piątek, stycznia 28, 2022

Przeczytania odcinek 430: Frank McDonough "Czas Hilera. Kleska 1940-1945" (Dom Wydawniczy Rebis)

"Dwuczęściowy Czas Hitlera to błyskotliwie napisana, bogato ilustrowana książka prezentująca nowe, unikatowe spojrzenie doskonałego historyka na wzlot i upadek Trzeciej Rzeszy. Tom pierwszy – Triumf – opisuje okres od dojścia Hitlera do władzy do pokonania Polski w 1939 roku. Tom drugi – Klęska – zaczyna się 1 stycznia 1940 roku i kończy już po samobójczej śmierci Hitlera. Wzbogacony o relacje świadków, materiały prasowe, listy i wspomnienia, uzupełniony fotografiami, ilustracjami i mapami tekst przenosi nas w czas rządów Hitlera i pozwala spojrzeć na podejmowane wówczas decyzje bez uprzedzeń wynikających ze znajomości późniejszych wydarzeń. Wizualnie i narracyjnie oba tomy Czasu Hitlera ożywiają dla nas ten kluczowy okres historii, ukazując go w nowym świetle" - przeczytamy na portalu Domu Wydawniczego Rebis. Pozwoliłem sobie też pozwolić na ten cytat (i odrobinę dłuższy) w cyklu "Do przeczytania jeden krok", w odcinku 28. Teraz, kiedy leży przede mną "Czas Hitlera. Klęska 1940-1945" Franka McDonougha, w tłumaczeniu  Tomasza Fiedorka, czeka nas spotkanie z przeszło sześciuset stronami historii. Do przeczytania i do obejrzenia. Bo, tak jak w tomie I (patrz odc. 381 tego cykl, z dnia 1 II 2021 r.) dostarczono nam przebogaty nieomal katalog zdjęć. Mamy zatem  ocenę celującą z ikonografii!
Podsunąłem książkę przed oblicze mego 8-letniego wnuka Jerzyka. Chciałem sprawdzić poziom spostrzegawczości. I nie zawiodłem się. Zwrócił uwagę na dziwność w postaci dwóch zegarków na prawej i lewej ręce asekurującego żołnierza Armii Czerwonej (Красная Aрмия). Bez wątpienia walorem książki F. McDonougha jest jego ikonografia. Tak, jak w tomie I jest w niej bardzo dużo zdjęć. Dlatego pozwalam się sobie powtórzyć, ale to lektura tak do czytania, jak i oglądania. Zachodzę w głowę, jak polskie wydanie ma się do angielskiego. Wyboru zdjęć dokonała Juliet Brightmore. Stawiam zatem na tym, że to jednak ten sam zestaw fotografii
Jestem zdania, że "Czas Hitlera..." może stać się... podręczną książką nauczycieli historii. Mnogość cytowanych źródeł, wypowiedzi świadków zdarzeń, to cenne dopełnienie nie tylko narracji, ale i każdej interesująco zaplanowanej i poprowadzonej lekcji. Budzi się we mnie belfer? Ależ ja za każdym razem spoglądam na nową książkę pod kątem wykorzystania jej na swoich lekcjach. Co nie znaczy, że zachwyca mnie wszystko i na każdej stronie. Może nawet chwilami sobie zaprzeczę, bo mam wrażenie pewnego... chronologicznego chaosu. Książka zyskałaby, gdyby poszczególne rozdziały zamienić na roczne daty: 1940, 1941,1942, 1943, 1944, 1945.
Zatem pozwolę sobie na zacytowanie kilku ważkich, znanych lub nie wypowiedzi tych, którzy byli sprawcami lub ofiarami kataklizmu wywołanego zaborczością Adolfa Hitlera 1 IX 1939 r.:
  • Jeszcze cztery miesiące temu Rosja była wrogiem światowym Numer Jeden i nie może stać się Przyjacielem Numerem Jeden ani nim nie jest - B. Mussolini. 
  • Oni wszyscy czekają na działania. To my decydujemy o tym, kiedy to przyjście działań nastąpi! Żadna walka w dziejach świta nie została rozstrzygnięta bezczynnością, czekaniem i biernym przyglądaniem się - A. Hitler. 
  • Hitler nie przestawał mówić, ale spokojniej niż zwykle. Mało gestów i głos spokojny. Fizycznie dobrze wygląda. Mussolini słucha go z uszanowaniem i sympatią - G. Ciano. 
