matki z niemowlętami na ramieniu i chorzy, których wynoszą inni, chętnie spieszący z pomocą" - wspominał po latach SS-Rottenführer Pery Broad. Ten niemiecki zbrodniarz hitlerowski umrze we własnym łóżku w latach 90-tych XX w. Wprawdzie był sądzony w jednym z tzw. procesów oświęcimskich, ale odsiedział raptem tylko kilka lat? Beznamiętnie relacjonował później: "Gdy ktoś ulega bólowi pożegnania i raz jeszcze biegnie do drugiego szeregu, by podać dłoń ukochanemu człowiekowi i szepnąć mu parę pocieszających słów, natychmiast pada na niego cios SS-mana odrzucający go z powrotem". Tych wspomnień nie daje się ze spokojem czytać. Po kilku akapitach odkładam. Wracam. By dotrzeć do opisu... rozterek SS-manów? Bali się o swoja skórę? Kiedy front zbliżał się nieubłaganie do Auschwitz-Birkenau: "Coraz to słychać było z ust zwykłych wartowników, że nie mogą sobie wyobrazić, by ich kiedykolwiek zwolniono ze służby i by zostali wolnymi ludźmi. niektórzy przypuszczali, że dla zachowania tajemnicy ostatni pomaszerują do komór gazowych". Chciałoby się powiedzieć "biedaczki"? Tak "zmiękczano" niemiecka opinię publiczną? Nie wolno zapominać, że ten ostatni fragment dotyczy ludzi w mundurach z runami "SS" na kołnierzach!
Idziemy dalej. Baraki. Milczący świadkowie tragedii. One nam nie opowiedzą, jak tu było... jak nadjeżdżały kolejne transporty... jak doktor J. Mengele wyłuskiwał z tłumu bliźnięta, aby potem dokonywać na nich swych opętańczych eksperymentów?
Michał Wawrzyński ze swoją ówczesna klasą II d XV LO z Bydgoszczy |
Birkenau / Brzezinka - ruiny krematorium |
Birkenau / Brzezinka -schody krematorium |
Birkenau / Brzezinka - tablica pamięci |
Birkenau / Brzezinka - pamięć |
Obraz obozu przytłacza. Pozostaje. Nie chcę tam wracać. My mogliśmy wsiąść do autokaru i odjechać. Wrócić do pospolitego życia... Ludziom, których zwożono tu w bydlęcych wagonach tej szansy nie dano. Nie wolno nam o tym nigdy zapomnieć, jeśli odważymy się przekroczyć bramy w Auschwitz i Birkenau. Nasz obowiązek? Strzec, aby żaden. niedouczony półgłówek nie śmiał napisać: polskie obozy zagłady!
* * *
Mimo wszystko - dziękuję Ci, Michale - za tą poruszającą lekcję historii. Nikt inny nie zrobił by tego z takim taktem, mądrością i profesjonalizmem. Nikt inny nie dotyka tego tematu z większą delikatnością i sumiennością. Nigdy Ci tego nie zapomnę. Zapomnieć? Nie zapomnę. Na pewno.
Birkenau / Brzezinka - Michał Wawrzyński przy ruinach krematorium |
PS: Za zgodą Michała umieściłem też Jego nazwisko. NIECH LUDZIE WIEDZĄ KIM JEST MICHAŁ WAWRZYŃSKI Z BYDGOSZCZY!...
Przywołany do wypowiedzi ... Michał to ja. Moja pasja..., choć to złe słowo. Uczę o Holokauście i ludobójstwach minionego wieku, bo tak postanowiłem - nie wolno o tych historiach zapominać, i tyle. Ucząc o śmierci doceniamy życie - dostrzegam prawdziwość tej tezy w moich uczniach. Ot cała filozofia.
OdpowiedzUsuńO Holokauście nie wiem wszystkiego - nikt nie wie. Auschwitz to symbol, choć to też złe słowo. To stan świadomości, przestrzeń w naszej pamięci. Spędziłem tam dwa lata ucząc się na studiach podyplomowych (na które "wysłał" mnie autor bloga - chwała mu za to!). Znam to miejsce jak przysłowiową własną kieszeń ... i ciągle mi mało. Ile razy jadę tam sam, odkrywam "nowe" miejsca, z których każde ma swoją historię. Dotykam kamieni, oddycham powietrzem, błądzę wśród miejsc do których nie docierają wycieczki. Gdy jadę tam z uczniami staram się przekazać im historię konkretnych osób, bo tylko tak można opowiedzieć o tym miejscu. Też "wkurzają" mnie "jedzący chipsy", choć przyznam, że sam czasem muszę coś zjeść na ruinach - choruję na cukrzycę więc to zrozumiałe. Denerwują mnie wycieczki rozwrzeszczanych "gówniarzy", którzy niby słuchają, niby przeżywają, by za chwilę robić sobie idiotyczne zdjęcia pod Ścianą Straceń. Ale cóż na to poradzić - nawet tam dociera komercja.
Nie pojechałem na obchody, nie wróciłbym do szkoły ... Ale w jakiś sposób tam jestem, ciągle...
Moja klasa - o której wspomina Robert - bardzo przeżyła ten wyjazd. Do dziś o nim wspominamy. To były/są fajne dzieciaki. Moi warsztatowcy też wspominają nasze wypady w miejsca pamięci - aż serce rośnie, że są jeszcze młodzi ludzie, którym nie tylko w głowie smsy, hamburgery i cola, oraz inne bzdury.
Na koniec - żartowałem kiedyś, że jak raz w miesiącu nie pojadę do jakiegoś obozu albo innego miejsca martyrologii to się źle czuję. Dziś wiem, że to nie był żart... Kiedy tylko mogę wyjeżdżam w takie smutne miejsca. Robię tak, bo skłaniają mnie do pamięci i zmuszają w pewnym sensie do studiowania indywidualnych historii ludzkich dramatów. A prawdziwa historia to nie daty i liczby ... to ludzie i to co po Nich zostało. Przywołam jedną historię z naszej warsztatowej wycieczki z zeszłego roku. Niech będzie pointą - jesteśmy w Bełżcu (obóz zagłady bezpośredniej na lubelszczyźnie), Ewa - nasz przewodnik i edukator, moja serdeczna przyjaciółka, pracownik Muzeum w Bełżcu - opowiada historię obozu i ludzi, którzy tam trafili. Podchodzimy do gabloty w której wiszą klucze. "Do każdego z tych kluczy - mówi- jest gdzieś pasujący zamek, we Lwowie, Krakowie i innych miastach z których przyjeżdżali ludzie do Bełżca". I tak sobie pomyślałem, że każda historia człowieka to taki komplet klucza i zamka - często zagubionych w zawierusze wojennej - i tylko od nas zależy czy podejmiemy trud dopasowania.
Michale - dziękuję. Proszę mu nie wierzyć! Wie bardzo dużo. Prawdziwy pasjonata. A do tego człowiek wielkiego serca. A. że pozwolił dopisać swoje nazwisko, to uczynię to z wielka przyjemnością. niech świąt wie kim jest MICHAŁ WARZYŃSKI z Bydgoszczy! Poczytuje sobie za zaszczyt nazywanie Go: MOIM PRZYJACIELEM!
OdpowiedzUsuńWawrzyński - tak dla ścisłości. Nie chwal mnie tak, bo urosnę.
UsuńOczywiście: W A W R Z Y Ń S K I ! Pochłonięty ilością komentarza po prostu utraciłem czujność... Dziękuję za sprostowanie. Ale na blogu jest, jak trzeba!
OdpowiedzUsuń