środa, maja 17, 2017
Panienko Moja Nieprawdopodobna, czyli kilka urywków z listów na wyczerpanym papierze - ostatnie rozdanie...
Tak, jestem na 173 stronie "Listów na wyczerpanym papierze". Może nawet rozczaruję potencjalnych Czytelników (choć jestem zdania, że jeśli kto chciał dotrzeć do książki, to zrobił to może wcześniej, kiedy TU pojawiła się pierwsza odsłona "Panienki Mojej Nieprawdopodobnej..."), ale niewiele pozostało przed nami do poznania. Nie wiem z czego to wynika. Wygasł żar uczuć i załamała się epistolografia pomiędzy Agnieszką Osiecką, a Jeremim Przyborą. Mamy więc jakąś szczątkową korespondencję, jak mniemam, od 29 VI 1966 do14 I 1968. Kilka stron, mnóstwo zdjęć, faksymilia kartek i listów. Czy to znaczy, że czekają nas nudy? Nic bardziej mylnego. Tym bardziej, że ciekawym dodatkiem (ja się go tu nie tknę) są wiersze obojga o miłości...
Wiem, że lektura listów może być obrazoburcza. Wiem też, że jest i... inspirująca. Skoro się ją czyta, komentuje, utożsamia, czerpie wzorce (!), to chyba dobrze, że pozwolona nam zajrzeć za kulisy uczucia tych Dwojga Niezwykłych. Nie zmieniam zdania, jakie pojawiło się w moich "Przeczytaniach..." (odc. 213), bo uważam, że istnieje strefa każdego życia zaryglowana przed światem i tak powinno zostać. Jeśli jednak z lektury listów Osieckiej & Przybory miałoby wykwitnąć coś pouczającego, wychowawczego (wypełza ze mnie belfer?), to warto jadąc na wycieczkę obok wrzucanego misia w teczkę zabrać "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy...". Powtórzę się (za każdym razem TO piszę): listy są prawdziwym odbiciem nas samych, uczuć, pragnień, zwątpień.
"Kochany! Wyjeżdżałam w ulewie, a tu jest całkiem-całkiem. Ponadto pojawił się Zygadlewicz i przytwierdził mi silnik do łodzi. Zrobiliśmy ze dwie rundki po jeziorze, było fajnie, tylko łódź cieknie! Kot Mirek bardzo się o Ciebie wypytuje". (29 VI 1966)
Ona do Niego:
"«Żal w Giżycku
Pań bez cycków...»
Oj, żal! Zwłaszcza gdy znów pada deszcz i gdy odprowadza się via Giżycko marnotrawnego brata na kurs żeglarski i gdy się tylko wie, że brat umówiony jest ze współkursuntami na łajbie «Hutnik» (ha!)". (Giżycko 30 VI 1966)
On do Niej:
Źle w Warszawie
r...ć na trawie!
Ale poza tym - pogoda cudna i w tramwajach jakby luźniej. Próby idą rewelacyjnie, jajka znów staniały, życie toczy się wartko ku szczęśliwemu Finałowi. Całuję Jeremi". (4 VII 1966)
Ona do Niego:
"Skoro jesteśmy na etapie korespondencji - pragnę Ci przypomnieć ową różową papeterię, że pozostała u Ciebie w szafie błękitne wspomnienie po mnie. [...] Jestem taka sama, jaka byłam w środę, jaka byłam przed miesiącem i w lipcu. Niczego nie rozumie, ale też o niczym specjalnie nie myślę. Chyba tylko o tym - żebyś był szczęśliwy. No więc bądź - do diabła! Całuję Ona". (29 X 1966 - data stempla pocztowego na różowej kopercie; przepisane ze zdjęcia listu)
Ona do Niego:
"Na pewno spluwasz ze wstrętem na samą myśl o mnie, że Ci narobiłam trochę bałaganu w zeszłym roku, ale poczułam potrzebę «skreślenia paru słów», ponieważ wpadła mi w rękę tutejsza (wrocławska) gazeta z bardzo miłą i chyba b. inteligentną recenzją «Divertimenta»". (Wrocław 7 I 1967)
Ona do Niego:
"Z Windsoru, gdzie się z wrodzoną niefrasobliwością chwilowo osiedliłam, przesyłam Ci wizerunek Księcia* o którym powiadają, że jest do Ciebie podobny. Uważam, że to przesada, bo jesteś dużo przystojniejszy!!! Agnieszka" (Windsor 27 VI 1967)
On do Niej:
"Dziękuję Ci, Stara, za wycinek z gazety - był to bardzo miły geścik. «Bałagan», o którym wspominasz, był - pociesz się - dziecinną igraszką w porównaniu z bałaganiskiem, jakie mam w życiu od paru miesięcy, i to bynajmniej nie na tle męsko-damski. I końca tego jeszcze nie widać. Ktoś kiedyś, zdaje się, powiedział, że wszystko jest względne...
U Marty** jest na przechowaniu Twój czarny kapelusz (z futerkiem ze zwierząt naturalnych). Jak będziesz tamtędy przejeżdżać, to wstąp i zabierz razem z płytą Aznavoura, też Twoją. Przy okazji zobaczysz, Annę Ludwikę*** - naprawdę warto! Marta jest zawsze pełna sympatii dla Ciebie. Jeremi". (14 I 1968)
Właściwie moje tu zapisy niemal w 100% pokrywają się z tym, co znajdujemy w druku. Są jeszcze faksymilia listów i kartek Agnieszki Osieckiej do Jeremiego Przybory. Brak na nich dat, na jednym liście jest informacja/wskazówka "godz. 18.15, sobota", na drugim "godz. 20.30". To wszystko.
Faksymile 1:
"Kochanie! Po telefonie byłam tu i trochę sobie mieszkałam. Zamiast kwiatka przyniosłam Ci pióro bażanta i zasadziłam obok świecy, na biurku. Chciałbym Cię dotknąć... Całuję Cię tymi swoimi zmysłowymi ustami, cześć Agnieszka".
Faksymile 2:
"Kochany Jeremi!
Siedzimy tu z Martą i nie wiemy co się z Tobą dzieje. Nie wiem co dalej pisać, bo się trochę denerwuję, więc tylko narysuję ci kwiatek i pójdę chyba do domu. Całuję Cię mocno - Agnieszka Całuję Cię staruszku!!! dziecię pierworodne".
Faksymile 3:
"Mój Stary!
Siedzę tu już dwie godziny i zupełnie nie wiem co robić dalej. Strasznie mi zimno, więc nie mogę pisać, tylko łażę z kąta w kąt.
Od rana Ciebie łapię.
Kiedy tylko się obudziłam (godz. 11.30) zaczęłam dzwonić, Nic! Potem szukałam Cienie w Spatifie i w Związków Literatów. Nic!
Chciałabym Cię złapać, bo czuję, że napewno [sic! - KN] dzwoniłeś kiedy spałam, ale nie mam już pomysłów. [...] Pa! Całuję! Agnieszka".
Faksymile 4: jedyne Jego
"Jedni piszą wiersze piórem
na maszynie drudzy klepią,
na maszynie drudzy klepią,
ci pomysłów mają furę,
tamci z trudem rymy lepią,
inni pisząc oczy mrużą -
a ja - piszę wiersze różą".
inni pisząc oczy mrużą -
a ja - piszę wiersze różą".
Wyjątkowe faksymile, to maszyno druk "Wezwania". Znamy te słowa, jako "Inwokacja", tak w cudownym, lirycznym wykoaniu Wiesława Michnikowskiego czy z nowszych Macieja Maleńczuka:
Kiedykolwiek jesteś, włóż
na siebie coś i rusz!
Od stołu wstań.
z imienin wyjdź!
Zrezygnuj z dań
i przyjdź!
Bez ciebie jestem tak smutny,
jak kondukt w deszczu, pod wautr
itd.
itd.
itd.
Agnieszka Osiecka wspomina Jeremiego Przyborę: "W życiorysie Jeremiego znalazłam się nieprzypadkowo: stawiłam się u niego pewnego dnia na korepetycje. Chodziło oczywiście o korepetycje z dobrego wychowania, byłam bowiem w tej dziedzinie wyjątkowo tępą uczennicą".
Jeremie Przybora wspomina Agnieszkę Osiecką: "Rozśmieszyłem Ją. Zaczęła się śmiać, a robi to cudownie. Mój Boże, jak ja bym chciał móc zawsze Ją rozśmieszać. Do ostatniej kropli atramentu w moim piórze - rozśmieszać Ją. Żeby nie tylko na Swoje Urodziny była taka wesolutka".
* Filip Mountbatten, książę Edynburga, mąż JKM Elżbiety II
** córka J. Przybory
*** wnuczka J. Przybory
PS: Pisane przy akompaniamencie płyty "Bill Evans & Chet Baker . The Complete Legendary Sessions"
Wielka szkoda,gdy przygasa TAKIE uczucie...
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć, czy czas je wystudził, czy zaniedbanie, czy też straciło " powiew świeżości " dla Pana Jeremiego.Bo " Panienka",widać, nie ustawała w staraniach.
No tak, ale
" kobiety , to istoty totalne"...;)
Mona
Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń