Strony

Strona główna

piątek, 30 maja 2025

My english adventure - odcinek 24 - Leicester

"My english adventure" - zawiodła nas do Leicester. I znowu znalazłem potwierdzenie jak bardzo klimatyczne są angielskie miasta. Opuszczałem Leicester po prostu oczarowany jego architekturą, klimatem, duchem odwiedzanych muzeów, a przede wszystkim katedry i osoby JKM Ryszarda III. No i poznałem Jerrego! "Kogo?!" - zdziwi się ten i ów. A, to w swoim czasie!... 

 
To będzie ostatni odcinek mego wspominkowania. Dochodzą do mnie słuchy, że rozgadałem się ponad miarę. Kogo to obchodzi?! - tym podobne uwagi mają ostudzić moje to rozpisywanie się nad każdym detalem, mijanym oknem, kościołem, placem, pomnikiem czy nawet... trawnikiem, bo akurat po nim hasa sobie wiewiórka. Zatem skondensuję mój dzień tego bycia do ubogich kilku kadrów i przypisanych im akapitów. 



Mijanego kościoła nie mogłem tylko minąć. Ponaglania Syna i wyłudzone kilka minut pozwalały znaleźć się w innym świecie. Nie przemawiał do mnie argument, że tyle ciekawego przed nami. A mnie, tu upór rodem z piaskownicy, akurat chciało się przekroczyć ten próg i szlus! 






Nic na to nie poradzę, że mnie   w s z y s t k o  dookoła interesowało, wszystkiego chciałem dotknąć, wszędzie zaznaczyć swą obecność. Już coś czuję, że nie dotrzymam słowa, bo nie zapcham jednego pisania o Leicester, bo mam przyspieszać. Gdybym tak tylko gnał czy widziałbym te gotyckie czy barokowe cuda? 




To była pierwsza z trzech świątyń, jakie podziwiałem w słoneczną sobotą 21 września roku minionego. Ale ulica też zdradzała swoje uroki. Ten koloryt, ten smak! Cymes! - jak dla mnie. Różne style, różne epoki.



Cel był jednak jeden:  RYSZARD  I I I ! A ja tu sobie zawracałem głowę skrzynką pocztową? Tylko dlatego, że pozostał na niej monogram zmarłej dwa lata wcześniej monarchini: ER II. Tak już mam. Zresztą, starczy wrócić do poprzednich odcinków tego advenczerowania, aby się przekonać, że to nie nowy temat. 



Wybór Leicester nie był przypadkowy. To miasto pierwszego osiedlenia na brytyjskiej ziemi mego Syna. Mieszkał tu kilka ładnych lat zanim przeniósł się do Corby. Pewnie dla Niego ta wizyta była też symbolicznym pożegnaniem się z miastem. Kiedy tekst ten ukaże się na blogu będzie znów mieszkać na stałe w Polsce. Wybór padł na gród Przemysła, nad Wartą.



Przypomnę też, że Maciej był świadkiem uroczystego pogrzebu JKM Ryszarda III (1483-1485), czego ślady również można odnaleźć na tym blogu. Jak się zresztą miało okazać: szliśmy później dokładnie drogą, jaką podążał żałobny orszak w 2015 r. 


No i docieramy do najbardziej w mieście skażonego imieniem królewskim miejsca! Jest pomnik? Jest! Jest muzeum? Jest! Jest katedra z grobowcem? Jest! A białe róże? Są!




Ale na tym - jednak koniec! Stopniujemy odczucia i wylewności zachwytu. Leicester nie może być potraktowana jak byle mieścina. Kilka akapitów, kilka zdjęć - i dalej! Przepraszam tych, których ucieszyła wizja końca cyklu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.