"W drugiej połowie listopada, bez podania jakichkolwiek powodów, Niemcy rozpoczęli ogradzanie drutem kolczastym północnej strony ulicy Marszałkowskiej" - czytamy w
"Pianiście" Władysława Szpilmana. Dla polskich Żydów rozpoczęła się gehenna. Nie mogli wiedzieć, że otwierają się wrota piekła. Książka polskiego kompozytora jest wstrząsającym świadectwem zbrodni, jakiej w imię rasowej nienawiści jeden naród (Niemcy) dokonał bezprzykładnej w dziejach eksterminacji na drugim narodzie (Żydach).
Kilka dni później do Warszawy dotarła wstrząsająca wiadomość o klęsce "cioci Frani". Szpilman przyznał się po latach:
"Oparłem głowę o fortepian i wybuchnąłem po raz pierwszy w czasie wojny płaczem". Zapominamy, że dla Polaków upadek Paryża był strasznym ciosem. Proszę obejrzeć odcinek
"Polskich dróg" pt.
"Lekcja geografii". Nauczyciel Jedliński, w którego rolę wcielił się niezapomniany Bronisław Pawlik (1926-2002), nie wytrzyma ciężaru klęski i popełnił samobójstwo. Jedyna nadzieja odsieczy runęła. Oto bohater spod Verdun, sędziwy marszałek
Philippe Pétain (ur. 1856 r.) stał sie symbolem kolaboracji, a miasto Vichy stolicą "nowej Francji"? Napoleon Wielki przewracał się chyba w swoim grobie!

Kiedy myślimy getto pojawiają się skojarzenie:
Żydzi!... gwiazda Dawida!... mur!.... głód!... Dzieci, które przenikały
"na aryjska stronę", aby zdobyć coś do jedzenia. Z czasem w samym getcie rodzi się swoisty egoizm życia?
"Dajcie nam kawałeczek chleba, a jeśli nie chleba, to przynajmniej jednego kartofla czy cebulę, byśmy mogły przeżyć chociaż do jutra" - przytacza Szpilman. Ale po chwili dodaje wstrząsające memento
"Ale prawie nikt nie miał tej jednej cebuli, a nawet gdyby który miał, to nie miał serca. Wojna zamieniła je w kamień". Miałbym-że oceniać, szkalować tych, co kryli ostatnią cebulę, mijali z obojętnością wychudzonych pobratymców, martwe wyniszczone głodem ciała? A jakim prawem? Kto z nas, kto zna to wszystko tylko z książki, opowieści lub filmu - może wystąpić w roli prokuratura i kata?! Nie wolno! Nie mamy prawa! Podobne pytania stawiali sobie również uczestnicy, Żydzi, którzy przeżyli... Znajdziemy te głosy poniżej.
 |
Marek Edelman na tle pomnika Bohaterów Getta Warszawskiego /portal Newsweeka/ |
Marek Edelman wspominał
Hannie Krall: "L:udzie garnęli się wtedy do siebie jak nigdy przedtem, jak nigdy w normalnym życiu. Podczas ostatniej likwidacyjnej akcji biegli do gminy, szukając jakiegoś rabina czy kogokolwiek, kto im da ślub, i szli na Umschlagplatz jako małżeństwo". Getto niosło zagładę. Ale w getcie zaczynało się życie? Jakby wbrew logice.Wstrząsające jest wspomnienie Edelmana o pewnym porodzie:
"Kiedy dziecko się urodziło, lekarz podał je pielęgniarce. Ułożyła je w poduszce, przykryła drugą poduszką, dziecko pokwiliło chwilę i ucichło". Czy ktoś się podejmie oceny tego zdarzenia?
 |
Getto warszawskie - jedna z najsłynniejszych fotografii - album J. Stroopa |
Wspomnienie o Mordechaju Anielewiczu może zaskoczyć? Edelman wspominał, że przyjaciel dla zdobycia
broni zabił Niemca
:"...po południu tego samego dnia przyjechali Niemcy i w odwet wygarnęli wszystkich z Zamenhofa - od Miłej do Placu Muranowskiego, kilkaset osób. Byliśmy na niego wściekli. Chcieliśmy nawet... Zresztą mniejsza z tym".
 |
Mordechaj Anielewicz |
 |
Cywia Lubetkin |
"Dwudziestego drugiego lipca [1942 - przyp. K.N.] - pisze
Halina Aszkenazy Engelhard w "Dnień, noc, dzień" - rozpoczęła się likwidacja getta warszawskiego. Prezes gminy żydowskiej [Adam] Czerniaków popełnił samobójstwo. Pojawiły się plakaty z rozporządzeniem, w sposób podstępny oszukujący ludność. Głosiły, że każdy, kto zgłosi się na Umschlagplatz otrzyma trzy kilogramy chleba i marmoladę i zostanie wysłany do obozu pracy". Niemcy wyznaczyli limit: 10 000 ludzi, każdego dnia, do godziny 16,00 miała znaleźć się na Umschlagplatz! Marek Edelman też wspomina 22 VII i ową odezwę:
"...tej samej nocy jeszcze naklejaliśmy kartki: Przesiedlenie to śmierć". Zapamiętał, jaka była pogoda w chwili śmierci prezesa Judenratu
"...słońce zachodziło na czerwono i myśleliśmy, że będzie nazajutrz deszcz, ale znowu było słońce".
 |
Pomnik Bohaterów Getta Warszawskiego - zdjęcia Autora blogu |
Pamiętnego
19 kwietnia 1943 r. Niemcy postanowili zlikwidować warszawskie getto.
Halina Aszkenazy Engelhard wspominała:
"Oddziały niemieckie, Ukraińcy i Łotysze wkroczyli. Przywitały ich kule bojowników żydowskich. Pociski artyleryjskie padały na domy. Wśród Niemców było dużo ofiar i na razie nie wchodzili do getta, tylko je ostrzeliwali. Zbrojny opór był dla nich niespodzianką". Tak rozpoczęła się walka. Nie, o wolność, bo ta była poza zasięgiem możliwości garstki powstańców, ale o śmierć z godnością. Proszę sobie przypomnieć sceny z filmu
"Ulica Graniczna". Na długie lata jedyny, tak pełny kinowy obraz życia i umierania getta warszawskiego!
Poruszający jest wiersz
Władysława Szlengela "Kontrakt", który można znaleźć w książce Hanny Krall
"Zdążyć przed Panem Bogiem":
...Słyszysz, niemiecki Boże,
jak modlą się Żydzi w dzikich domach
trzymając w ręku łom i żerdź.
Prosimy cię, Boże, o walkę krwawą,
błagamy cię o gwałtowną śmierć.
Niech nasze oczy przed skonaniem
nie widzą, jak się wloką szyny.
ale dłoniom daj celność, Panie...
Cywia Lubetkin wspominała pierwsze chwile walki
"...Niemcy byli zaskoczeni. Zbici z tropu. stracili panowanie nad sytuacją. Słyszeliśmy ich krzyki: Żydzi do nas strzelają. Zaszokowało ich to i zdumiało, nie mogli zrozumieć, co się dzieje". Po chwili oszołomienia otrząsnęli się z tego stanu. Ciąg dalszy jej opowieści nie tchnie już takim optymizmem:
"...Niemcy ochłonęli i nasi towarzysze spostrzegli, że ze swymi rewolwerami stoją twarzą w twarz z uzbrojonymi po zęby Niemcami. Niemal wszyscy członkowie tej grupy zginęli".
 |
Heinrich Himmler |

Dla
reichsführera SS Heinricha Himmlera zbrodniczy rozkaz zniszczenia getta i jego bojowników było konsekwencją polityki III Rzeszy, która wykluczyła Żydów z życia
: "...zarządzam, aby getto warszawskie (...) zostało zburzone, przy czym należy uprzednio wykorzystać wszystkie posiadające jakąkolwiek wartość części domów i materiały wszelkiego rodzaju". Brzmi, jak koszmarny żart eks-agronoma?! Nie starczyło naród upodlić, zniszczyć, ale na koniec wydrzeć jakieś strzępy
"posiadające jakąkolwiek wartość"?!
Wstrząsający jest
Apel Żydowskiej Organizacji Bojowej do Polaków. W czwartym dniu powstania, w święto patrona Polski św. Wojciecha:
"Polacy! Obywatele! Żołnierze Wolności!
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań, do naszych matek, dzieci i żon, wśród terkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na żandarmach i SS-manach wśród dymów pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy – my,
więźniowie getta, ślemy wam bratnie pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym
bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki
przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem.
Lecz wiedzcie, że każdy próg getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie
twierdzą, że możemy wszyscy zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy jak i Wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. (...) Toczy się walka o naszą i Waszą wolność!".
Tego samego dnia Mordechaj Anielewicz pisał list z getta do Icchaka Cukiermana (męża Cywi Lubetkin). Kończył go słowami:
"Bądź zdrów, mój drogi. Być może jeszcze się zobaczymy. Najważniejsze, że marzenie mojego życia spełniło się. Dane mi było zobaczyć żydowską obronę w getcie - w całej jej wielkości i chwale". Nie spotkali się już nigdy.
