środa, marca 22, 2017

Jacek...

...gdyby żył skończyłby dziś 60. lat. Wkraczałby w emerytalny wiek? Nie dane mu było. Zmarł 10 kwietnia 2004 r. Niestety w ten sam dzień, sześć lat później, wpisał się smoleński dramat. Jacek Kaczmarski. Wiem, że nie lubił określenia "bard". Tym bardziej, kiedy dodawano, że "Solidarności". Dlatego szanując Jego wolę nie doklejam Mu tej etykietki. 


Nie pamiętam, kiedy znalazłem się pod urokiem tego głosu, interpretacji, muzy. Mam swój udział w tym, że osobisty Syn zakochał się też w tym artyzmie. W końcu maturalną prezentację przygotował na temat twórczości Jacka Kaczmarskiego & Wołodii Wysockiego. Dla mego Syna pierwszym utworem Kaczmarskiego był bodajże "Czołg":

Gąsienicami zagrzebany w piach nad Wisłą
Patrzę przez rzekę pustym peryskopem
Na miasto w walce, które jest tak blisko
Że Wisły nurt frontowym staje się okopem

Rozgrzany pancerz pod wrześniowym żarem
Rwie do ataku się i pali pod dotykiem
Ale wystygły silnik śpi pod skrzepłym smarem
I od miesiąca nie siadł nikt za celownikiem

Krtań lufy łaknie znów pocisków smaku
A łyka tylko tłusty dym z drugiego brzegu
W słuchawkach zdjętych hełmofonów krzyk Polaków
I nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem z biegu.


Moja zapewne była "Obława". Nie pamiętałem wtedy kto był wykonawcą. Po prostu przesiąkałem dramaturgią wilczej watahy.  Kiedy na XXX-lecie wprowadzenie w Polsce stanu wojennego organizowałem w swoim miejscu pracy spotkanie z bohaterami (a zarazem ofiarami)13 grudnia '81 witałem Gości strofami wyśpiewywanymi:

Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał
I spały małe wilczki dwa - zupełnie ślepe jeszcze
Wtem stary wilk przewodnik, co życie dobrze znał
Łeb podniósł, warknął groźnie, aż mną szarpnęły dreszcze
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
Woń, która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle krótki rozkaz - goń!
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy!


I w prezentacji zdjęć archiwalnych powrzucałem zdjęcia wilków. "Oto Wilki, na które polowano w grudniu 1981 r." - zaprezentowałem bohaterów tamtego czasu. Jeśli po takich spotkaniach czy nawet moich prezentacjach jeszcze ktoś wzdycha, jak to było dobrze "za komuny", to ja nic nie rozumiem. Widać mój przekaz jest do niczego, ostrze me stępione, czyli po prostu przestałem nadawać się do zawodu, jaki uprawiam od 1 IX 1984 r. 

Drży ze strachu czerń kozacza,
Dęba stają osełedce -
Kniaź Jarema się nawraca,
Prawosławnej wiary nie chce.
Złe przeczucie piersi dusi;
Chłopom - Popy i Ikony,
A on - Pan udzielny Rusi
Księstwo zbliża do Korony.

Ten cytat dziś wykorzystałem, kiedy moja uczennica (MK) prosiła o informację o kimś historycznym, niskiego wzrostu, przed kim drżał wróg. Zastrzegała się tylko nie Napoleon czy Łokietek! No dopiero zrobiła wielkie oczy, kiedy usłyszała pieśń o Jaremie Wiśniowieckim. "On był niskiego wzrostu?" - nie mogła wyjść z podziwu dla tego odkrycia. Ponoć raptem powyżej... 150 cm? O ile ktoś ma wyobrażenie kreacji Andrzeja Seweryna w "Ogniem i mieczem" w reż. J. Hoffmana, to jest w ślepym zaułku historii. Longinus Podpięta to na pewno nie był. "Pan Bóg dał ci marną postać. Jak się ciebie ludzie nie będą bali, to się będą z ciebie śmiali" - cytuję z pamięci wypowiedź pułkownika Jerzego Michała Wołodyjowskiego. Nie wiem, jak de facto było z miarą "Hektora kamienieckiego", ale że Jacek Kaczmarski śpiewał:

- Krwi, krwi, krwi! - krzyczał pan Zagłoba
Na widok trupa pana Podbipięty.
- Krwi! - zawrzasnęła zbaraska załoga
A Litwin chwiał się, do belek przybity
Święty Sebastian strzałami przeszyty
Słodki, niewinny, cichy, obojętny.

i

Jest nagroda za cierpienie
Kto się śmieli, ten korzysta:
Dawnych grzechów odpuszczenie,
Król Jędrkowi skronie ściska.
Masz Tatarów, w drogę ruszaj,
Raduj Boga rzezią w Prusach:
Hej, kto szlachta - za Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze

oraz

Do nieba leci Mały Rycerz
Wybuchem rozerwany w strzępy,
W Rzeczypospolitej granice
Tureckie kładą się zastępy.
Pęka imperium pełne swobód,
Rozerwą je sąsiedzi rychło -
Jak Basi rzekł, tak powie Bogu
Pan Michał swoje credo: Nic to!

Na tych strofach mój Syn uczył się, oprócz oczywiście serialu TVP i filmów kinowych, smaku bohaterów "Trylogii". Chyba osobiście nigdy nie poznał literackiego pierwowzoru.  Za to nim 15 lutego 1999 r. poszliśmy na "Ogniem i mieczem" przeczytałem Mu niemal w całości dzieje losów Heleny Kurcewiczówny, Jana Skrzetuskiego, Jurki Bohuna. Podbipiętę znał z cytowanej wcześniej pieśni. To dlatego później w kinie uniósł się Jego głos "Tata, to było w innym miejscu", kiedy zobaczył, jak imć Onufry Zagłoba herbu Wczele zdobył kozacki sztandar. 
Jak widać o Jacku Kaczmarskim można na wiele różnych sposobów. Sam, przed laty, popełniłem artykuł "Moja klasa", gdzie nie tylko cytowałem, znany jak mniema tekst, ale przestrzegałem koleżeństwo w zawodzie  o... zagrożeniach wynikających z epatowaniem samych siebie na portalu "Nasza klasa". 

Za to Magda jest w Madrycie i wychodzi za Hiszpana
Maciek w grudniu stracił życie, gdy chodzili po mieszkaniach
Janusz, ten co zawiść budził, że go każda fala niesie
Jest chirurgiem - leczy ludzi, ale brat mu się powiesił
Ale brat mu się powiesił...

Może zaskoczę, do jakiej piosenki często wracam, ba!  zmusza by szukać książki...

Prosty kolejarz nie chce pojąć,
Jak można z życiem chcieć się rozstać.
Figurki w oknie sklepu stoją,
Sklep zmienia pana, a świat - postać.
W powietrze wylatuje zamek
Stając się marzeń rozpadliną -
Rzecki umiera weteranem,
Wokulski - znika pod ruiną.

Ja po prostu kocham "Lalkę" Bolesława Prusa. I nie wyobrażam sobie bezludnej wyspy bez jej tomu. Żadna książki nie podbiła mnie tak, jak ONA. Dzięki Kaczmarskiemu choć na chwilę wracam do Warszawy AD 1879 r. 


I bardzo osobiste doświadczenie. Moja ówczesna klasa w 2004 r. uczciła moje urodziny i powrót do zdrowia zakupem tomiku "Tunel". To w nim ukazał się m. in. jeden z ostatnich wierszy pt. "Oddział chorych na raka à la Polonaise A.D.2002".

Rano mnie wypisali zaraz po badaniach.
Teraz już tylko dni do wyroku odliczać...
Pod oknem siedział Godny. Wkładałem ubranie.
Nagle, ni stąd, ni zowąd mówię - Zdrowia życzę...
Wyrwał się z odrętwienia, jakbym był majakiem.
- No proszę! Jednak umie pan mówić, jak widzę!
A myśmy już myśleli: z książką, to snob jakiś...
- Nie, proszę pana - mówię - nie snob. Jestem Żydem.

Oj, odjęło mu mowę. Bo o co tu pytać?
Wyraźnie było widać kiedy się przeraził,
że pacjent - żyd już wie, kto jest antysemitą
i zgładzi go przez Spisek Żydowskich Lekarzy!
Odszedłem, bezskutecznie próbując przełykać
i w ustach mi gęstniała tysiącletnia ślina.
- Spluń za siebie - mówiło mi coś - spluń i zmykaj!

A ja obracałem w pamięci kryminał.

Pewnie, że mógłbym i o Jacku Kaczmarskim, i  moich (czy mego Syna) wspólnych peregrynacjach długo i dużo.  Jeśli mogę odtwarzam te pieśni swoim dzisiejszym uczniom. Ilu zostanie z nimi? Nie wiem. Po latach dociera do mnie opinia o zachwycie... zauroczeniu... znaczeniu... I nagle dowiaduję się, że tamte akordy są ichne, że tamte słowa na zawsze zapadły w umysłach.

Mój Bóg pochyla się nade mną,
wstań mówi choć za oknem ciemno,
i sen domaga się puenty.
Sam nie zna snu więc mnie pogania,
do mycia zębów, do śniadania,
siłą perswazji i zachęty.
Mój Bóg nie stworzył świata w tydzień,
robota mu nie sforo idzie,
ciągle się myli i przeklina,
grzebiąc w szczegółach gubi wątek,
nie wie gdzie koniec gdzie początek i sarka że to moja wina.

Wciąż mu nie dość zmylonych dróg, uparty gość mój Bóg,
wciąż mu nie dość zmylonych dróg, uparty gość mój Bóg.

Nie wiem, co Jacek Kaczmarski napisałby i wyśpiewał o Polsce AD 2017. Nikt tego nie wie. I nikt nie ma prawa nawet domniemywać. Zachodzę w głowę czy zamknąć to pisania. Przeglądam na szybko i stawiam na...

Spójrzcie na podgolone łby,
Na oczy zalepione miodem,
Wypukłe usta żądne krwi,
Na brzuchy obnoszone przodem,
Na czuby, wąsy, brody, brwi,
Do szabel przyrośnięte pięści -
To dumnej szlachty pyszne dni
Naszemu winne są nieszczęściu!

To za ich grzechy - myśmy czyści -
Gnębią nas teraz komuniści!


PS: To pisanie dedykuję memu SYNOWI! 

Brak komentarzy: