piątek, grudnia 30, 2016

Rasputin - setna rocznica mordu - 30 XII 1916 r. / Убийство Распутина - 17 декабря 1916 года (30 декабря по новому стилю)

"Kim był Rasputin i jak należy rozumieć jego mit, jego fenomen? Najlepiej byłoby oczywiście pominąć milczeniem tę haniebną i brudną sprawę. Ale nie można - Rasputin i jego mit zajął trwałe miejsce w dziejach samodzierżawia rosyjskiego i stał się symbolem jego rozkładu moralnego i całkowitej degeneracji" - powinienem zaskoczyć, ale to nie jest cytata z rozprawy historycznej, ale... powieści radzieckiego pisarza Wasilija Ardamatskiego pt. "Ostatni rok imperium"*. Autorowi puszczają literackie nerwy, bo daje upust swym antypatiom dla zachodnioeuropejskich historyków. Ale nie stawiam tych literek, aby pastwić się nad twórczością tegoż pisarza, co wcale nie odstrasza mnie od cytowania tegoż. Inna okoliczność sprawia, że pada tu złowieszcze "RASPUTIN" - właśnie mija stulecie od mordu na jego osobie.

Rodzina carska (niby-Romanowów)  drżała przed wypełnieniem złowieszczego proroctwa samego "świętego męża", za jakiego uważano tego chama z głębokiej prowincji olbrzymiego Imperium: "Jeżeli zgładzą mnie zwykli zabójcy (...) wy, carze Rosji, nie macie się czego obawiać (...). Jeśli mojej śmierci winni będą wasi krewni (...) żadne z waszych dzieci ani nikt z rodziny nie przeżyje więcej niż dwóch lat (...). A ja zostanę zamordowany...".** O ile ktoś wierzy w moc sprawczą tych słów, to ma świetny materiał dla swych teorii. Szarlatan, praktycznie niegramotny chłop, który opętał rodzinę Aleksandry i Mikołaja II!


Reakcja carowej (de facto Alicji Wiktorii Heleny Ludwiki Beatrycze Hessen-Darmstadt, jednej z licznych wnuczek królowej Wiktorii) na wydarzenia z 30 grudnia doskonale oddają  jej własne słowa, jakie usłyszał lekarz Jewgienij Botkin: "Jestem całkiem sama. Jego wysokość jest na froncie, ja zaś tutaj nie mam nikogo, komu mogłabym zaufać (...). Nie mogę się z  tym pogodzić, Dymitr, którego kochałam jak własnego syna, spiskuje przeciwko mojemu życiu! No i Jusupow - toż to zero, a wszystko, co posiada, zawdzięcza łaskawości imperatora! To potworne". Dla carowej był to straszliwy cios! Kto miał teraz ratować zagrożone zdrowie wielkiego księcia Aleksego, jedynego syna, cierpiącego na hemofilię? Kilka miesięcy wcześniej carowa pisała do cara: "Najdroższe moje kochanie, z całego serca dziękuję Ci za Twój bezcenny list. A zapomniałam Ci powiedzieć, że nasz Przyjaciel przesyła swe błogosławieństwo dla całego wojska prawosławnego. Prosi, abyśmy nie posuwali się zbytnio na północ, ponieważ - jak mówi - o ile nasze sukcesy na południu będą trwały nadal, to oni sami zaczną na północy cofać się lub nacierać i wówczas starty będą bardzo duże".


Wszystko rozegrało się w Piotrogrodzie, w pałacu przy Nabrzeżu Mojki pod numerem 94. "Nienawiść do Rasputina była w kręgu pewnych działaczy tak wielka, że znaleźli się nawet ludzie, którzy postanowili siłą uwolnić od niego Rosję. W nocy z 16 na 17 grudnia (st. stylu) Rasputin, zaproszony jako gość do pałacu księcia Jusupowa, został tam zamordowany przez swego gospodarza i jeszcze jednego uczestnika urządzonej w tym celu biesiady, członka Dumy Włodzimierza Puryszkiewicza" - czytamy za znawcą zagadnień rosyjskich prof. L. Bazylowem.***    Relacji, do czego naprawdę tam doszło jest kilka. Jedna z nich należy właśnie  do W. Puryszkiewicza, uczestnika mordu: "...wystrzeliłem po raz czwarty. Najwyraźniej trafiłem go w głowę, gdyż upadł twarzą w niego, głowa mu drgała. Podbiegłem do niego i kopnąłem z całej siły w skroń. Leżał tam, z ramionami wyciągniętymi przed sobą, chwytając śnieg, jakby próbował czołgać się na brzuchu. Ale nie mógł się już ruszać i tylko zgrzytał zębami".****


Reakcję petersburskiej ulicy utrwalił : "Zamordowano Rasputina. Zamieszany członek carskiej rodziny. Kiedy szedłem do doku (...) około północy, na ulicy panowała atmosfera pełna grozy; ludzie szeptali o przerażających zajściach i oglądali się za siebie, wypatrując ramienia zagłady, przed którym gotowi byli salwować się ucieczką. Czteromilowy spacer pełen podenerwowania i niepewności". Ile bym dał, by się dowiedzieć, jak te fakty odbierała ma cioteczna prababka Zofia z Sucharzewskich Horodecka, wówczas mieszkanka stolicy carów.


Moi rówieśnicy pamiętają, że w listopadzie "za komuny" odbywały się w  kinach pokazy filmów radzieckich. I stało się coś nieprawdopodobnego!  Poszedłem na jeden taki seans. Sam od siebie! Żaden nakaz czy prikaz! Był 1982 r. Film nazywał się "Agonia" (reż. E. Klimow). Jego bohaterem - Rasputin, w tej roli niejaki Aleksiej Pietrienko. To dzięki niemu poznałem (nim dotarłem choćby do innej książki prof. L. Bazylowa pt. "Upadek caratu") okoliczności petersburskiego zamachu. Nie dość na tym. Opowiadałem później mej wileńskiej Babci o tym filmie - jakież było moje zdziwienie, kiedy do naszej rozmowy włączył się mój Dziadek i z jego ust padło: "A Rasputin miał na imię Grisza". Wryło mnie? Do dziś jestem pod wrażeniem tej wypowiedzi. Nigdy z Dziadkiem nie rozmawiałem o Rasputinie!


Z zamachem na Rasputina jest jak z zamordowaniem Gajusza Juliusza Cezara! Taką ocenę tego faktu znajdujemy w książce Andrzeja Andrusiewicz pt. "Romanowowie (...)", która zagościła czas jakiś temu w cyklu "Przeczytania...": "Śmierć Rasputina podzieliła rodzinę carską, ale politycznie nie przyniosła efektu, jakiego oczekiwali zabójcy. Wokół zabitego zaczął się tworzyć kult męczennika. [...] Na grobie zabitego umieszczono ikonę z podpisami cara i carowej. Złe przeczucia ogarnęły Mikołaja. «Już zginąłem!» - powtarzał żonie".***** A skutki polityczne? Czytamy dalej: "Śmierć Rasputina spowodowała przegrupowanie w najwyższych kręgach władzy. Stanowiska utraciło kilku ministrów, do Rady Państwa weszło osiemnastu ludzi oddanych carowi. Książęta zamieszani w aferę z zamordowaniem Rasputina zostali wysłani do jednostek wojskowych na Kaukazie, Krymie i w Murmańsku. Blok antyrasputinowski został rozbity".
Kult Rasputina runął wraz z upadkiem carskiej rodziny! Nagle demon wrócił zza grobu, kiedy zespół Bony M. nagrał piosenkę "Rasputin"! Cenzura w PRL-u szalała! Wspominana "Agonia" była pokazywana na Zachodzie, w Polsce, ale nie w ZSRR/ZSRS/CCCP! W postać demonicznego Griszy wcielał się na kinowych ekranach m. in. Gérard Depardieu czy Alan Rickman.


Na koniec wracam do powieści W. Ardamatskiego. Bo właśnie tam znajdujemy dość obszerny cytat z Aleksandra Błoka na interesujący nas temat. Czytam: "Rasputin bez względu na to, jakim był naprawdę, posiadał rozległe wpływy; jego życie upływało w atmosferze histerycznej adoracji i zaciekłej nienawiści; ubóstwiano go i  usiłowano zamordować; a to, że rozpustny chłop, zabity strzałem w plecy podczas «wieczorynki przy gramofonie» u Jusupowa, był człowiekiem nieprzeciętnym, bodaj najmocniej potwierdził fakt, iż kula, która go ugodziła, trafiła prosto w serce dynastii panującej".


Zabójcy G. Rasputina, od lewej: W. Puryszkiewicz, wlk. ks. Dymitr Pawłowicz, ks. Feliks Jusupow.



PS: Darowałem sobie makabryczne  szczegóły z przebiegu mordu z 30 XII 1916 r. Wytrawny miłośnik historii wybaczy mi to i zaiste dotrze do nich bez mej pomocy.

* W. Ardamatskij "Ostatni rok imperium", tłum.. E. Korpała-Kirszak i J. Śliszowa, Warszawa 1987; stąd też cytowany list Aleksandry do Mikołaja II z 4 VI 1916 r.
** ten i kolejny cytat za J. P. Gelardi "Niezwykłe kobiety Romanowów. Od świetności do rewolucji", tłum. J. Wołk-Łaniewski, Warszawa 2012; stąd też zaczerpnięto wypowiedź E. T. Healda
*** L. Bazylow "Historia powszechna 1789-1918", Warszawa 1981
**** cytat za A. Cook "Zabić Rasputina, tłum. K. Bażyńska-Chojnacka i P. Chojnacki, Warszawa 2007
*****A. Andrusiewicz "Romanowowie. Imperium i familia", Kraków 2014; patrz "Przeczytania..." odc. 126 (22 III 2016)

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.