O nierównej walce wspominał Marek Edelman
"Pierwszy czołg spłonął od wybuchu naszej butelki
 |
Icchak Cukierman
|
zapalającej, pozostałe nie zbliżają się do naszych pozycji. Los Niemców zamkniętych w kotle Miła-Zamenhofa jest przesądzony. Ani jeden nie wyszedł stąd żywy". Nie zapominajmy, że powstańcy z rzadka umieli posługiwać się bronią. Niewielu miało za sobą jakieś przeszkolenie wojskowe. Edelman napisał:
"Tak, miałem w kieszeni rewolwer, ale przecież nigdy z niego nie strzelałem, nie umiałem jeszcze strzelać".

Może nas zaskoczyć, że dla niektórych uczestników walk w getcie pojęcie "bohater" właściwie... nie istnieje. Powinna zaszokować reakcja
Symcha Ratajzer-Rotema ps. "Kazik", którego poniosło, kiedy w czasie wycieczki po Warszawie usłyszał w drodze na Umschlagplatz od przewodniczki, że kroczą "Szlakiem Bohaterów": "Jakich bohaterów! Jakie bohaterstwo? O czym ty mówisz? - krzyczał na ulicy. - Co, myśmy zwyciężyli? Czy ja mogłem obronić swoich rodziców w getcie? Czy ja w ogóle mogłem kogoś obronić?". Proszę sięgnąć po książkę "Bohater z cienia..." i przekonać się, jaką bronią mogli posłużyć się w walce. Tam m. in. znajdziemy dialog dwóch przyjaciół: Ratajzera i Edelmana! "...Korboński - mówił Marek Edelman - uparcie twierdził: 500 pistoletów, 500 granatów. No, gdybyśmy mieli 500 pistoletów i 500 granatów... Przypomnij sobie, że nie było ani jednego karabinu maszynowego, jeden kupiony przed powstaniem miał 25 naboi. Kupiliśmy go na czarnym rynku... Pamiętasz?". 10 maja 1943 r. Szymcha-Kazik będzie czekał przy włazie kanału przy ul. Prostej. Z piekła wydostanie m. in. Marka! W biały dzień? Słyszą komentarz warszawiaków "O, koty wychodzą...", granatowy policjant gotowy jest zadenuncjować ich Niemcom? Tylko determinacja Ratajzera sprawiła, że ów... "obraca się w miejscu i posłusznie odchodzi". Proszę sięgnąć po tą książkę.
 |
Szymcha "Kazik" Ratajzer po lewej, z tyłu I. Cukierman |
Znajdziemy tam też m. in. wstrząsającą historię. Na szczycie pryzmy rozstrzelanych ludzi "ciało młodej dziewczyny (...) opiekuńczo coś kryje". "Kazik", bo to on, rozsuwa ramiona zabitej: "...widzi kilkumiesięczne, płaczące niemowlę, schowane przez matkę w rękach niczym w kołysce". Zabiera je? Wtula w swe młodzieńcze piersi?! Unosi z płonącego getta?! "Bez słowa - czytamy dalej - zostawia plączące niemowlę na stercie trupów i ostrożnie rusza dalej (...)". Jak ocenić "Kazika"? No to, nim się na taką śmiałość porwiemy, oddajmy jemu głos: "Tylko dlaczego chcecie osądzić mnie albo te matki (które "same zatykały usta swojego płaczącego dziecka tak mocno, że to dziecko się dusiło" - wspominał wcześniej Ratajzer), a nie Niemców, którzy mnie do tego zmusili?". "Kazik" miał rozkaz do wykonania. to był czas wojny! A nie sentymentów. Nie będąc w takich okolicznościach nie możemy nawet powiedzieć: rozumiemy twój wybór. Kwilenie dziecka mogło być wyrokiem dla pozostałych ukrywających się lub uciekających Żydów! Sam dopowiedział: "...jak miałem pomóc temu dziecku, jak, skoro moją misją było uratowanie ocalałych powstańców? Miałem postawić życie sześćdziesięciu ludzi na tej samej szali, co życie dziecka, wiedząc w dodatku, że dzieckiem nie ocalejmy?" Oto okrutna wojenna kalkulacja!
 |
Niemcy palą getto |
Niemcy podpalili getto! "Stało się to, co przepowiedział Antek - wspominał M. Edelman. - To nie my podpaliliśmy getto, ale nas podpalają. Ogień jest blisko". Już dwa lata po tej gehennie pisał o tym okrutnym epizodzie: "Płomienie czepiają się po drodze ubrań, które zaczynają się tlić. Asfalt topi sie pod nogami w czarną lepką maź. Rozsypane wszędzie szkło zamienia się w ciągnącą, lejącą maź, do której przyczepiają się nogi idących. Od żaru rozpalonego bruku zapalają się podeszwy".
 |
J. Stroop pacyfikuje getto warszawskie
|
8 maja 1943 r. śmiercią samobójczą ginie Mordechaj Anielewicz. Powstanie dopala się w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kilka dni później gruppenführer-SS Jürgen Stroop mógł meldować: "Była żydowska dzielnica mieszkaniowa przestała istnieć!". Oddaję raz jeszcze głos Symsze Ratajzer-Rotema ps. "Kazikowi": "Nie mówiłem i nie mówię, że powstanie było dla historii, dla narodu, dla honoru. Ja tylko nie chciałem dusić się w komorze gazowej. Bardzo nie chciałem. Więc łatwiej umrzeć w walce. Szybciej. Ale nie żeby w imię czegoś poświęcać życie. Nie. Życie ludzkie jest ważniejsze niż honor".
Szmul Zygelbojm, członek Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, 11 maja 1943 r. napisał list, którego adresatami byli prezydent Wł. Raczkiewicz i premier
 |
Szmul Zygelbojm
|
gen. Wł Sikorski. Czytamy w nim m. in.:
"Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem.
Towarzysze moi w ghetcie warszawskim zginęli bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim.
Nie było mi dane zginąć jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych.
Przez śmierć swą pragnę wyrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności, z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić".
Popełnił samobójstwo 13 maja.
* * *
Bealema di wera chirutech. Wejamlich
malchuteh bechajeichon uwejomeichon uwechajei dechol beit Jisrael
baagala uwizman kariw. Weimru: Amen
Poruszyłeś mnie swym postem ogromnie. Niby to się wie, ale przytaczane przez Ciebie wspomnienia są porażające. Historia ludzkości to jak wyrzut sumienia, którego się nie słucha.)
OdpowiedzUsuńDlatego - k r z y k ! Nie wyobrażasz sobie, jak czuję sie wolny nie musząc podejmować takich decyzji, przed jakimi stawało pokolenie Mordechaja, "Kazika" czy Marka. Straszny okres, straszni ludzie...
UsuńK.N.
Panie,coś Pan narobił?! Siedzę z żoną i płaczemy!
OdpowiedzUsuńKazimierz z Rzeszowa
Mnie też to wzruszyło. Dopiero, kiedy napisałem i przeczytałem to wszystko raz jeszcze mnie uderzyło swym okrucieństwem. Mam nadzieję, że nie zniechęci to Państwa do odwiedzania mego blogu.
UsuńZ wiosennym pozdrowieniem i serdecznym uściskiem dłoni
Karol Narocz
Aż chce się powiedzieć że historia zatoczyła okrąg. Otóż teraz to żydzi wybudowali getto i masowo mordują naród palestyński przy poklasku swoich braci zza "wielkiej wody". Szkoda że naród wybrany nie wziął sobie od serca tego co go spotkało tylko zadaje ból innym... a przecież "ludzie ludziom zgotowali ten los".
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać. Nie chcę tu uprawiać polityki historycznej. ale, przyznaję, też tego, co Pani/Pan napisał chwilami nie ogarniam! Nowe mury? Nowa wrogość?... Homo homini lupus?
UsuńK.N.
Mnie
Usuńciekawi ze wymazalismy sobie z pamieci slowa "powstaniec" czy
"partyzant" zastepujac go czesto i nieslusznie terrorysta. Bo myslac tak
Zydzi w gettcie czy powstancy w warszawie to tez byli... terrorystami.
Pamięta Pan/Pani czasy PRL-u? Kiedy zza węgła strzelał lewak do prawicy, to słyszeliśmy "partyzant". Kiedy to samo robił prawicowiec względem komunisty krzyczano "bandyci". Z punkt widzenia Niemców termin "terrorysta" byłby bardzo umiarkowany. Dla nich to byli po prostu "bandyci". I tak to się niezmiernie kręci. Punkt oceny (i słownictwa) zależy pewnie od punktu siedzenia.
UsuńPoruszające! Wstrząsające! Prawdziwe!Szalom!...
OdpowiedzUsuńHistoria vitae magistra est.
Usuń19 kwietnia 1943 - nie zapominajmy!...
OdpowiedzUsuńPod żadnym pozorem zapomnieć nie wolno. W II Rzeczypospolitej blisko 10% społeczeństwa stanowili Żydzi. Jak wyglądałaby polska kultura bez wkładu "mojżeszowych dzieci"? Wole sobie nawet nie wyobrażać. Dziękuję za odwiedzenie mojego blogu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń