Ktoś może przeciera oczy, że coś tu się miesza? Dwa cykle splotły się z sobą? Nie, po prostu chcę wrócić do tego, co dane mi było widzieć między 17, a 22 września tego roku. Zawężam czas mojego advenczerowania? Tak, bo chcę tylko pokazać tych kilka wyjątkowych miejsc, jakie widziałem w ciągu tych dni. Że już o niektórych z nich napomknąłem? Wiem. Niestety zabrakło mi czasu, aby każdemu cmentarzowi poświęcić jeden, samodzielny odcinek. Ale okaże się, że będą miejsca, których w cyklu podróżowym po Wielkiej Brytanii jeszcze nie upubliczniłem. Możliwe, wrócę do tego materiału za rok? Szkoda by było, aby nie podzielić się większą ilością zdjęć, podpatrzeń.
Stali bywalcy, czytelnicy tego blogu (czy bloga? - nigdy nie wiem, która forma jest poprawną) wiedzą, że w okolicach 1 listopada wraca cykl "Nekropolie". Wiem, że wiele osób dziwi się mojej fascynacji cmentarzami. Po co? Dlaczego? - pytań można by wiele mnożyć. Nie wyobrażam sobie, aby będąc gdzieś nie przekroczyć bramy cmentarnej.
Tę wizytę powinniśmy przemnożyć przez... sześć. Zatem idźmy pomiędzy angielskie groby.
1. Corby
Niespodziewane spotkanie, bo zupełnie nie planowane, ba! nawet mój osobisty Syn nie przewidział, że idąc ku Old Corby przy tamtejszym kościele św. Jana Chrzciciela jest niewielki cmentarz. Nie mogłem koło niego przejść obojętnie. W końcu moim zamiarem było znaleźć się w takim miejscu. I dane mi to już było 17 września.
2. East Carlton
Na tym cmentarzu kończy się znajomość miejsc, o których pisałem dni temu kilka. Groby wokół kościoła św. Jana. Przypominam tylko, to neogotycka budowla, którą wzniesiono w XVIII w.
3. Westminster
Bez obaw będzie o tej niezwykłej nekropolii w cyklu podróżniczym i to zapewne jeszcze w tym miesiącu. Ilość zdjęć zrobiona w tym niezwykłym miejscu mogłaby stanowić zalążek oddzielnego cyklu tematycznego. Tu tylko drobny ślad. W końcu odwiedziłem miejsce, gdzie wieczny spoczynek znaleźli m. in. Henryk V Lancaster, Henryk VII Tudor, Elżbieta I Tudor, G. Byron, Ch. Dickens, Ch. Darwin. Historia jak w żadnym innym miejscu zapisana wielkimi zgłoskami.
4. Cambridge
Miasto uniwersytetu i... rowerów. Ale o nich tu na razie - cisza. Trochę cierpliwości. Najpierw było to obejście wokół kościoła św. Piotra. Trudno nazwać to miejsce cmentarzem, bo płyty stały oparte wokół cmentarnego muru. I to one przykuły mą uwagę.
Nie utrwaliłem miejsca (czytaj: świątyni), przy którym, znalazłem te groby. Uważałem jednak, że nie mogę przejść obok nich obojętnie. Może lokalizacje uda mi się ustalić, kiedy będę już pisał o spacerze po Cambridge.
5. Kettering
To były też dwa cmentarze. Pierwszy wokół kościoła pw. św. Piotra i św. Pawła. Miło było spotkać... lokalnego patriotę, który zaciekawił się, że ktoś fotografuje elementy świątyni. Widać nie jest to zbyt częsty widok. Z pomocą, w roli tłumacza, wystąpił tu mój osobisty Syn. Lubię takie pogwarki, bo wtedy naprawdę można wiele się dowiedzieć o danym miejscu. A co nam pokazano, to proszę szukać w odcinku o Kettering, który wkrótce pojawi się na blogu.
Przed wejściem na kolejny cmentarz umieszczono tablicę: "Commonwealth War Graves". Nawet moja nikła znajomość języka wystarczyła, aby wiedzieć, że będą tu do obejrzenia m. in. groby wojenne. Nie dość na tym: policjant, który sobie przechadzał pomiędzy grobami wziął nas za... lokalnych dziennikarzy, bo zdziwiło go, że fotografuję wiele grobów. Osobisty Syn wyjaśnił, że jestem z Polski, pierwszy raz w Anglii i fascynują mnie cmentarza. Opowiedział nam trochę o tej nekropoli, m. in. o symbolice niektórych mogił (przecięta kolumna, to znak wczesnego zgonu danej osoby). Wstrząsnęły mną zabawki pozostawione na dziecięcych grobach.
6. Leicester
O katedrze w Leicester napiszę oddzielny odcinek. Bez obaw. Odwiedzałem ją nie tylko z powodu fascynacją gotykiem, ale z racji na miejsce pochówku JKM Ryszarda III Yorka (1483-1485). Przypomnę, że w 2015 r. (jest o tym pisane na tym blogu) świadkiem monarszego pogrzebu był mój osobisty Syn.
I kompletne zaskoczenie: cmentarz, który widziałem, bo mój osobisty Syn chciał mi pokazać rzymskie ruiny! Ale i o tym w kolejnych odcinkach o mojej angielskiej peregrynacji sprzed kilkudziesięciu dni. Tu tylko mogiły, mogiły, mogiły wokół kościoła św. Mikołaja.
W myśl pewnego powiedzenia rodem z Azji umieramy trzy razy: po raz pierwszy, kiedy przestanie w nas kołatać się życie; po raz drugi, kiedy nas składają do piachu (lub gdzieś rozsypują); po raz trzeci, kiedy ostatnia osoba wspomni nas z imienia i nazwiska. Wtedy już jest prawdziwy koniec! To się nazywa: zapomnienie! Może za dwieście lat ktoś dokopie się w archiwach i wydobędzie nasze imiona, nazwiska, lata życia - i tyle (albo aż tyle?). Jednego nie będzie potrafił powiedzieć: cokolwiek o nas jako o ludziach, naszych triumfach, porażkach, wadach czy zaletach. Nasze życie zostanie sprowadzone do tabliczki na odtwarzanym drzewie genealogicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.