czwartek, maja 20, 2021
Paleta - LIII - Godfried Schalcken
Nie wiem, co napisać? Oto portret. A mnie na jego widok... wryło. Takie przedstawienie postaci w 1690 r.? Nie znam się na sztuce niderlandzkiej. Piszę w tym cyklu o obrazach, które mnie zachwyciły. I raptem, gdy zbierałem ikonografię na lekcję z klasą licealną, aby przybliżyć zagmatwania w historii Anglii w XVII i na początku XVIII w. trafiłem na portret JKM Wilhelma III Orańskiego (1689-1702). Tak, w pewnym podręczniku pojawia się fakt: córka JKM Jakuba II Stuarta, Maria II wyszła za stadhoudera Republiki Zjednoczonych Prowincji (1672-1702) i tegoż obrano królem! "Ale to nie jest cykl o królach czy namiestnikach, tylko malarzach i ich dziełach" - podnosi się głos oburzenia. Wiem. I nie szukając wcześniej odnalazłem Godfrieda Schalckena (1643-1706).
W mej niedokształconej artystycznie głowie zrodziło się miażdżące zaskoczenie, że tak dziwnie (dziwacznie?) można przedstawić panującego władcę? Aż się chciało zakrzyknąć: zuchwalcze! jak można?! Z mroku spogląda na nas twarz króla, którą skąpo oświetla światło jednej, migoczącej świecy? Ktoś albo okna nie domknął albo wszedł do komnaty, bo zdecydowanie płomień o tym świadczy, że pojawił się jakiś pęd powietrza. Chciałoby się wejść w płótno i poprowadzić JKM. A może to pora jakiejś miłosnej schadzki? Nie znam biografii Orańczyka (nawet nie dbam, aby to sprawdzić) i nie wiem czy były jakieś kobiety na boku, a może to sodomita?
Odnalazłem skromny zapis o Malarzu. I tam stoi jak byk: "Malarz przedstawiał portretowane osoby oświetlone skąpym światłem świec,
stosował ciepłą kolorystykę, perfekcyjnie posługiwał się światłocieniem i niezwykłymi technikami luministycznymi". To ostatnie słowo, to kolejna niewiedza! Szukam dalej i dowiaduję się, że luminizm, to "sposób kształtowania kompozycji malarskiej za pomocą gry światła".
I odnajduję kolejne obrazy.
I nagle czar pryska! Kiedy? Gdy znika świeca. Normalne portrety czy sceny rodzajowe nie robią na mnie wrażenia, ba! rażą swą sztuczna manierą! Gdybym był na nie tylko trafił, to na pewno nie zawracałbym sobie głowy i oczu tą twórczością. Moc jest właśnie w cudownej mroczności i błysku świec, i ognia.
Pierwszy to raz, kiedy "Paletę" otwieram nie autoportretem Artysty. Jest tu. Jest! Podziwiam, że monarcha pozował do tego ujęcia swej osoby. Nie wiem, jak oceniano na dworze czy Niderlandach, a także w Anglii Godfrieda Schalckena. Dlatego zerkam na inne strony, aby wypełnić luki z życia Malarza. I wychodzi, że tworzył m. in. dla księcia Kosmy III Medyceusza (1670-1723).
Nie ma zbyt wiele informacji o Autorze tych niezwykłych, moim laickim zdaniem, dostępnych w języku polskim. Wreszcie trafiam, że był uczniem samego Rembrandta! O! to jest dla mnie atut! Taki mistrz! A tu jego uczeń. I takie zdanie, które wierzę wiernie przetłumaczył transplantor: "Był znany ze swojego mistrzostwa w odtwarzaniu efektu światła świec".
Pozostawiam z tymi kilkoma dziełami. Czy moje zachwycenie kogoś też natchnie? Nie wiem. Mimo wszystko chyba warto wiedzieć, że ktoś taki jak Godfried Schalcken tworzył. 16 listopada mini 315-ta rocznica Jego śmierci.
PS: Ciekawe, bo mam w swoich zbiorach pewne malarstwo, które rozjaśnia, nastraja światło świec lub lamp naftowych. No, ale niderlandzki malarz zawładnął mną tego wieczoru. Skutkiem odcinek LIII cyklu.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.