środa, stycznia 30, 2013

30 stycznia 1933 r. - dzień, który nie powinien był nastapić...


Adamowi 
na XXXVIII urodziny
Szwagier

Mija 80. lat, kiedy w legalny sposób niedoszły adept Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, Gefrejter z czasów I wojny światowy, rzeczywisty twórca N. S. D. A. P. (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei)  uczestnik nieudanego puczu monachijskiego (1923 r.), autor "Mein Kampf" spełnił swoje marzenie!... Został kanclerzem w Republice Weimarskiej.
31 lipca 1932 r. partia nazistowska zdobyła w Reichstagu 230 miejsc! Na "brunatna partię" zagłosowało 13 732 779 Niemców!  Cierpliwa praca opłaciła się? Już wtedy prezydent "...[Paul von] Hindenburg  - pisze D. Irving w biografii Göringa - zaproponował Hitlerowi zaledwie wicekanclerstwo (...). Hitler trzymał się jednak zasady wszystko albo nic (...)". Sędziwego feldmarszałka-prezydenta "...zraziła do nazistów ich brutalność, zarówno w Reichstagu, jak i na ulicy". Kilka miesięcy później musiały odbyć się kolejne wybory!
Nim wyborcy poszli do urn Berlin stał się widownią... regularnych walk?  Irving podaje wstrząsające dane: "Pistolety i karabiny maszynowe zajęły w tej walce miejsce słów, pięści i sądowych pozwów o zniesławienie. W lipcu, ostatnim miesiącu przedwyborczym, zginęło 30 komunistów i 38 nazistów". Czy nikt naprawdę wtedy nie orientował się w sile, jaką dysponowała N.S.D.A.P.  i jej S. A. (Die Sturmabteilungen der NSDAP) ? Czytamy dalej tam: "Jej milicja, SA, liczyła 445 tysięcy ludzi, czterokrotnie przewyższając liczebnie niemieckie siły zbrojne". Naziści stracili jednak poparcie aż... 2 000 000 wyborców? Dało im to tylko 196 posłów? 
  Agresywność i machinacje, jakich dopuszczali się musiała wyprowadzić z równowagi głowę państwa, skoro ten 86-letni polityk rzucił w kierunku Hitlera: "Panie Hitler chcę od pana usłyszeć, jakie właściwie ma pan zapatrywania!". Pod koniec stycznia 1933 r. musiał oddać władzę w ręce samozwańczego Führera!
 Zadajemy sobie pytanie: jak to mozliwe? Jakiś "austriacki przybłęda", kawiarniany agitator sięgnął po najwyższe w państwie dostojeństwa? Jak bardzo demokracja była chora lub nieudolna lub niedojrzała, że mogło dojść do takiego finału?
 Na wiele pytań pewnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Ostatnio pojawiło się wiele interesujących książek, dzięki którym możemy zbliżyć się do dręczących odpowiedzi? Muszę przyznać, że nie zawiodłem się na nich. Pochłaniałem je jedną za drugą! Doszło do tego, że moja żona zaczęła na mnie patrzeć podejrzliwie? "Ile można czytać o Hitlerze?!"- słyszałem. Można. I ciągle mało!...
Za jedną z ciekawszych pozycji uważam książkę Timothy W. Rybacka "Prywatna biblioteka Hitlera. Książki, które go ukształtowały". Już pierwszy akapit może nas wprawić w... osłupienie: "Był człowiekiem bardziej znanym z palenia książek niż z ich gromadzenia; gdy umierał w wieku pięć dziesięciu sześciu lat, jego księgozbiór liczył 16 tysięcy tomów. imponująca kolekcja. Znalazły się w niej pierwsze wydania dzieł filozofów, historyków, poetów, dramato- i powieściopisarzy". Dalej jest już tylko... gorzej? Alfred Kubizek, serdeczny przyjaciel Hitlera, wspominał: "Książki, coraz więcej książek! Nie pamiętam nawet Adolfa bez książek. Książki były całym jego światem". T. W. Ryback nie pozostawia złudzeń: Hitler, który nie posiadał formalnie żadnego wykształcenia zaczytując się (!) nadrabiał braki w edukacji, ba! zwalczał wynikające z tego kompleksy!... Odważył się nawet przyznać do tego w rozmowie z jednym z monachijskich profesorów: "...nie może pan zapo0mnieć, jak straszliwie trudno jest komuś bez nazwiska, statusu i wykształcenia zdobyć taka pozycję, by utożsamiano jego
gen. Franz  Halder
nazwisko z programem politycznym. Nie docenia pan włożonej w to ciężkiej pracy". W końcu ów gefrejter stał się, na własne życzenie, naczelnym wodzem i potrafił... zaskakiwać fachową wiedzą? "Bardzo dużo wiedział na temat uzbrojenia - pisał Otto Dietrich, jego rzecznik prasowy. - Znał na przykład wszystkie okręty wojenne na świecie wymienione w [...] encyklopediach. (...) Dokładnie znał budowę większości współczesnych dział i czołgów ze wszystkich krajów". Identyczną opinię wydał też szefem Sztabu Generalnego wojsk lądowych gen. Franz Halder (w końcu jeden z najwybitniejszych dowódców Wehrmachtu): "Przez ponad kwadrans sypał z głowy danymi na temat rocznej produkcji czołgów w Rosji w ciągu ostatnich dwudziestu lat"! 
Czytelnicy Karola Maya - niech się trzymają krzeseł! Albert Sperr: "Hitler powtarzał, że niezmiennie jest pod wrażeniem wyrafinowania i przebiegłości, jakimi may obdarzył swego bohatera, Winnetou. I dodawał, że w czasie swych conocnych lektur, postawiony w obliczu pozornie beznadziejnej sytuacji, wciąż sięga po te opowieści, żeby czerpać z nich odwagę, tak jak inni sięgają po dzieła filozofów, a starsi ludzie po Biblię". Ależ na osobiste żądanie Hitlera, w czasie II wojny światowej, opracowano spis lektur, jakie powinni przeczytać żołnierze! Poczesne miejsce zajęła tam właśnie proza K. Maya! Kto by pomyślał, że dzielny Apacz czy Old Surehand mieli stać się wzorcami dla hitlerowców!...
"Dlaczego poszli za Hitlerem. Psychologia narodowego socjalizmu w Niemczech" Stephana Marksa. To pytanie chyba niezmiennie zadają sobie wszyscy, którzy interesują się historią III Rzeszy. Autor jest socjologiem i psychoanalitykiem, który interesuje się tą historią Niemiec! Książka powinna w nas wzmóc... czujność? Że dawne demony drzemią! Że Hydra cały czas ma się dobrze! Że w sercach i umysłach starszego pokolenia wciąż tli się płomyk sentymentu za III Rzeszą i jej Führerem! Stąd potraktujmy jako ostrzeżenie ten fragment wypowiedzi S. Marksa: "Tabuizacja pozytywnie doświadczonych aspektów narodowego socjalizmu sprawia, że pozostają one żywotne: Hitler i III Rzesza nadal mogą wzbudzać bezrefleksyjną fascynację, przekazywana następnym pokoleniom. W badaniach takie zjawisko określa się mianem przekazu transgeneracyjnego".  

Dalej, może bardziej zrozumiałym językiem, wspomina: "...lata 1933-1945 były dla uczestników czasem niezwykłym: niebezpiecznym wprawdzie, lecz zarazem świętym, a tym samym pełnym magicznej siły. W rozmowach z dawnymi nazistami widać to wyraźnie nawet po zmienionych głosie i sposobie mówienia, gdy opowiadają o III Rzeszy. Mówią o Hitlerze i III Rzeszy w sposób żywy ,płynnie, silnym głosem i z rozmarzeniem, niektórym zaczynają przy tym lśnić oczy (...)". Marks cytuje wypowiedzi osób, z którymi rozmawiał, których doświadczenia posłużyły do jego badań. Minione lata od upadku hitlerowskiego reżimu nic nie zmieniły w umysłach "tamtego pokolenia"? "Niezwyczajność III 
Paul von Hindenburg
Rzeszy wiąże się przede wszystkim z osobą Adolfa Hitlera. Wielu rozmówców mówiąc o nim Führer albo po prostu ON - tonem, w którym brzmi głęboki szacunek". Dalej dodaj: "...opowiadają rozmarzonym głosem o tym, że kiedyś GO spotkali. Nawet jeśli widzieli Hitlera tylko z dużej odległości, to owo wydarzenie miało dla nich tak wielkie znaczenie, że nadają mu range osobistego spotkania". Oto, jak jeden z rozmówców (wymieniony z imienia i nazwiska) wspominał mszę w wiejskim kościele równe 80. lat temu, pamiętnego 30 I 1933 r.: "Dziękowano Bogu, że wreszcie władzę w Niemczech przejmie Führer i że dokona się jakiś przełom. Dla nas, chłopców [urodzony w 1918 r.]  to nie było zwykłe przeżycie - to było doznanie życia. Byliśmy zafascynowanie. Nie istniało nic innego". Kiedy ów wspominał zjazd N.S.D.A.P. w 1935 r. przyrównał A. Hitlera do "Mesjasza" i "Zbawiciela"? Marks daje ciekawą receptę na zrozumienie "fenomenu Hitlera": "Aby zrozumieć narodowy socjalizm, trzeba wyzwolić się z magicznych wyobrażeń o Hitlerze - że posiadał jakąś szczególną magiczną siłę - oraz z mistyfikacji na temat narodowego socjalizmu - że stanowi niemożliwy do wyjaśnienia obiekt fascynacji".  Ta książka powinna znaleźć się na półce każdego, kto krytycznie myśli o III Rzeszy. Ostatnie zdanie, które zamyka ją, powinno być swoistym drogowskazem pracy nad historią (niekoniecznie nazizmu, hitleryzmu, faszyzmu czy innej zdeprawowanej ideologii!): "Celem tej książki i całego naszego projektu było i pozostaje wydobycie tych nieświadomych lub tabuizowanych aspektów wspomnień z ich szczelnego ukrycia, wpuszczenia do nich powietrza - z nadzieją, że zostaną przetworzone na kompost i będą służyć uczeniu się z historii".
Pewnie też na usta wielu ciśnie się pytanie, które stało się tytułem książki Hansa-Joachima Neumanna i Henrika Eberlego "Czy Hitler był chory?". Plon pracy profesora medycyny-historyka medycyny oraz historyka z uniwersytetu w Halle. Właściwie możemy potraktować tą pozycję, jako swoistą diagnozę stanu zdrowotnego "chorego". Poznamy analizę badawczej historiografii, lekarzy Hitlera, możemy zajrzeć jakie lekarstwa zażywał i jaki miały wpływ na jego organizm, dowiemy się o schorzeniach i chorobach przewlekłych, jak stan zdrowia odcisnął piętno na przebiegu II wojny światowej. Nie może jej zabraknąć obok tych pozycji, które już tu wykorzystałem. Powoli obraz człowieka, Adolfa Hitlera, staje się pełniejszy. Oczywiście możemy przeczytać pierwsze cytowane zdanie dr Theodora Morella "Hitler właściwie nigdy nie był chory" - i sprawa załatwiona! I właśnie, że to takie kategoryczne narzucenie opinii - to trzeba kolejnych 320 stron przeczytać. Bez dyskusyjnie! 
 Nie ukrywam, że od lat interesują mnie objawy choroby Parkinsona u A. Hitlera. Cytowany dr Morell już w 1941 r. zauważył drżenie lewego ramienia. Wszystko jednak określał mianem "rodzajem drżączki porażennej". Sam Hitler diagnozował to jako "ciężkie schorzenie nerwowe". Autorzy książki konkludują: "Jeśli przyjrzeć się Hitlerowi pod kątem zespołu Parkinsona, to trzeba uznać, że symptomy nie były jednorodne. wydaje się, że stawiał krótsze kroki niż w młodszy latach, a chód miał bardziej powłóczysty (...)". Powołują się m. in. na badania Ellen Gibbels. Przeanalizowała ona 83 wydania kroniki filmowej z lat 1940-45 i dostrzegła "drżenie spoczynkowe i anomalie postawy" Hitlera! O schorzeniach "psychopatologicznych" napisała, "...wpływ, jaki mogły wywierać na jego militarne i polityczne decyzje podczas ostatnich lat wojny, wolno uznać za nieistotny". 
Jako krótkowidz nie bez satysfakcji oglądałem moment podpisania paktu monachijskiego. To chyba jedyne, oficjalne kadry, na których (choć przez kilka sekund) widać Hitlera w... okularach. "Hitler sam wiedział, jakie wrażenie wywołują jego oczy, czego dowodzą zdjęcia, które pozwalał publikować"- czytamy w "Czy Hitler był chory?". Wada wzroku (w tym okresie wręcz pisało się o... kalectwie!) Führera była szczelnie skrywaną tajemnicą III Rzeszy! Führerschreibmaschine, na której pisała jego sekretarka miała powiększone (do 12 milimetrów) czcionki! W wąskim kręgu, np. podczas odpraw sztabowych, używał kolosalnych szkieł powiększających! Zachowało się kilka zdjęć. "Zabronił (...) publikowania zdjęć, na których był w okularach". Rozstaję się z ta intrygującą lekturą zapisem o uzębieniu: "Zęby Hitlera stale wymagały leczenia. Czy to z powodu uwarunkowań genetycznych, czy też niedostatecznego i nieprawidłowego odżywiania. (...) Niektóre zęby były z próchnicą, inne rozchwiane". Kiedy w pamiętnym 1933 r. wezwano dentystę Hugo Blaschkego, ten "...stwierdził uzębienie w stanie zupełnej ruiny. Zachowane zęby miały wypełnienia i korony, luki były zamknięte mostami". 
Wiem, odszedłem od tematu 30 stycznia 1933 r., ale chciałem wskazać, że warto sięgnąć po może trudniejsze lektury, ale dość ważne, aby zrozumieć "fenomen Hitlera". Ciekawą ocenę tego wyjątkowego dnia dał w biografii "Hitler" Ian Kershaw: "Ów historyczny dzień był końcem, ale i początkiem. wyznaczył koniec znienawidzonej Republiki Weimarskiej, a także punkt kulminacyjny ogólnego kryzysu państwa, który przyniósł republice śmierć. Równocześnie nominacja Hitlera na kanclerza oznaczała początek procesu prowadzącego w otchłań wojny i ludobójstwa, a tym samym do zagłady Niemiec jako państwa narodowego".
Na koniec sięgam po jedną z ostatnio wydanych książek, która powinna nas zainteresować: "Hitlerland. Jak naziści zdobyli władzę" Andrew Nagorskiego. Tam znajdziemy opis pamiętnego wieczoru wyborów i zwycięstwa N.S.D.A.P.: "Hitler ukazał się w oknie pałacu kanclerskiego, a Hindenburg w oknie obok - pisał [Mowrer] Knickerbocker. - Od ósmej wieczorem do północy trzydzieści pięć tysięcy brunatnych koszul przemaszerowało z zapalonymi pochodniami, zmieniając ulice w rzeki ognia. wiekowy prezydent stał skąpany w świetle reflektorów, podobnie jak młody kanclerz [lat 43]. Cały Berlin próbował do nich podejść, pozdrowić, a muzyka i krzyki wycisnęły wielu twardym Germanom łzy z oczu". Za 12 lat i 4 miesiące ten sam kanclerz odbierze sobie życie w podziemnym bunkrze, w tym samym Berlinie. Tylko dlaczego za obłęd zbrodni, które rozpętał musiały zapłacić swoją śmiercią i cierpieniem miliony niewinnych ludzi?!...
PS: Polska to jest bardzo dziwny kraj... Kiedy wrzucimy do wyszukiwarki bardzo popularnego serwisu aukcyjnego hasło "Hitler", to wykaże nam 2616 produktów "na temat"!... Nie dość na tym już za 49 złotych możemy wejść w posiadanie figurki kanclerza III Rzeszy! Dysponując już 480 złotymi może zostać zrealizowany zakup... "Mein Kampf" (są i droższe wydania, cena sięga nawet do 1699 zł.!)?! Nieprawdopodobne!...

6 komentarzy:

  1. Dosyć ciekawe. U mnie dziś artykuł na ten sam temat. Chociaż bardziej skąpy i odnoszący się konkretnie do tego jednego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa, które sprawiają, że widzę sens pracy na swoim blogu. Panu tez życzę wytrwałości i budowania swojej strony ku chwale jedynej godnej muzy, KLIO!
      K. N.

      Usuń
  2. Ciekawie napisane i co ważne podparte żelaznymi faktami i odpowiednią literaturą. Siedzę na tym blogu od prawie 2. godzin, a nie mogę się oderwać i mówię sobie co chwila "jeszcze tylko jeden artykuł...". Bardzo wciągające posty! Winszuję wiedzy i zapału do pisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich słów Szanowny Anonimie warto pisać. Jeśli zyskałem w Tobie tak wytrwałego czytelnika, to mogę być tylko zadowolony. Chyba jednak warto pisać, skoro czyta się komentarze na takim poziomie. Będę się starał nie obniżać lotów!
      K. N.

      Usuń
  3. zgadzam się z przedmówcami - bardzo ciekawie napisane. to jeden z lepszych blogów historycznych w sieci. interesuję się historią IIWŚ i przez przypadek odkryłem Pana stronę przechodząc tutaj z archeowieści - nigdy nie zauważyłem linka do Pańskiego bloga. Panie Karolu zostaję stałym czytelnikiem!

    Piotrek - Gliwice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Gliwice! Za stałość w odbiorze mego pisania serdecznie dziękuję. II WŚ to kawał historii. Jeśli jest Pan Panie Piotrze rodowitym gliwiczaninem (dobrze napisałem?), to wiem Pan doskonale, co Niemcy wyprawiali na Śląsku (później Sowieci). Bydgoszcz też swoje oberwała!... Zapraszam do dalszego odwiedzania mego blogu.
      Karol Narocz

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.