  • Niemieckie przygotowania we wrześniu 1939 roku dalece wyprzedzały nasze i należało się spodziewać, że wróg wykorzysta swoją początkową przewagę, żeby podjąć próbę powalenia nas i Francji na kolana, zanim zdążymy uporać się z własnymi niedostatkami. Czyż nie jest zatem rzeczą bardzo niezwykłą, że nie podjęto żadnej takiej próby? - N. Chamberlain. 
  • Życzymy Niemcom pełnego sukcesu w ich przedsięwzięciach obronnych - W. Mołotow.
  • Ogólnie mówiąc, sądzę, że cierpieliśmy na przypadłość, która nie dotyczyła tylko Francuzów, to znaczy po odniesionym zwycięstwie [tj. w I wojnie światowej - przyp. KN] uwierzyliśmy, że to my mieliśmy rację i jesteśmy bardzo mądrzy - A. Beaufre.
  • Naprawdę przykry dzień. Führer jest bardzo zdenerwowany. Boi się własnego sukcesu, nie chciałby niczego ryzykować i stąd - najchętniej byłby gotów nas zatrzymać - gen. F. Halder.
  • Nie wierzę, że on [Hitler] pozwolił uciec Brytyjskim Siłom Ekspedycyjnym z przyczyn politycznych i dzięki takiemu rycerskiemu podejściu zamierzał uzyskać szansę na dojście do porozumienia z wielką Brytanią - gen. W. Warlimont. 
  • ...wojen nie wygrywa się ewakuacjami - W. Churchill.
  • Składam swą osobę Francji w ofierze, aby ulżyć jej w cierpieniu. Z ciężkim sercem mówię wam dzisiaj, że musimy zaprzestać walki - marszałek Ph. Pétain.
  • Ta wojna nie została rozstrzygnięta przez bitwę o Francję. Ta wojna jest wojną światową [...] cokolwiek się stanie, płomień oporu nie może zgasnąć i nie zgaśnie -  gen. Ch. de Gaulle.
  • Zbliżające się zwycięstwo daje Niemcom możliwość, i w mojej opinii również nakłada na nie obowiązek, rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie. Pożądane rozwiązanie to: wszyscy Żydzi precz z Europy! - F. Rademacher. 
  • Proponowana inwazja na Anglię była niedorzeczna, bo brakowało niezbędnych okrętów. [...] Patrzyliśmy na tę całą sprawę jak na grę, ponieważ było oczywiste, że żadna inwazja nie jest możliwa, gdyż nasza marynarka wojenna nie mogla osłonić przeprawy przez Kanał ani dostarczyć wzmocnień - feldmarszałek G. von Rundstedt. 
  • Osobiście uważam, że wynik tej bitwy powietrznej [tj. o Anglię  - przyp. KN] stanowił główny punkt zwrotny w wojnie. wiem, że począwszy od tamtego momentu straciliśmy kontrolę nad trzecim wymiarem: przestrzenią powietrzną nad Europą - gen. J. Steinhoff.
Nie chciałbym podsycać niezdrowych emocji, jakie jeszcze dziś wywołuje to, co perorował kanclerz III Rzeszy, ale postanowiłem oddzielny przytoczyć kilka z jego wypowiedzi. Rzecz godna przestudiowania. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu mamy dostępną w księgarniach książkę, jaka była plonem przemyśleń, fanatyzmu i chorej nienawiści tego, czyli "Mein Kampf". Zatem kilka cytowań:
  • Ziemia nie jest dla tchórzliwych, słabych, leniwych ludów. Ziemia jest dla tego, kto ją weźmie, kto będzie na niej ciężko pracować i w ten sposób ukształtuje swoje życie. Taka jest wola Opatrzności.
  • Nasi wrogowie, oni już dzisiaj krzyczą: Niemcy upadną! Jednak Niemcy mogą udzielić na to tylko jednej odpowiedzi: Niemcy będą żyć i dlatego to Niemcy zwyciężą!
  • Nie spełniłbym ciążącego na mnie obowiązku, gdybym nie dokonał tego, czego w mojej ocenie wymaga ode mnie konieczność.
  • Narodzie niemiecki! Ten najchwalebniejszy w dziejach wyczyny [tj. pokonanie Francji w 1940 r. - przyp. KN] wywalczyli krwawo twoi żołnierze, ryzykując własne życie i zdrowie podejmując bezprzykładne wysiłki. Dlatego nakazuję, aby począwszy od dnia dzisiejszego w całych Niemczech na okres ośmiu dni wywiesić flagi państwowe. Ma to być hołd dla naszych żołnierzy. Nakazuję ponadto, aby przez okres trzech dni bić w dzwony. 
  • Interwencja Ameryki, w postaci masowych dostaw samolotów i materiałów wojennych [tj. dla wlk. Brytanii - przyp. KN], nie może zmienić wyniku tej wojny.  
  • Im szybciej rozbijemy Rosję, tym lepiej. Operacja będzie miała sens tylko wówczas, jeśli za jednym zamachem rozbijemy państwo. 
  • Podchodzę do przyszłości ze spokojną pewnością siebie. Pański naród, Duce, wyjdzie tylko wzmocniony z tych pierwszych niepowodzeń.
Smutne jest, kiedy szybko wpadamy na... błędy? Aż mi zaskrzypiało między zębami. Oto na jeden ze stron czytamy o kapitanie André Beaufre z francuskiego Sztabu Generalnego. Tak, cytuję go powyżej. Chciałbym więcej, ale zwykłem po jednej wypowiedzi na jednego świadka historii. Otóż kilka stron dalej czytamy: "zauważył generał André Beaufre". Awans z kosmicznym przyspieszeniem? Nie ironizuję, nie obniżam lotu książki, po prostu zwracam uwagę na rażącą nieścisłość. Śmiem twierdzić, że większość z nas zapewne nawet nie zwróciło na to uwagi, ale ja pozwalam sobie odczytywać tekst z różnej perspektywy. W końcu po to m. in. zwracam się do wydawnictw o kolejne volumeny. W książce historycznej powinniśmy unikać podobnych potknięć. 
Pewnie polski czytelnik zastanawia się, jak ukazano np. udział polskich formacji w walkach choćby w 1940 r. Polski uczeń dowiaduje się na rodzimych lekcjach historii o Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich walczącej pod Narwikiem (Narvikiem), heroizmie skromnej acz bojowej Marynarki Wojennej i przede wszystkim o walecznych lotnikach z Dywizjonu 303. No, to proszę usiąść wygodnie, cytuję o udziale żołnierzy polskich: "Za podbój Norwegii Niemcy zapłacili utratą 5296 poległych. Dla porównania: Brytyjczycy stracili w tej kampanii około 4,5 tysiąca zabitych, Francuzi i Polacy - 530, armia norweska zaś - około 1,8 tysiąca". To koniec! Kropka! Na temat kampanii AD 1940. Nie ma niczego o walkach we Francji  czy nad angielskim niebem. To taki zimny kubeł na nasze polskie odczytywanie historii. Uspakajam: to nie wszystko, co o Polakach pisze F. McDonough.  To może znajdziemy ich pośród "szczurów Tobruku". Nie, drogi polski czytelniku!   Angielski czytelnik nie dowie się z "Czasu Hitlera...", aby jakaś Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich w ogóle istniał, że o gen. S. Kopańskim nie wspomnę. Cisza! No to szukamy Monte Cassino. I? Pauza. Werble! "5. Armia amerykańska i 8. Armia brytyjska były wspierane przez 2. Korpus Polski i Francuski Korpus Ekspedycyjny". Jaka ulga! Uff! Dalej jest jeszcze: "18 maja dzielni żołnierze polscy - żądni odwetu na Niemcach, którzy zadali Polakom tak straszliwe cierpienia - po zaciętej walce zajęli Monte Cassino, zmuszając niemieckich obrońców do porzucenia bronionych pozycji". Nie, nie gen. W. Anders, gen. N. Sulik czy gen. B. Duch tu nie pojawią się. "Można było przejść setki jardów, stąpając dosłownie po stertach trupów i rozkładających się ciał" - to wspomnienie samego D. Eisenhowera. O polu bitwy pod Falaise. O pancerniakach gen. S. Maczka cisza, jak po smierci organisty. Ale o Montym tez jakoś Autor zapomniał. Łudzimy się, że może choć gen. S. Sosabowski doczekał wyróżnienia. Bez obaw! Nie ma.  Na otarcie łez pozostaje nam, że i gen. Robert Urquhart nie został wspomniany. Koniec pastwienia się nad autorem i jego dziełem? Napracował się. Nie odbieram mu tego. Po prostu chciałem z polskiego punktu widzenia sprawdzić czego mógłby dowiedzieć się angielski czytelnik o udziale Polaków w działaniach wojennych Aliantów. I jest tego niesprawiedliwie mało. a może to my, Polacy, wyolbrzymiamy swój frontowy udział?...
"Führer raz jeszcze daje wyraz swojej opinii, że jest bezwzględnie zdecydowany zrobić w Europie porządek z Żydami. Tu nie można kierować się żadnymi sentymentami. Żydzi zasłużyli na katastrofę, którą teraz przeżywają" - to wyjątek z doktora J. Goebbelsa i spostrzeżenia ze spotkania z pewnym chorwackim politykiem. Cytata znalazł się w rozdziale  "Wojna przeciwko  Żydom". Jest coś upiornego w spojrzeniu R. Heydricha. I tu wiele cennych zdjęć, np. willi w Wannsee, O. Globocnika, bramy wjazdowej do Auschwitz z ironicznym napisem "Arbeit macht frei", ale i... No właśnie, nie rozumiem logiki narracji. Dlaczego w jeden dramat wpisano wydarzenia, które działy się równolegle na froncie wschodnim lub afrykańskim, i stąd choćby gen. B. Montgomery, feldmarszałek E. Rommel i scena z walk o Stalingrad i feldmarszałek F. Paulus, bez marszałka W. Czujkowa. Choć jest cytowanie z frontowych wspomnień: "Walka w mieści - to walka specjalnego rodzaju. O wyniku jej decyduje nie siła, lecz umiejętność, wprawa, manewrowość i zaskoczenie". Na ślad powstania w getcie warszawskim trafimy dopiero w rozdziale: "Wehrmacht w odwrocie"? Znajdziemy wzmianki o M. Anielewiczu i M. Edelmanie. Zamieszczono też pamiętną fotografię SS-Gruppenführera Jürgena Stroopa na tle płonącego getta i cytat: "Zlikwidowano 180 Żydów, bandytów i podludzi. Była żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie przestała istnieć". Jestem zdania, że takie rozrzucenie materiału raczej utrudni czytanie. W tym samym rozdziale trafimy na zbiorowe mogiły polskich oficerów pod Katyniem, jak i zdjęcie C. von Stauffenberga?  Zdjęcie sowieckich marszałków, jak G. Żukowa i K. Rokossowskiego dość skromne wobec wielokrotnie reprodukowanego A. Hitlera czy zbombardowanego Drezna
Powstania warszawskiego na szczęście nie pomylono z tym w getcie. Poświęcono mu blisko dwie strony. Jest Armia Krajowa i gen. T. "Bór"-Komorowski, wzmianka o PKWN-ie. Tylko dlaczego czytamy o... linii demarkacyjnej między ZSRR/ZSRS/CCCP a III Rzeszą? Zastanawiam się kogo obarczyć tym historycznym gniotem? Autora czy tłumacza? Nie miejsce, aby tu tłumaczyć czym był traktat z 28 IX 1939 r., ale tam wyraźnie pada jedno słowo: granica! Żadna tam linia demarkacyjna! Oddano sprawiedliwość premierowi Wlk. Brytanii, pisząc: "Bezczynność Sowietów w czasie powstania warszawskiego Churchill określił mianem «dziwnej i złowieszczej». Sympatyzował z postulatami Polaków i nakazał RAF-owi zorganizować na ograniczoną skalę zrzuty zaopatrzenia dla powstańców". Nie pozostawia zaś złudzeń, co do motywów cynicznej polityki F. D. Roosevelta: "...nie chciał się angażować w kwestie przyszłości politycznej krajów Europy Wschodniej, które były wydzierane z rąk Niemców przez dominującą w tamtym regionie Armię Czerwoną". Swoją drogą ciekaw jestem, co pomyślą za wielką wodą, kiedy próżno  będą szukać narodowego bohatera! Kogo? A gdzie zgubił się generał Douglas George MacArthur? Nie ma go! Żart? Nie, piszę poważnie. Jest Hiroszima, Nagasaki, Hirohito, ba! 2 IX 1945 r., ale bez tego, który tak godnie powrócił!
Trochę dziegciu wylałem do potrawy, jaką upitrasił Frank McDonough? Ale ma-że milczeć, gdy tylko Anglosasom przypisuje się łamanie niemieckiego szyfru Enigmy? Jestem z Bydgoszczy, a to rodzinne miasto Mariana Rejewskiego, jednego z polskich kryptologów, którzy złamali Enigmę. Mieszkańcy Poznania też znają to nazwisko, starczy, że znajdą się w okolicach kajzerowskiego zamczyska, tam stoi pewien pomnik/obelisk. Mam mieszane uczucia po lekturze tego tomu. Trudno. Uznaję wykorzystanie źródeł i te na pewno mogą być pomocne w prowadzeniu lekcji. Gdyby jednak tylko na podstawie pracy F. McDonougha budować swoją wiedzę o II wojnie światowej, to już miałbym pewne uzasadnione wątpliwości. Z częścią z nich próbowałem się tu podzielić. Jeśli pozostanie niedosyt, to dobrze. Bo wtedy zacznie dociekać, szukać, na własną rękę weryfikować. Oczywiście zakładając, że to nie jest nasz debiut w zapuszczaniu się w gąszczu faktografii II wojny światowej (1939-1945).

Brak komentarzy: