wtorek, stycznia 29, 2013

1863 r. - duch narodowy?...

Na stos z makulaturą ktoś rzucił książkę! Pierwsze, powojenne wydanie z 1956 r.: Ballady o wzgardliwym wisielcu oraz Dwie gawędy styczniowe (opowiadania)” Stanisława Rembeka. Szata graficzna (na pierwszym planie szubienica!) i podtytuł nie zostawiały wątpliwości. Otwierały się przede mną karty opowiadań dotyczących krwawych dni 1863.Poprzedni właściciel chyba nie zdawał sobie z tego, co i koko posiadał! Autor był "na cenzurowanym", a wydanie, które miałem w ręku było kaprysem po odwilży październikowej AD 1956!... Na kolejne wydania trzeba było czekać do upadku "realnego socjalizmu"!
"Ballada o wzgardzonym..."
S. Rembek
I dopiero wtedy, w 1992 r., po twórczość S. Rembeka mógł sięgnął Juliusz Machulski. Tak powstał „Szwadron”! Nie tylko, że wyreżyserował film, ale też napisał do niego scenariusz! Właściwie, to dość wiernie zaadoptował prozę S. Rembeka. To trudne spotkanie szczególnie dla tych, którzy żyją w nieświadomości, zawieszeni między mitem, a samouwielbieniem i powtarzają: cały naród! wszyscy Polacy, bili się z Moskalem! Ta lektura, a za nią i film powinny nauczyć pokory lub obudzić czujność przed szafowaniem ostatecznych opinii...

J. Chełmoński "Epizod powstańczy"
Nam się wciąż wydaje, że „trąba do boju wzywała braci do bitwy”, to poszli na jej zew, jak jeden mąż.  To piękne. W pieśni. W życiu było ździebko inaczej. Oto przykład, z którym trzeba się zmierzyć?... Sztabsrotmistrz Dobrowolski, Polak, oficer rosyjski! Wielu służyło przed 1863 r. w carskim wojsku! I j. Dąbrowski, i Z. Sierakowski, i R. Traugutt! Ale Dobrowolski nie poszedł za ich przykładem, swoich kolegów z Akademii Sztabu Generalnego czy Akademii Artylerii w Petersburgu. Nawet carskim dygnitarzom powtarzał „Zdrajcą nigdy nie byłem i nie będę”. Czy nie tak rozumowali też niektórzy oficerowie w czasie nocy listopadowej? I wiernie służył, jak go opisuje Rembek: „...aż do śmierci stał wiernie przy carskim tronie, a zbuntowanych rodaków karał z taka surowością, że gdyby sam nie był Polakiem, na pewno naraziłby się na zarzuty, a przynajmniej na haniebną sławę w całej Rosji, jaka stała się udziałem Murawiewa - Wieszatiela”. W książce nie ma sceny, którą odnajdziemy w filmie: płonący dwór, pacyfikacja, za chwilę egzekucja, a Dobrowolski snuje swoje życiowe credo: „Ja przysięgałem carowi, jako królowi polskiemu i wsio!”. Dalej padają bardziej dosadne stwierdzenia, o niecierpliwości, wynikającym z tego powodu braku postępu, utopijnej wierze, że zmiany mogłyby nastąpić. Tak, ale powoli- podkreśla  Dobrowolski.
J. Machulski "Szwadron"
  Nie potrafię w spokoju oglądać tej sceny, jak również tej, która rozgrywa się w karczmie (tą na szczęście odnajdziemy i w książce, i filmie!). Akurat chłop-policjant ogłasza koniec powstania, kiedy w karczmie pojawia się Franek, powstaniec. Padają wtedy określenia: „Tać cię wzieni do lasu”, „Jakżem nie miał służyć, kiej mi kazali?”. Jakżeż gorzko brzmią słowa chłopa-policjanta: „Słuchaj, Franek! (...) Jakeś ty był u Polaków i strzelał do Rusków, to musisz ze mną iść do Opatowa. (...) taki jest przykaz. Każdego powstańca trza odprowadzić do Opatowa, a zaś stamtąd zabiorą cię kozaki na sąd do Kielc, albo do Radomia”. Gdzież tu narodowa jedność? Skończmy naszych uczniów karmić uproszczonym obrazem zaborowego pokolenia! Podnosi na duchu postawa Emmy/Emilii Petersilge (w filmie: Petersówna), która Dobrowolskiemu i innym Polakom w carskich mundurach rzuca w twarz: „Precz! Ja jestem Polką! To jest mój dom i moja ojczyzna! A niech się tylko ociepli – zjawią się zza Wisły nowe pułki, nowe korpusy generała bosaka. I znowu wszyscy Polacy porwą się do broni. Nie ostanie się tutaj nikt z was, ciemięzców!”. Próżno w powieści szukać tych słów: „Jak panu nie wstyd nosić ten mundur?! Pan jest Polakiem!”. Jak się należy spodziewać panna odziana w czerń, u sukni miast zdobna kamea biały orzełek na czarnym polu. I pioruny ciskane z pięknych, ciemnych oczu!
R. Okniński "Kawaleria powstańcza"
Szarganie świętości? Nie, tak zróżnicowane było społeczeństwo Kongresówki i ziem zabranych (tj. Litwy)! Proszę zerknąć do klasyka, jakim kiedyś był Stefan Żeromski. Weźmy do ręki opowiadanie „Echa leśne” i przeczytać taki fragment: „Pisarz gminny Olszakowski i stary wójt Gała z miedziakiem «uśmierienie polskiego miatieża» na rudej sukmanie – siedzieli obok siebie”. Należałoby prześledzić drogę awansu oficerskiego generała Rozłuckiego, bohatera „Echa...”. Okaże się, jak wiele miał wspólnego z Dobrowolskim! Idyllę rodzinną zakłóciło mu wszak owo „podłe powstanie”. Kiedy bratanek poszedł do powstania, to jego „wierny obowiązek dla swojej ojczyzny” określał jako „brednie”. Straszne, jak bardzo dźwięk bojowych surm dzielił rodziny. To nie nasze pokolenie wymyśliło powiedzenie, że podziały polityczne „przebiegały przez łóżka”. Takich wyborów dokonywano i 150 lat temu. Synowiec poszedł do powstania, stryj rosyjskiej przysięgi nie złamał: „Mnie, swego przełożonego i stryja, wzywa, żebym także splamił swój oficerski honor, złamał przysięgę i uciekał za nim do bandy, do lasu”. Jan Rozłucki-„Rymwid” w czasie sądu wojennego usłyszał z ust Szczukina: „Przysięgałeś (...) a z tą świętą przysięgą to coś zrobił? – Tyś z szeregu uciekł do wroga! (...) Razem z innymi zdrajcami swego panującego napadłeś na jego wojsko z zasadzki. Prowadziłeś zdrajców (...).”. W tej tragedii powinno nas poruszać, że po obu stronach walczyli i ginęli Polacy, nie dość na tym każda strona uważała, że jest po tej właściwej! Historia strasznie kpiła sobie z Lechitów!...
S. Żeromski
"Wierna rzeka"
Podłość mieszała się z patosem? A może tylko proza życia? „Krwawe żniwa” nie były „wymysłem” ostatniej światowej wojny. Tak było na polach bitew napoleońskich , a dawniej również. Nie inaczej rozumowali chłopi w 1863 r.! Wstrząsający dla nas obrazek znajdziemy w opowiadaniu „Rozdziobią nas kruki, wrony...”. najpierw ów „ukląkł na ziemi, zdjął kaszkiet, przeżegnał się i zmówił głośno pacierz”, by wreszcie wziąć się do rabowania zwłok: „...z błyskiem pożądliwości w oczach, rzucił się przede wszystkim do kieszeni i zanadrza i począł szukać trzosa. Nic tam już nie znalazł. Obdarł tedy trupa z sukmany, szmat zgrzebnych, zzuł buty, zabrał nawet zabłocone onucki, owinął tymi łachmanami część broni i szybko się oddalił”. Na tym się skończy jego grabieżcy proceder, ale ciąg dalszy proszę na własny użytek przestudiować...
W „Wiernej rzece” z ust polskich chłopów padają słowa skierowane do Józefa Odrowąża, kiedy ów ranny po bitwie, pokonał rzekę, szukał pomocy u rodaków (?): „No, bracie, skoro sam powiadasz, iżeś buntownik i żeś w bitce był, to my cię w areszt zajmujemy”. Powstaniec nie mógł zrozumieć. Wszak: „To byli właśnie ci, dla których wolności z pańskiego domu poszedł był spać w polach, w zimie, na roli – przymierać głodem – jak pies słuchać rozkazu – bić się bez broni (...)”. straszne musiało być zderzenie ideałów z prozą życia. Przyszło mu błagać o życie nie u Moskali, ale u swoich: „Puśćcie mnie wolno, bo przecież ja za waszą swobodę i za wasze dobro się biłem, i takie na sobie mam rany”. Ale chłop uparty był i basta: „E, takie gadki to my słyszeli... Ty se gadaj, a tu jest przykaz. Chodź, bracie, z dobrawoli”. Nie odstawili go do cyrkułu? Cud! Nie dobili, a mogli!... Kiedy jął, kuśtykając uchodzić: „Ktoś z tłumu podjął z ziemi skibę zmarzniętej ziemi i cisnął. Trafił w plecy. Ktoś inny trafił w głowę (...)”! GLORIA VICTIS? Czyż później nie usłyszał od Szczepana: „Dwór przez ciebie spalą, ty jucho czerwona! Albom to już stodół, obór nie popaliły, diable zatracony? Wont mi zaraz!”. Na szczęście litościwe serce znajdzie w osobie Salomei Brynickiej. I chyba podniosło jego nadszarpnięta dumę, kiedy usłyszał od niej słowa: „...dla ojczyzny jest najpierwszy obowiązek Polaka, a dopiero na drugim miejscu stoi familia”. Panna z dwustrzałowym pistoletem musiała zaimponować księciu-panu: „Tatko powiedział, żebym dopiero w najostatniejszej chwili, jeżeliby kto siłą napadał. A przede wszystkim tatko kazał bronić się do ostatniej chwili kobiety polskiej godności”. 
R. Okniński "Powstańcy 1863"
 
B. Prus
Uczestnik walk w 1863 Aleksander Głowacki, czy jak go zapamiętał polska literatura Bolesław Prus, w opowiadaniu „Omyłka” nakreślił atmosferę powstańczego zrywu. I u znajdziemy mozaikę typów i postaw! Poznajemy pacholę-narratora, który wspominał: „...wybierałem się za innymi. Wystrugałem sobie łuk, pukawkę i wyostrzyłem pałasz tak, że wióry krajałem. Miałem pełną głowę wojny...”. W końcu na jego oczach działa się prawdziwa historia. Nie tylko ze sztychów wiszących po domach: „Przez kilka dni kipiało w miasteczku. Przyjezdni opowiadali o wojskach, które gdzieś daleko od nas chodzą po kraju; panie szyły bieliznę, starsi panowie radzili, a młodzi znikali”. Polskie panny były okrutne! Dla tych, którzy nie „poszli do lasu”. Poznajemy pewnego młodego kasjera, o którym pan Dobrzański mówił: „A, co do tego, że jest ich garstka, nie może być inaczej, jeżeli wychodzą jednostki, a setki siedzą w domu. Czy na przykład nie wstyd, żeby taki basałyk jak wasz kasjer wygrzewał się tu u wszystkich pieców, kiedy inni giną?...”. To ów potem słyszał od panien ironiczne Pan jeszcze tutaj?” i „...prócz tego co kilka dni posyłały mu zajęczą skórkę albo kądziel”.. Co z tego wynikało? Odsyłam do Prusa! 
Obrazy z powstania styczniowego, to trudny kawałek naszej historii. Rok 1863 r., to taka odległa historia?
Znalazłem wiersz Tadeusza Komara pt. „Pogrzeb powstańców”. Niech te słowa stanowią swoiste memento. Nie nam oceniać czyn zbrojny, mierność, wiarołomność, a nawet... zdradę
O! NIE WSIĄKA W ZIEMIĘ MARNO,
KREW TA, CO ZA WOLNOŚĆ PŁYNIE;
TAKA KREW JEST KRWIĄ OFIARNĄ:
NIE UMIERA KTO TAK GINIE!

PS: Na półkach księgarskich pojawiło się najnowsze wydanie powieści St. Rembeka! Widać 150 rocznica wybuchu powstania jest... inspirująca?

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.